#4

1.3K 31 6
                                    

Mówiłam, że zdążę? Zapomnijcie o tym... Wchodzę do szatni z prawie półgodzinnym spóźnieniem. Przez te jebane korki byłam w domu po 20. Szybko zgarnęłam torbę z rzeczami i ruszyłam pod klub. Przebieram się w swój strój składający się tym razem z krótkich, czarnych spodenek i białej bokserki, włosy wiążę w wysokiego kucyka. Wychodząc zabieram ze sobą butelkę wody i rękawice, również w kolorze różowym. Lubię ten kolor.

- Księżniczka zaspała?- Spojrzałam w kierunku Michaela, który stał przede mną z skrzyżowanymi rękami i przymrużonymi oczami. Na sali pustka byliśmy tylko ja i on. Nie było mi to na rękę, ale jak już powiedziałam robię to tylko i wyłącznie dla Trevora.

- Nie moja wina. - Wzruszyłam ramionami i wyminęłam go. Ledwo przekroczyłam próg sali, a już mam go dosyć. Działa mi na nerwy jak nikt inny. A to dopiero początek... Rzuciłam wodę razem z rękawicami na ławkę i zaczęłam się rozgrzewać. Czułam jego wzrok na sobie cały czas mi się przyglądał.

- Dzisiaj zaczniemy od uników...- Podszedł opierając się o ławkę, patrząc na mnie.- bo z tego co wiem nie są one twoją mocną stroną.- Prychnął pod koniec, unosząc kącik ust.

- To masz błędne informację.- Warknęłam. To nie tak, że nie potrafię uników. Po prostu nie przywiązuję do nich dużej uwagi. Znacznie bardziej wolę szybkie i silne uderzenia, a nie powiem, że mam je dosyć mocne. Moje rozmyślania przerwał dzwoniący telefon. Spojrzałam w kierunku mojego "trenera". 

- Muszę odebrać, ty dokończ rozgrzewkę  i zacznij od prostych uderzeń w worek.- Powiedział wychodząc z sali. Fajnie się zapowiada.

- Super.- Westchnęłam. Równocześnie mogłabym trenować sama. Po co mi taki trener co ma w dupie swojego podopiecznego. Ważniejszy jakiś tam telefon od swojego zawodnika. Świetnie... Po rozgrzaniu wszystkich mięśni, założyłam rękawice i tak jak prosił mój trener wymierzałam ciosy w worek. Po jakiś piętnastu minutach wrócił, odłożył telefon i też założył rękawice po czym szedł w moim kierunku.

- Dobra zacznijmy już.- Wszedł na matę, poprawiając swoje rękawice. Ja również zajęłam swoje miejsce na macie. Mike podszedł bliżej mnie patrząc na mnie intensywnie.

- No w końcu, ileż można było czekać?- Sarknęłam przymrużając oczy.

- Przypominam, że to Ty się spóźniłaś.- Zagaił z kamienną twarzą. Przewróciłam oczami nie chciało mi się kontynuować tej jakże inteligentnej rozmowy z nim. Zaczął wymierzać ciosy w moim kierunku, a ja dosyć skutecznie je unikałam.

- Trzymaj gardę.- Powiedział podchodząc bliżej i przyspieszył ciosy.

- Przecież trzymam.- Rzuciłam zirytowana. Odsunęłam się nieznacznie.

- Wyżej.- Zdenerwował się.

- Co mam ją nad głową trzymać ? - Wkurwiłam się.- U Trev...

- A czy ja ci wyglądam na Trevora?!- Przerwał mi wkurzony.- Trevora tutaj nie ma. Jakbyś zapomniała ja jestem twoim trenerem i masz słuchać mnie. - Podszedł jeszcze bliżej mnie, nadal patrząc mi w oczy.- Dlatego mnie nie wkurwiaj i słuchaj moich poleceń.- Szepnął spokojniej i wrócił na swoje poprzednie miejsce na macie. Nie chciałam, ani nie miałam ochoty kłócić się z tym debilem. Dlatego nic nie powiedziałam tylko tak jak kazał uniosłam wyżej gardę. To będzie ciężki trening...

***

Pierwsze ciosy jako tako udawało mi się uniknąć, ale z późniejszymi to była masakra. Gdyby nie to, że miałam na głowie kask bokserki i niezbyt mocne uderzenia mojego trenera, to z mojej twarzy nie zostało by nic. Mija właśnie trzecia godzina naszego pierwszego wspólnego treningu i już mam dosyć. Siadam na ławce wykończona. Odpinam rękawice. Nie mam już powoli siły.

- Co kondycja siada?- Uśmiecha się perfidnie, również zdejmując rękawice. Nienawidzę cię.

- Nie, po prostu jestem przyzwyczajona do treningów z Trevorem i ciężko jest  mi się przestawić.- Dyszałam mocno. Sięgnęłam po butelkę wody. Z Trevem też nie miałam lekko, ile razy ja przepłakałam na treningach, ale przynosiły pożądane efekty.

- Powiem ci szczerze, że jak nie otwierasz tej swojej pięknej buźki to nawet da się z tobą wytrzymać.- Puścił mi oczko biorąc łyk wody. Pięknej buźki, na to określenie delikatnie ścisnęło mnie w żołądku.

- Gdybyś podczas treningu nie patrzył mi na dupę to może też bym z tobą wytrzymała.- Rzuciłam patrząc na niego. Napiłam się wody. Ohh... zbawienie.

- Trzeba tą dupę mieć żeby mieć na co popatrzeć.- Odbił piłeczkę. Usiadł na ławce koło mnie.

- Ostatnio mówiłeś, że mam zajebistą dupę więc nie wiem o co ci teraz chodzi.- Sapnęłam dumnie. Ten tylko prychnął pod nosem i wytarł krople potu na swoim czole.

 - To chyba koniec na dziś.- Alleluja! Czekałam na te słowa. Wstałam z ławki zabierając rękawice i skierowałam się w stronę szatni. - Jutro nie wiadomo czy trening się odbędzie.- Usłyszałam za plecami. Odwróciłam się energicznie w jego stronę marszcząc brwi.

- Jak to nie wiadomo?- Co on sobie myśli. Miał się na poważnie przyłożyć do moich treningów, a ten kretyn sobie wymyśla co za...

- No po prostu nie wiadomo, albo się odbędzie, albo nie.- Przeczesał ręką włosy do tyłu. Stałam przy drzwiach od szatni i patrzyłam na niego jak na idiotę, którym jest, ale mniejsza.

- A co z naszym grafikiem ? Przecież mamy treningi 4 razy w tygodniu.

- Wow jednak umiesz czytać.- Prychnął rozbawiony. Przewróciłam oczami i weź tu z nim normalnie, no kurwa nie da się.

- A spierdalaj.- Machnęłam ręką. Weszłam do szatni wkurzona, trzaskając drzwiami. Naprawdę wkurwia mnie ta imitacja człowieka. Myśli, że jest królem i wszystko mu wolno... Ehh Trevor na kogo ty mnie skazałeś...

***

Siedziałam na kanapie oglądając kolejną część Harrego Pottera dochodziła prawie północ, więc zbierałam się powoli do spania. Nagle mój telefon zaczął wibrować. Spojrzałam na wyświetlacz Leszcz♥ odebrałam połączenie od razu.

- Halo.

- No i jak tam trening z Miguelem?- Zapytała Sara.

- Po pierwsze Michaelem, a po drugie tak o.- Odpowiedziałam kładąc się wygodnie do łóżka.

- Oj dobra dobra to prawie to samo.- Zaśmiała się.- Dlaczego tak o ? Nie potrafi uczyć ?- Zaczęła zadawać pytania.

- Nie o to chodzi. Potrafi nawet okej uczyć  i przekazać wiedzę, ale wkurwia mnie.- Taka prawda mogę na niego mówić, że jest chujem co jest prawdą, ale naprawdę dobrze uczy.

- Oj tam przesadzasz jak zwykle..- Przewróciłam oczami na jej stwierdzenie.- Idziemy jutro na zakupy?- Zapytała z nadzieją. Wiedziałam że robiła te maślane oczka, żebym z nią poszła. Ona uwielbia łazić po galerii bez celu.

- Jak musze..- Westchnęłam.

- Pff wcale nie musisz.- Zdenerwowała się.- Jak masz iść z łaski to się pierdol.-Rzuciła obrażona.

- Ojejku tylko się nie popłacz. - Zaśmiałam się po czym dołączyła do mnie.- Mi też przydadzą się jakieś nowe ciuszki.

- No właśnie to już nie wymyślaj. Dobra to jutro po południu się łapiemy Dobranoc małpo!- Rzuciła zadowolona.

- Nara suko.- Rozłączyłam się i odłożyłam telefon na szafce nocnej. Minęła chwila i zasnęłam.

***

Po prostu WalczWhere stories live. Discover now