4

13 4 0
                                    


Strona Amy

Jechałam samochodem razem z Louisem i Lanem. Była już pierwsza w nocy, a ja jechałam z dwójką prawie obcych mi ludzi przez las. Nie mijaliśmy żadnego samochodu już od dziesięciu minut. Przejechał tylko jeden, czerwony motor. Zastanawiałam się co robi teraz moja przyjaciółka. Jutro muszę z nią poważnie pogadać. Czemu mi nie powiedziała, że podoba jej się Carlos? 

- Myślałem, że jesteś raczej rozgadana. - stwierdził Lane. Spojrzałam na niego, jednak ten nie odrywał wzroku od drogi. 

- Alkohol robi swoje. - wtrącił się Louis, który w ręku trzymał jeszcze butelkę jakiegoś trunku. Dopiero wtedy do mnie dotarło. Nie jestem może bardzo pijana, ale trochę wypiłam. Obiecałam rodzicom, że nie będę piła, i że wrócę do domu trzeźwa. Nie wiem czemu ale rodzina traktowała mnie o wiele inaczej niż mojego brata. Był ode mnie tylko rok starszy, ale mieli gdzieś gdy wracał pijany z imprezy, albo gdy przychodził do domu ze słabymi ocenami. 

- Możesz podwieźć mnie do domu Olivii? - spytałam. Gdy rodzice zobaczą, że piłam nigdy więcej mnie nigdzie nie puszczą. Nawet na imprezę urodzinową Kalani, która miała odbyć się za kilka tygodni. Mama mojej przyjaciółki pojechała na delegację, a z ojcem Olivia nie ma kontaktu od kilku lat. Dodatkowy klucz do domu Olivia zawsze trzymała pod doniczką. -  Napiszę rodzicom, że nocuję dziś u niej. Nie chcę problemów, przez to że wypiłam dosłownie dwa drinki. 

- Widać, że nie jesteś mat fizem. - zaśmiał się Lane - Dwoma drinkami to ty zaczęłaś imprezę. - dodał. Miał rację. Nie myślałam trzeźwo. Myśl Amy. - Dobra, gdzie mieszka ta Olivia? 

Gdy dojechaliśmy do małego domku Olivii, Lane zgasił światła samochodu i cicho zaparkował na podjeździe. Wyszłam z auta i dopiero teraz poczułam zimne powietrze wrześniowej nocy. Żałuję, że nie mam bluzy. 

- Amy? - odwróciłam się. Brunet powiedział moje imię tak zwyczajnie. Bez sarkazmu ani nienawiści w głosie. - Jesteś pewna, że dom jest pusty? - Rzeczywiście. W pokoju mojej przyjaciółki paliło się światło. Oparłam się o samochód chłopaka oddychając świeżym powietrzem. 

- Może lepiej będzie jak odwieziesz mnie po prostu do domu. Przepraszam, że zrobiłam kłopot każąc ci jechać tutaj. Myślałam, że nikogo nie ma w domu. - powiedziałam podchodząc do zielonookiego. 

- Mam lepszy pomysł gdzie pojedziemy. - odparł. Spojrzałam w jego oczy. Jak zawsze, lodowate spojrzenie sprawiało, że jest mi jeszcze zimniej. Nie zwracając uwagi na konsekwencje podeszłam do chłopaka i złączyłam nasze usta. Co ja robię?! Chciałam się oderwać, ale ciepło jakie nagle przeszło przez całe moje ciało i płomień, który poczułam pod skórą mi na to nie pozwolił. - Amy, co ty robisz? - spytał Lane odpychając mnie lekko. 

- Całuję. Nie widać? - spytałam

- Bardzo chętnie to dokończymy, ale nie teraz kiedy jesteś pijana, a Louis może wrócić w każdej chwili, bo poszedł zapalić. -chłopak patrzył na mnie ze swoim podłym uśmieszkiem na twarzy. W tym momencie opanowała mnie złość. Byłam zła na niego, a jeszcze bardziej na siebie. Jak ja mogłam do tego dopuścić? Było mi gorąco. Jakbym się paliła od środka. 

- Lane? Amy? Przepraszam! Ja byłem tylko zapalić i myślałem, że przygasiłem. Poważnie. Zdeptałem uważnie i napiłem się jeszcze trochę. Nie sądziłem, że...

- Cicho bądź! - Lane przerwał słowotok Louisa i zawiesił wzrok na budynku. Dopiero wtedy się odwróciłam. Pokój Olivii, w którym paliło się światło stał w płomieniach. - Musimy stąd uciekać. Jak najszybciej. Do auta. 

- A co jak ktoś jest w środku? Chcesz to tam zostawić, żeby ogień się rozprowadził jeszcze bardziej?! - krzyczałam na chłopaka

- Chcesz pójść do więzienia za podpalenie domu przyjaciółki? Spoko, ale mnie w to nie mieszaj. - Lane był bardzo spokojny, za to we mnie buzowały emocje. Na ulicy oprócz nas, stał tylko jeden, czerwony motocykl. Światła w innych domach były zgaszone. 

- Myślałam, że masz choć trochę szacunku, ale myliłam się co do ciebie. Pieprzony dupek. - minęłam chłopaka i weszłam do domu. Przez moje krzyczenie na chłopaka ogień przedostał się już do salonu. Pozamykałam wszystkie drzwi i okna, żeby uniemożliwić płomieniom dostęp tlenu. Wbiegłam do kuchni w poszukiwaniu gaśnicy. Właściwie to moja intuicja robiła wszystko za mnie bo nie wierzę, że mogłam coś takiego robić. 

- Daj to. - usłyszałam głos, a chwilę później wyrwał mi ktoś gaśnicę z ręki. Chłopak sprawnie odblokował gaśnicę i próbował ugasić nią pożar. Mam nadzieję, że chociaż Lane zadzwonił na straż pożarną. Gdy dym opanował już cały dom, brunet upadł na kolana. Teraz tylko próbowaliśmy się wydostać z pomieszczenia zanim dosięgnie nas ogień. Szłam na czworaka najszybciej jak mogę. Alkohol pomieszany z dymem nie zadziałał na mnie zbyt dobrze, bo nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam. 

*** 

- Jak się nazywasz? - spytał mnie mężczyzna w mundurze z notesem w ręcę. 

- Amy Stone. Gdzie ja jestem? - spytałam 

- Melbourne Street. Dom Giselle Carver i jej córki Olivii Carver. Pamiętasz co tu zaszło? - spytał łagodnie policjant. 

- Pojechałam do domu Olivii, a gdy przyjechałam jej dom stanął w płomieniach. Razem z Lanem i Lousiem próbowałam ugasić pożar. - powiedziałam - Gdzie jest Lane? Jak się czuje? 

- On też o ciebie pytał. Cóż, on jest na komendzie. Opowiedz mi coś więcej o Louisie. Jak ma na nazwisko? On razem z wami wzniecił pożar? 

- Co? Ja ani Lane nie wznieciliśmy żadnego pożaru! - wstałam i zaczęłam się rozglądać. Na podjeździe nie było samochodu Lane'a. 

- Przykro mi, ale byliście o pierwszej trzydzieści na tej posesji, wtedy kiedy dojechaliśmy tu z wiadomością o pożarze. Na miejscu był tylko Lane Olivers i ty, Amy Stone. Dlatego jedziesz ze mną na komendę bo jesteś oskarżona o podpalenie domu państwa Carverów. 

Glow of the DarknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz