2

18 3 0
                                        

Strona Amy

Dzisiejszy dzień jak na razie zaczął się idealnie. Zjadłam śniadanie nie plamiąc ubrań, a nawet udało mi się zakryć moje wory pod oczami. Trochę tuszu do rzęs, balsam do ust i spięcie włosów w kucyk. Pierwszy raz od dawna mogę przyznać, że nie wyglądam aż tak źle. 

- Promieniejesz - powiedziała Olivia wręczając mi kubek kawy, a zaraz potem wsiadając do samochodu Josha - Jedziemy?

Nie oszukujmy się. Nawet jak obiecywałam sobie, że nie będę się denerwować i będę pewna siebie, to nie udało mi się to. Pewność siebie wyparowała po wjechaniu na parking szkoły, a nerwy dołączyły do mnie na pierwszych światłach. Dlaczego te szkoły są takie ogromne. Ja się tu zgubie chodząc po tych korytarzach. Ile to ma sal? Jezu ile ludzi. 

- Nie masz zamiaru wysiąść? - spytał mnie Josh, gdy samochód już od dwóch minut stał na parkingu. - Chodźcie, przedstawię wam moich znajomych. - poszłam za nim. W ręku nadal trzymałam kawę, której nawet nie tknęłam. Podeszliśmy do grupki chłopaków. - To jest Carlos, Lane, Mateo, Louis, Brad, David, Lucasa już znasz. A to moja najukochańsza siostrzyczka Amy. - powiedział po czym rozwalił ręką mojego kucyka. Nie mam pojęcia po co mi wymieniał te wszystkie imiona skoro i tak ich nie zapamiętam. Mam gdzieś jego kolegów, z których połowa to aroganckie typy z drużyny futbolowej, a inni to egoistyczne imprezujące dupki. Mój brat zalicza się do obu tych grupek. 

- Miło było was poznać ale ja będę już iść. Mam lekcje za pięć minut lekcje, a muszę jeszcze znaleźć salę. - powiedziałam i odwróciłam się, za sobą usłyszałam tylko sarkastyczne "Oczywiście". 

***

- Nie wierzę, że pomyliła twoje imię. - zaśmiała się Kalani. Siedziałam razem z Olivią i jej koleżankami przy jednym ze stolików. Była pora lunchu, a ja nareszcie mogłam odetchnąć i uspokoić się. 

- Ona myli imię każdego. - dodała Olivia.  

- To prawda, ale jak można pomylić takie łatwe imię jak Amy i powiedzieć Ame, a potem spytać czy Amy to skrót od Amarthy.  - bulwersowała się Kalani, czarnowłosa dziewczyna, która wraz z rodzicami przyjechała z Hawaii i przeniosła się do tej szkoły dopiero w połowie pierwszej klasy. 

- Dziewczyny - uciszyła nas Stephanie - Cały stolik Carlosa się na nas patrzy. 

Rzeczywiście. Mój brat i jego znajomi patrzyli się na nasz stolik. Spojrzałam na Josha pytającym spojrzeniem, a on ruchem ręki kazał mi podejść. Podeszłam na sam środek stołówki, do jego stolika. Już miałam zacząć mówić, ale Josh mi przerwał. 

- Carlos się pyta czy będziecie u niego na imprezie. Musi wiedzieć mniej więcej ile osób przyjdzie. 

- Nie jestem pewna czy dzisiejsza impreza to dobry pomysł - zaczęłam

- Oczywiście - przerwał mi jeden z chłopaków, a mnie automatycznie przeszedł dreszcz- Josh, po co w ogóle zapraszasz swoją siostrzyczkę. Widać, że te imprezy nie są w jej typie. Przecież...

- Przyjdę - przerwałam na tyle głośno, że osoby ze stolików obok odwróciły się. Spojrzałam prosto w oczy brunetowi. Z daleka widziałam jego zielone tęczówki. Nagle zrobiło mi się zimno. Odwróciłam wzrok. Kim on jest, że potrafi sprawić, że człowiekowi się zimno robi. Elsa z Krainy Lodu w postaci męskiej? - Przyjdę - powtórzyłam znacznie ciszej. Po czym odeszłam. 

- Co to był za kontakt wzrokowy z Lanem? - Stephanie spojrzała na mnie swoimi mocno pomalowanymi oczami. 

- Lanem? - odwróciłam się. Wysoki brunet śmiał się razem z kumplami mojego brata. 

- Tak. To jest Lane. Ale odradzam. Jest naprawdę przystojny i inteligentny ale jak po wfie chłopaków poszłam do szatni i próbowałam go pocałować, odepchnął mnie i powiedział, że mnie nie zna. Gdy zrobiłam to samo z Bradem, on pierwszy mnie nawet pocałował. Chodziliśmy razem trzy miesiące. Ale z niego był dupek. Ehh... Wracając do Lane'a. Wydaje mi się, że chodzi ze studentką. A nawet jeśli nie ma dziewczyny. Skoro mi odmówił to tobie tym bardziej. - zaśmiała się Stephanie. W tym momencie przestałam ją lubić. 

-Nie podoba mi się nikt z grupki mojego brata, a tym bardziej męska wersja pieprzonej Elsy. Mam gdzieś twojego pieprzonego Lane'a. - powiedziałam stanowczo.

- Amy... - zaczęła Olivia - Odwróć się. - Odwróciłam głowę. Za mną stał Carlos, mój brat, Lucas i Lane we własnej osobie. Powinnam była ugryźć się w język. Co ja robię. Nie jestem sobą. Nigdy bym nie zwyzywała tak nikogo i nie znam jeszcze Stephanie żeby stwierdzać, że jej nie lubię. Za późno. Narobiłam już bałaganu, a pierwszy dzień nawet się nie skończył. Zielonooki brunet stał na przeciwko mnie. Dosięgałam mu ledwo do ramienia. Podniosłam głowę zaglądając mu prosto w oczy i od razu tego pożałowałam. 

- Amy - powiedział chłodnym tonem 

- Co? - odezwał się Carlos. 

- Ty jesteś Amy? - Brunet spojrzał na niego, a ten od razu posłał mi współczujące spojrzenie. 

- Słuchaj - odezwałam się - Nie chciałam urazić twojego ego tak mówiąc, ale ja już powinnam iść.

- Nie - powiedział, a ja automatycznie się zatrzymałam - Zagrajmy w kalambury. Kategoria osoba. - dodał wskazując na mnie. - Hm? Ktoś ma jakiś pomysł kto to może być? 

- To jest moja najlepsza przyjaciółka, Amy - powiedziała spokojnie Olivia. Wow, moja przyjaciółka nie zaczęła się kłócić z kimś kto mnie obraził. Z jednej strony to dobrze. 

- Zła odpowiedź. Kujonowata, grzeczniutka siostra mojego kumpla, która myśli, że może mówić wszystko co jej przyjdzie do bezmyślnej główki. To jest poprawna odpowiedź. - chciał już odejść ale...

- Teraz moja kolej - wypaliłam. Kurde czasami siebie naprawdę nienawidzę. Ok, głeboki wdech. Nie ma już odwrotu. - Kategoria natura. - powiedziałam sięgając po otwartą butelkę wody stojącą na stoliku za mną. Szybko ją przechyliłam, a cała zawartość wyleciała na chłopaka stojącego przede mną. Zanim Lane zdążył się odsunąć, butelka była już pusta. - Nie zgadłeś. To był wodospad. - odparłam, po czym szybko wzięłam plecak i wyszłam ze stołówki. Zostały mi jeszcze dwie lekcje. Ta szkoła jest ogromna, uda mi się uniknąć tego chłopaka. Dam radę. Naprawię to, co zepsułam. 

Glow of the DarknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz