Troy p.o.v.
Chłopak spokojnie czekał, aż się uspokoję. Nie mówił czegoś w stylu: "wszystko bedzie dobrze", "nie martw się". Oboje wiedzieliśmy, że to nie prawda. Nic nie było dobrze. Po 3 tygodniach znajomości zakochiwałem się w chłopaku, z którym zdążyłem się przespać i nawet nie byliśmy razem. Nie byłem dziwką, po prostu lubiłem przyjemność, ale teraz to co przechodzę nie jest ani trochę przyjemne. Coś we mnie pękło po tym wszystkim. Coś się zmieniło. Ja się zmieniłem. Oparłem głowę o klatkę piersiową blondyna. Słyszałem jak spokojnie bije mu serce, czułem jego zapach, który mnie uspokajał i ramiona, które dawały bezpieczeństwo. Byłem jak bezbronne dziecko. Nie chciałem taki być. Wolałem być samowystarczalny. Wolałem mieć jakąś władzę, być lepszy od innych. Zebrałem się w sobie.
Odepchnąłem delikatnie, ale stanowczo Diega i spojrzałem mu w oczy z nową determinacją. Nie będę zwykłą, uległą omegą. Postanowiłem, że wywalczę swój ludzki charakter, nawet jeżeli ceną będzie moja wilcza część. Fioletowookiego chyba uspokoił mój powrót do normalności, bo odetchnął i wstał wyciągając do mnie rękę. Odtrąciłem ją i sam podniosłem się z podłogi. Nie jestem dziewczyną, nie potrzebowałem specjalnego traktowania.
- Musisz wrócić do szkoły - powiedział nagle blondyn. Nie rozumiałem o co mu chodzi, przecież dopiero przyjechałem. Miał poważny wzrok. Nic więcej nie udało mi się odczytać z jego twarzy. - Zrozum nie jesteś tu bezpieczny.
- Dlaczego? - Milczał. Rozpaczliwie chciałem, żeby coś powiedział. Żeby mi odpowiedział. - Powiedz mi, dlaczego!?
Drgnął. Z tego co zauważyłem trochę się mnie boją kiedy krzyczę. Nie był to szczyt moich marzeń, ale zawsze coś. Diego próbował mnie uspokoić, mówiąc coś o tym, że nie może, że to nie jego wina itd. Pieprzenie. Jakby naprawdę chciał to by potrafił, prawda? Chociaż czemu mu miałoby zależeć? Przecież to ja byłem jakiś nienormalny i zaczynałem go kochać, nie on. Dopiero z tą myślą się uspokoiłem na tyle by nie krzyczeć. Pewnie obudziłem cały dom.
- Wyjdź - wysyczałem przez zęby. Skoro chce żebym wyjechał tak zrobię. - Po prostu wyjdź. Jutro mnie już tu nie będzie.
Nie patrzyłem mu w twarz. Nie chciałem wiedzieć jaką ma minę, jak się czuje. Nie powinno mnie to nawet obchodzić. Jednak kiedy nie usłyszałem żadnych kroków, ani chociaż otwierania drzwi, podniosłem wzrok. Nadal tam stał. Z roztrzepanymi włosami, zmoczoną koszulką, zaciśniętymi pięściami i szczękami. Z tymi fioletowymi oczami pełnymi bólu, złości, a jednak ulgi. Zamarłem. Chciałem mu jeszcze raz powiedzieć, żeby wyszedł. Najlepiej wykrzyczeć. Ale coś mi nie pozwalało. Coś chciało żebym go nigdzie nie puszczał i zatrzymał jak najdłużej przy sobie. Dopiero wtedy chłopak ruszył się z miejsca i odwrócił, żeby odejść. Tego chciałem, więc czemu czułem jakbym miał zaraz stracić coś ważnego? Przecież mieliśmy się jeszcze zobaczyć w szkole. Przecież nie będzie ślubu, a Diego nadal będzie wolny.
- Błagam, wyjedź najszybciej jak się da. Dla swojego bezpieczeństwa. - Usłyszałem tylko zanim wyszedł zamykając cicho drzwi. Tak jakby nigdy go tu nie było.
Nie poszedłem już spać. I tak bym nie zasnął, więc po co w ogóle próbować. Nie wiedziałem gdzie jest czyj pokój, a wolałem nie obudzić niechcący mamy Max'a, dlatego poszedłem do kuchni zrobić śniadanie. Otworzyłem dużą czarną lodówkę, a pierwsze co mi się rzuciło w oczy to duża ilość butelek z alkoholem. Wolałem nie wiedzieć do kogo należą i rozejrzałem się w poszukiwaniu składników na śniadanie. Nie było tego dużo, ale dało się coś zrobić.
Przygotowywanie jedzenia pochłonęło mnie tak bardzo, że nie zauważyłem, że ktoś jest w kuchni. Dopiero kiedy usłyszałem cichy śmiech odwróciłem się w stronę wyspy kuchennej. Na wysokim krześle siedziała szatynka o szarych oczach. Patrzyła na mnie z widocznym rozbawieniem bawiąc się czymś w dłoniach. Oparłem się o blat zostawiając parujące śniadanie obok. Zdziwiło mnie, że tak wcześnie wstała. Było około 6 rano, a z tego co zdążyłem się dowiedzieć dziewczyna miała sobie zrobić dzisiaj wolne od szkoły.
CZYTASZ
shut up my seme ΑβΩ
Novela JuvenilLubiany przewodniczący szkoły, bogaty, niski, mający powodzenie u obu płci chłopak zaczyna mieć drobne problemy, które nie podobają się jemu ojcu. Grozi mu zmianą szkoły, a w tym samym czasie pewne liceum prowadzi wymianę uczniów. Troy Broke zostaje...