Rozdział 5

38 4 0
                                    


- Co? - Potter z głupią miną podrapał się po rozczochranej głowie. - A co z kawałem który mieliśmy..?? - Lupin uciszył go gwałtownym gestem, przykładając palec do ust.

- No to Łapko, Glizdku wygląda na to, że oni muszą zostać sami. - James objął przyjaciół i poruszył znacząco brwiami a ja przyłożyłam rękę do skroni w geście załamania. Co za idiota. Oddalili się wreszcie sprzedając sobie solidne sójki w żebra i chichocząc.

- Wiesz chyba że nie chodzi mi o żadną randkę czy coś.... - chłopak zaczerwieniony zawiesił głowę.

- Chryste Lupin, czy ty myślisz że ja się wczoraj urodziłam? Potter to idiota i po prostu nie zrozumiał, że nie chcesz żebym się dowiedziała o kawale.- uniosłam jedną brew zakładając ręce na piersi. Ciekawiło mnie czego on chce.

- No to o co chodzi? - spytałam i ruszyłam w kierunku dormitoriów Slytherinu ( nie poszłam do kuchni , chciałam już jak najszybciej znaleźć się u siebie w pokoju. )

- Chciałbym z tobą pogadać - powiedział idąc za mną. Jakby to wcale nie było oczywiste, skoro już chciał mnie odprowadzić.

- Zamieniam się w słuch.

- Chodzi o Syriusza, a konkretnie o jego i Larę.

Powoli zwolniłam i odwróciłam głowę w kierunku Remusa. Tylko nie to.

- Chciałbym Cię prosić żebyś postarała się być dla niego miła, bo Lara jest twoją przyjaciółką... A jakby to powiedzieć , oni mają się ku sobie. - wybauszyłam oczy. Na gacie Salazara. To jakiś żart. Najpierw chciałam mu odpowiedzieć coś w stylu " kim ty dla mnie jesteś żeby mi mówić dla kogo mam być miła" albo " to nie prawda" ale zdałam sobie sprawę że to nie ma sensu. Lupin mówił prawdę.

- To znaczy? - wypaliłam a on podrapał się po karku z lekko zakłopotaną miną. Chyba trudno mu było obgadywać przyjaciela.

- No on cały czas o niej mówi, jest dla niej bardzo miły, i chyba coś do niej czuje. - przestał na chwilę mówić żeby dobrać odpowiednio słowa. - No i dzięki niej staje się jakby lepszą osobą. - Kiedy skończył mówić miałam ochotę położyć się na ziemi i rozpaczać. Moja kochana Lars miała być z tym dupkiem który poleci za pierwszą lepszą? To chyba jakiś żart. Kiedy byliśmy już przed zejściem do lochów zatrzymałam się odwracając głowę w kierunku rozmówcy.

- Słowo, postaram się być dla niego milsza- wycedziłam przez zęby i zmusiłam się do sztucznego uśmiechu. Remus za to uśmiechnął się szczerze jakby uwierzył że na prawdę zamierzam dotrzymać słowa.

Pomachał mi na pożegnanie i szybkim krokiem oddalił się korytarzem.

- Cała nadzieja w Pameli. Oby ona zamordowała Blacka pierwsza zanim ja to zrobię. - mruknęłam pod nosem schodząc do lochów.

•••••••••••

Właśnie na transmutacji z Puchonami, od jakiś pięciu minut próbowałam zmienić dzbanek w królika. Udało mi się osiągnąć jedynie to że dzbanek porastało królicze futro co było dość mało ambitne.

Puchonka ławkę dalej rozpłakała się bo wyczarowany przez nią królik , kiedy się w niego popukało wciąż brzmiał jak porcelana.

Cały czas myślami wracałam do wczorajszej rozmowy z Lupinem i nie mogłam się doczekać aż na eliksirach z Gryfonami zobaczę Larę i może co nieco wybadam sytuację.

Po ósmym machnięciu różdżką pojawił się przedemną królik... Z porcelanowym uchem od dzbanka.

- Nieźle Panno Harrington, ale czy kiedykolwiek widziała Pani w naturze zwierzę z uchem od naczynia? - Spytała Profesor McGonnagall przechodząc obok. Przewróciłam oczami i spróbowałam skupić się na zaklęciu.

Kiedy skończyła się transmutacja niedbale wrzuciłam książki do torby i pognałam do lochów na eliksiry. W sali było jedynie kilku uczniów , w tym Severus Snape i Lily którzy pochylali się nad książką od eliksirów i coś na niej pisali. To dziwne, bo te dwie osoby akurat najmniej podejrzewała bym o wandalizm.

- Hej Lils, cześć Sev. - mruknęłam siadając dwie ławki przed nimi na moim stałym miejscu. Lily odwzajemniła moje powitanie, a ja wyjęłam podręcznik do eliksirów, kałamarz i pióro.

Wreszcie po chwili uczniowie zaczęli schodzić się do klasy. Lupin uśmiechnął się i pomachał do mnie siadając w ławce. Czy on myśli że od jednej kilku zdaniowej rozmowy nagle staniemy się przyjaciółmi ? Gryfoni są tacy dziwni.

Wreszcie Profesor Slughorn wszedł do klasy z uśmiechem na pulchnej twarzy i od razu oznajmił

- Dzisiaj ważymy eliksir rozśmieszający w związku z tym, będziemy pracować w grupach, dobierzcie się proszę w trzy osoby. Instynktownie zerknęłam w kierunku Lary i Pam które również patrzyły się w moją stronę.

Kiedy nauczyciel za pomocą magii przestawiał ławki przywitałyśmy się ze sobą i wybraliśmy gdzie będziemy siedzieć.

Parę minut później probowałyśmy już uważyć eliksir rozśmieszający.

Pam dorzuciła włosy puszka pigmejskiego do wody i zmieszała. Wywar przybrał jasno fioletową barwę dokładnie jak w instrukcji przygotowania. Lara zajęła się krojeniem naci raptuśnika a ja miażdżyłam skrzydła żądlibąka. jednocześnie czytając podręcznik.

- Jednym ze składników jest śmiech? - Skrzywiłam się czytając instrukcje przygotowania. Lara zaciekawiona nachyliła się nad książką.

- "Zachichocz do eliksiru" - przeczytała z namaszczeniem i zaraz potem parsknęła śmiechem razem z Pam.

Wrzuciłam kolce szpiczaka do kociołka razem ze zmiażdżonymi skrzydełkami.

Pam podgrzała i zaczęła energicznie mieszać tak jak w przepisie.

- Czy to na pewno powinno być pomarańczowe? - spytała Lars świdrując wzrokiem bulgoczący eliksir.

- Tu pisze, że musi być barwa słonecznikowa. - postukałam palcem w papier.

- Jeden pies - westchnęła Pam wciąż mieszając wywar. - Tak poza tym to czym to się właściwie różni od Alkoholu? Rozwesela , a skutki uboczne to ból głowy, głupie zachowanie i brak kontroli nad działaniami. Tak samo jak alkohol - niebieskowłosa skończyła mieszać równocześnie kończąc monolog.

- "Szybko zaśmiej się do eliksiru" - przeczytałam. Ale to idiotyczne. - Liczy się sarkastyczny śmiech? - spytałam marudnym głosem. Nie uzyskałam odpowiedzi bo zaraz za mną rozległ się głośny huk i przekleństwa. Parę osób w klasie wrzasnęło, ktoś nawet schował się pod ławkę a ja podskoczyłam ze strachu wpadając na Larę która z kolei próbując nie spaść z krzesła zrzuciła Pam, która siedziała na ławce. Rozległ się głośny pisk i niebieskowłosa leżała na ziemi zaskoczona. Ławkę za nami Potter z Blackiem i Lupinem stali i zaśmiewali się w niebo głosy ( oprócz tego ostatniego oczywiście ).

Byli cali w czarnej smole a ich kociołek leżał na drugim końcu sali , wylewała się z niego śmierdząca bulgocząca czerwona maź.

- Panowie , mówiłem żeby nie podgrzewać za mocno - Profesor Slughorn załamał ręce ale oni cały czas zanosili się śmiechem ( to nie przez eliksir po prostu byli głupi )

Wszyscy zaczęli się otrzepywać i wracać do normalnego stanu mrucząc pod nosem niezbyt miłe komentarze co do tej sytuacji. Przez tych idiotów przypomniałam sobie że miałam co nie co wypytać Lars ( która właśnie pomagała wstać poturbowanej Pameli ).

Niestety mój ukochany opiekun domu rozejrzał się po sali a jego wzrok padł oczywiście na dwie osoby z tego Slytherinowo - Gryffindorowego składu które popełniły najmniej grzechów.

- Panno Evans, Panno White, byłbym bardzo wdzięczny gdybyście odprowadziły ich do Pani Pomfrey, nie wiadomo co mogło im się stać. - zaklęłam w myślach. Jakby cały wszechświat pokazywał mi środkowy palec.

- Dlaczego nie ja , przecież ja nie robię nic złego , to nie sprawiedliwe - mruknęła Pam rozmasowując obolały łokieć.

- Nie wiem, może on wciąż kojarzy cię z tego razu kiedy zaprosiłam was do klubu Ślimaka i opróżniłaś cały jego barek - parsknęłam cicho, patrząc na zmieszaną Larę i Lily które wychodziły właśnie do pielęgniarki z tymi osmolonymi kretynami.

Silver snake // Era HuncwotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz