Rozdział 6

41 4 1
                                    

Bal świąteczny. Kto wymyślił to coś? W sensie na prawdę z całym szacunkiem do tej zacnej placówki oświaty, ale nie dość że nikomu nie jest do szczęścia potrzebna potańcówka to jeszcze lekcje tańca??!!! Od dwóch minut wpatrywałam się przerażona w McGonnagal która natchnionym tonem opowiadała nam całą historię świątecznych tradycji Hogwartu. Nie to mnie przerażało, tylko fakt że będą mnie tu uczyć tańczyć. Owszem jakiś tam walec potrafię w końcu rodzina Harrington musi wyprawiać sobie w wakacje urocze bankieciki w towarzystwie innych maniaków czystej krwi na przykład Blacków.

Jeżeli już mówimy o tym rodzie to Reg wyglądał na zaskakująco spokojnego. Ja za to z paniki zaczynałam już obgryzać paznokcie.
- Potter, skoro jesteś taki rozmowny to może sprawdzisz się w tańcu, zapraszam! - moje rozmyślania brutalnie przerwał ostry głos nauczycielki. Regulus parsknął śmiechem jak reszta uczniów. Ja jedynie oczekiwałam na dalszy rozwój wydarzeń.
- Wie Pani, raczej wolał bym tańczyć z Evans! - odkrzyknął James ku kolejnej fali śmiechu.

Zaczął się przepychać przez tłum idąc do Mcsztywnej, która dosłownie ciskała z oczu pioruny.
Złapał ją dość dziwnie jakoś za plecy więc znowu wszyscy zaczęli chichotać.
- Ręka na mojej talii panie Potter. - machnęła różdżką a z magicznego gramofonu zaczęła lecieć muzyka. Była tak bezbarwna, i bezpłciowa że zastanawiałam się jak będę do tego tańczyć.
Mózg Jamesa prawdopodobnie właśnie się zawiesił , przez intensywne rozmyślanie gdzie jest talia, ale chłopak i tak ruszył do przodu. Tym razem nie mogłam się powstrzymać od śmiechu kiedy nadepnął Mcsztywnej na stopę po raz trzeci.
- Pozostałe pary ruszają na parkiet.!- zawołała nauczycielka ciągnąc Pottera po parkiecie.
Zanim zdążyłam podbiec do Pameli albo Lary żeby zaproponować im dzikie wygibasy na parkiecie jakie zwykle prezentowałyśmy na szkolnych potańcówkach, Regulus chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą.
- Nie, nie , nie ,nie ,nie proszę nie rób mi tego nie umiem tańczyć , błagam, proszę - jęknęłam zapierając się.
- Klucha, jeżeli potrafiliśmy tańczyć na bankietach w wieku dziewięciu lat to teraz też damy radę , proszę bardzo. Objął mnie w talii a ja nieporadnie złapałam go za ramiona.

Poprawił moje ręce i ruszyliśmy tańcować do tej bezbarwnej muzyki. Parsknęłam śmiechem na widok Pameli i Lary które próbowały zmusić Lily do tańca we trójkę machając przy tym rękami i nogami. Mój przyjaciel chyba uznał że śmieję się z naszego tańca i również roześmiał się cicho. Wyszczerzyłam się i zmusiłam go do zrobienia dziwnego obrotu. Potter cały czas krążył z McGonnagall , która straciła cierpliwość i już po prostu na niego wrzeszczała a inni uczniowie niezgrabnie obracali się ze swoimi partnerami. W końcu kiedy każdy szedł równym rytmem ( dostaliśmy nawet pochwałę od Mcsztywnej która odpuściła Jamesowi ) zaczął się mój koszmar , czyli zamiana partnerów. Zazwyczaj trafiali mi się chłopcy pięć razy wyżsi , raz dla odmiany tańczyłam z chłopakiem który sięgał mi do brody ( dostałam ataku śmiechu ). Bezpłciowa muzyka nadal grała a ja obróciłam się na zamianę , czekając na kolejną nieznajomą twarz. No i oczywiście ponieważ bogowie mnie nie nawidzą trafiłam tym razem na Blacka. I to nie mojego przyjaciela. Zrobiłam przerażoną minę, nie wiedziałam czy uciekać, czy napluć mu w twarz a może strzelić plaskacza? Każda opcja wydawała się w miarę dobra. Przypomniałam sobie jednak o prośbie Remusa i zacisnęłam zęby.

Cała nadzieja w tym że to on zrobi którąś z wymienionych wyżej rzeczy. Nic bardziej mylnego. Na mój widok nie przestał się głupio szczerzyć wręcz przeciwnie , radośnie objął mnie w talii ( jak bardzo miałam ochotę obciąć mu te łapę nie jestem nawet w stanie wyrazić ). W pewnym momencie uświadomiłam sobie czemu. Lara monitorowała nas wzrokiem jakby chciała sprawdzić czy się nie pozabijamy. Uśmiechnęłam się do niej tępo i odwróciłam się do partnera tanecznego. Bezpłciowa muzyka zwolniła.
- Co ty odpierdzielasz ? - syknęłam do Blacka kiedy kiwaliśmy się w rytm tej bezrytmowej muzyki. Wzruszył ramionami i uśmiechnął się.
- Ależ nic Sylwestro, ja tylko z tobą tańczę. - gwałtownie okręcił mnie , tak że wydałam z siebie paniczny pisk zapominając żeby nawrzeszczeć na niego "nie nazywam się Sylwestra!"
- Okej , czekam tylko aż złamiesz mi nogę - prychnęłam. Pokręcił przecząco głową cały czas z uśmieszkiem na ustach.

Wtedy uzmysłowiłam sobie że nie tylko ze mną Lupin rozmawiał. To była większa konspiracja żeby połączyć Larę i tego gnojka. Remus za pewne kazał mu być miłym dla przyjaciółek blondwłosej, jednak bycie miłym na pokaz? Dziwne. Moja przyjaciółka nie jest głupia żeby uwierzyć że nagle się zaprzyjaźniliśmy.
Nagle uzmysłowiłam sobie że jedyną przeszkodą dla Blacka, żeby próbować poderwać Lars jestem.... Ja ! Gwałtownie obróciłam chłopaka tak jak on mnie wcześniej na co zareagował chichotem.
- To się powinno robić z kobietą Sylwestro, myślałem że wiesz - parsknął.
- Właśnie to robię z kobietą - warknęłam modląc się o kolejną zamianę. Wracając do moich przemyśleń oznacza to że on doskonale wie, że kiedy wciąż będziemy się tak żreć , Lara nigdy nie będzie jego dziewczyną. I tu miałam dwie opcje.

Albo mogłam zacząć być miła dla starszego Blacka ( fuj ) i pozwolić żeby był z Lars. Albo żreć się z nim jeszcze bardziej i nie dopuścić do ich związku tak żeby nie skrzywdził mojej przyjaciółki.

Wreszcie przyszedł czas zamiany, z ulgą wpadłam w ramiona Regulusa który przyglądał mi się z zatroskaną miną.
- Co się stało, wymęczył cię jakoś ? Jesteś strasznie blada - zarzucił mnie potokiem pytań.
- Nie wszystko okej - mruknęłam wciąż rozmyślając.
Wreszcie skończyły się te idiotyczne tańce i mogłam wrócić do dormitorium.

•••••••••••
Kiedy siedziałam na łóżku bawiąc się materiałem przygotowanej na bal sukienki do pokoju przez drzwi wleciała nieznana mi sowa płomykówka. Usiadła na krawędzi łóżka i zaskrzeczała głośno. Dźwignęłam się na łokciach i odwiązałam od jej nóżki liścik.

"Dzisiaj na wieży Astronomicznej o 19:00
S.B "

Zachłysnęłam się powietrzem i zaczęłam gwałtownie kaszleć kiwając się w przód i w tył.
Sowa wyraźnie nie wiedziała co ze mną zrobić więc poderwała się do lotu i zniknęła za drzwiami. Wciąż krztusiłam się powietrzem.
S.B??!!!!!??!! Uspokoiłam się na chwilę starając się myśleć że może ktoś inny o tych inicjałach mnie zaprosił. Drugą opcją było to że Black planuje na mnie morderstwo i chce mnie zrzucić z wieży. Bardziej prawdopodobne.

Zaczęłam się przechadzać po pokoju spanikowana zastanawiając się czy biec z tym do dziewczyn? A może ja zrzucę go z wieży zanim on zrzuci mnie? To w sumie logiczne rozwiązanie. Spojrzałam na zegarek ( jakimś cudem wciąż działał w Hogwarcie ) i przerażona odkryłam że jest 18:50.
Musiałam podjąć szybką decyzję czego nie cierpiałam. Wzięłam parę głębokich oddechów i wyleciałam z dormitorium upewniając się że mam ze sobą różdżkę. W końcu szansa zamordowania Syriusza Blacka nie może być zmarnowana.
Wbiegłam na wieżę dysząc i sapiąc ( słabo u mnie z kondycją ) , zatrzymałam się pochylając się do przodu żeby pozbyć się kolki.

Kiedy podniosłam głowę do góry ujrzałam Blacka opierającego się o słup. Zapragnęłam z tamtąd uciec ale wiedziałam, że nie mam już odwrotu.


                                                            °°°°°°°°°°°°°°


Szczerze to nie wiem co ja odpierdzieliłam z tym rozdziałem ale pisałam go o czwartej w nocy pozdro.


Silver snake // Era HuncwotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz