Rozdział 8

394 18 97
                                    

Dni zaczęły płynąć szybciej, a noce stały się intensywniejsze

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Dni zaczęły płynąć szybciej, a noce stały się intensywniejsze.

Było wcześnie rano. Leżeli razem w łóżku w mieszkaniu Damona na obrzeżach miasta. Elena wtulona w jego bok, podczas gdy on już nie spał. Nauczony porannego wstawania, nie umiał spać długo, tak, jak ona, ale lubił spędzać ten czas, patrząc na nią. Na to, jak zwinięta w kłębek spała z uchylonymi ustami, włosami rozsypanymi na poduszce i czołem przytkniętym do jego ramienia. Przyglądał się jej dłoniom zwiniętym pod brodą i rzęsom tak długim, że chyba w życiu nie widział nikogo, kto by takie posiadał i zastanawiał się, co robi w jego łóżku ktoś tak piękny.

Trwało to już jakiś czas, gdy spędzała u niego noce i zaczął się martwić o to, co mówi w domu? Dokąd znika? Z kim?

Nie martwił się sobą, ale nią. Nie chciał, żeby miała kłopoty.

Pragnął jej i z każdym dniem chciał czegoś więcej. Coraz bardziej zdawał sobie sprawę, że ona jest tą kobietą, z którą chce spędzić resztę życia. Nie wiedział, skąd o tym wiedział, ale był o tym przekonany, jak również o tym, że mają przed sobą kilka przeszkód. W chwili, gdy o tym pomyślał, jak za dotknięciem magicznej różdżki odezwał się jego telefon. Przyszła wiadomość. Wziął go do ręki i odczytał.

"Jutro. Pamiętaj. K"

— Kim jest K? — zapytała rozespanym głosem Elena.

Damon drgnął.

— Nikt taki. Jeden z wykładowców. — odpowiedział i odłożył telefon na szafkę. — Śpij, to jeszcze nie twoja pora na wstawanie. — powiedział do niej cicho i pocałował ją w czoło.

Przymknęła powieki i westchnęła zaspana.

— Może K, jak kochanka? — zadrwiła, pocierając oczy, a on parsknął śmiechem.

K na pewno nie była jego kochanką. Co to, to nie.

Pomyślał, że to idealny moment na to, na co brak mu było odwagi od kilku dni.

— Nie bądź głuptasem — okpił ją. — To raczej K jak KLUCZ — zasugerował, odwracając sytuację na swoją korzyść.

Elena uniosła głowę z poduszki i zmarszczyła brwi pytająco. Usta miała wciąż nabrzmiałe od snu i według Damona wyglądała słodko.

— Klucz? Jaki klucz? — zapytała z zamkniętymi oczami.

Damon odwrócił się na chwilę i wyciągnął z szuflady klucz przewiązany czerwoną, satynową wstążką. Odwrócił się znów do Eleny, ułożył na boku wśród szeleszczącej cicho pościeli i wyciągną klucz w jej stronę.

— Dla ciebie. Chciałbym, żebyś go miała. — powiedział miękko, a na twarzy miał wypisaną niepewność i wydał się Elenie strasznie śmieszny.

Bał się? Owszem. Wszystkiego, co dotyczyło Eleny i jego wobec niej deklaracji, bo klucz był deklaracją i Elena o tym wiedziała. Postanowiła to, jak zwykle wykorzystać i nieco poznęcać się nad Damonem. Był według niej strasznie słodki z tą niepewnością na twarzy.

— Co to za klucz? Do piwnicy? — zadrwiła.

Przewrócił oczami, tak jak lubiła najbardziej, a potem popatrzył na swoje dłonie. Potem znów zerknął na nią, a jej oczy śmiały się z niego drwiąco.

— Jesteś paskudna, wiesz o tym? — zapytał i parsknął śmiechem, speszony.

Był skrępowany, że ona tak z niego drwi i niepewny w tej chwili już zupełnie. Nie wiedział, jak ma się zachować, dlatego jedyne co przyszło mu do głowy, to ją pocałować. Uniósł się na łokciu i pochylił w jej stronę, ale ona się odsunęła.

— Nie całuj mnie, mam nieumyte zęby wariacie — zaśmiała się i zasłoniła usta dłonią.

— Wiesz gdzie to mam? — zapytał hardo i chwycił ją za talię.

Przyciągnął ją do siebie mocno, a potem położył się na niej. Chwycił ją za nadgarstki i siłą przytrzymał jej ręce. Pocałował ją w usta, ale ona wciąż chichocząc, nie odwzajemniła pocałunku, tylko zacisnęła wargi. Przestał ją całować.

— Więc? Co to za klucz? — zapytała.

Znów przewrócił oczami.

— Do mieszkania. Głupio pytasz — powiedział urażony.

Elena rozejrzała się na boki.

— Gdzie on jest? Mój klucz! Już go zgubiłeś? — powiedziała żartem, ale oskarżycielsko, bo klucz faktycznie zaginął w pościeli.

Damon, wciąż leżąc na Elenie, podrzucił kilka zwojów kołdry i klucz sam wpadł mu w rękę.

— Proszę, księżniczka chce, to ma — powiedział żartem i znów chciał dać jej klucz.

Wyciągnęła rękę po klucz, ale on cofnął swoją i go nie złapała.

— Za buziaka, inaczej nie dostaniesz — zagroził.

Elena owinęła ramiona wokół jego karku i przyciągnęła go do siebie. Pocałowała.

— Teraz oddaj mój klucz — zażądała.

Wręczył jej go, a ona zrzuciła Damona z siebie i schowała klucz pod poduszką. Odwróciła się do Damona plecami i ułożyła wygodnie.

— Ej — powiedział do niej z pretensją. — Liczyłem na coś więcej.

— Ja już dostałam, co chciałam, teraz idę dalej spać, jest ósma rano, to środek nocy, a tobie zapewne chce się kawy — zachichotała, a on się uśmiechnął.

Pocałował ją w gołe ramię i wyszedł z łóżka.

EVER AFTEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz