Dni płynęły, a Elena zniknęła z mieszkania Damona, jak mgła o poranku. Nawet jej zapach nie został.
Damon nie zadzwonił do niej ani nie napisał. Miał poważną rozmowę z Alarickiem. Czuł się jak nikt. Zawiódł.
Zawiódł na całej linii. Tylko jej walizka, którą porzuciła u niego w mieszkaniu, dawała mu nadzieję, że jeszcze ją zobaczy, ale nie zobaczył.
Zniknęła.
Pewnego dnia Damon, wracając do domu, ściskał w dłoni wyrok sądu i odpowiedź w sprawie habilitacji. Sprawy zbiegły się, jedna z drugą.
Był zły. Wściekły wręcz. Wszystko zaprzepaścił. Stracił. Ale nie na habilitacji mu zależało ani na wyroku sądu. Najbardziej zły był na siebie, że stracił przez to wszystko Elenę. Gdyby mu się udało, nie mówić o rozwodzie jeszcze dosłownie dwa tygodnie, dziś byłoby po kłopocie. Wcześniej nawet nie przyszło mu na myśl, że to może być tak ważne. Tłumaczył jej, że to zamierzchła sprawa i dziś już bez znaczenia, ale nie chciała mu wierzyć. On i Katherina rozstali się pięć lat temu, a z rozwodem zwlekali, bo pracowali na jednej uczelni. Nie chcieli plotek, przed czym przestrzegał Rektor, więc chcąc zachować pracę i stanowisko, oboje zgodzili się, że poczekają do momentu, aż któremuś z nich będzie rozwód potrzebny. Poza nimi i ludzi na Uczelni, na której pracowali, nikt o ich małżeństwie nie wiedział. Pobrali się młodo i po kryjomu. Najgłupsza rzecz ją Damon w życiu zrobił, ale cóż, stało się i kropka. Po latach trzeba było wybrnąć.
Potrzebującą nagle okazała się Katherina. Potrzebowała rozwodu i... pieniędzy. Wystąpiła o rozwód z orzeczeniem o winie, a Damon nie chciał za żadne skarby przegrać, bo niby dlaczego miał jej dać połowę swojego majątku i jeszcze przypłacić to reputacją?
Teraz sprawa miała się zgoła inaczej.
Na cóż był mu wyrok Sądu, orzekający o jego niewinności, skoro on i tak czuł się winny. Był winny. W innej sprawie niż rozwód, ale był winny.
Co mu z habilitacji, skoro nie chciał już nigdy prowadzić konsultacji ze studentami, bo nie czerpał z tego satysfakcji. Swoją pierwszą i jedyną studentkę, którą miał poprowadzić do sukcesu, stracił, a jej książką zaopiekować się miał teraz ktoś inny.
Wspiął się po schodach na czwarte piętro i otworzył drzwi kluczem. Zorientował się, że przyszła Elena, bo były zamknięte tylko u góry.
Serce ścisnęło mu się boleśnie, bo pomyślał, że będzie musiał ją oglądać, jak odchodzi. Zacisnął na chwilę powieki i popchnął drzwi.
W środku było cicho.
Wszedł do kuchni, a Elena siedziała przy stole. Znów zapłakana. Walizka, którą wcześniej zostawiła, stała obok. Elena szybko otarła łzy, żeby Damon ich nie widział. To ją upokarzało, ale ból był nie do zniesienia. Ufała mu, przez cały ten czas, a on ją tak podle okłamywał. Czuła się wręcz zdradzona. Nie wierzyła już w jego słowa, choć wielokrotnie ją zapewniał, że nie chciał i kłamstwo nie miało intencji ukryć jego zamiarów. Miał czyste intencje, ale ona i tak czuła, że to nie w porządku. Miała rację. Nie był uczciwy.
Damon zacisnął szczękę i chciał wyjść, ale w ostatnim momencie przypomniał sobie, że trzyma w ręku argument, który chciałby, żeby zobaczyła. Wciąż łudził się, że jest na tyle dojrzała, a zarazem niedojrzała, żeby docenić to, co chciał jej udowodnić.
Rzucił na blat stołu zarówno wyrok Sądu, jak i odpowiedź w sprawie habilitacji. Papiery rozsunęły się na stole prosto jej pod nos.
Elena, chcąc nie chcąc rzuciła na nie okiem, a potem wbiła w nie wzrok, czytając raz jeszcze. Oczy otwarły się jej szeroko.
— Coś ty narobił? — zapytała z niedowierzaniem i jednocześnie oburzeniem.
Damon odwrócił się do niej z grymasem na twarzy.
— Chciałem ci udowodnić? Chyba tak. Więc proszę, masz swój dowód — powiedział kpiąco i czuł przy tym satysfakcję.
Elena wzięła papiery do ręki. Przejrzała je uważnie i znów spojrzała na niego. Grymas wykrzywił jej twarz tak, jak jemu przed chwilą.
— Dlaczego tak zrobiłeś! — wydarła się na niego.
Damon podszedł do niej szybko i zawisł nad nią z groźną miną. Czuł przewagę, ale już nie chciał zwyciężyć. Chciał, tylko żeby mu uwierzyła.
— Bo jesteś młoda i głupia i tego potrzebowałaś, a ja zgłupiałem tak samo bardzo i bardzo chciałem ci to dać, teraz rozumiesz? — wysyczał przez zęby.
— Niby co? — zapytała, prawie piszcząc.
— Dowód! — wykrzyczał jej w twarz. — Chciałaś dowodu, więc masz! Przyznałem się do romansu z TOBĄ i Sąd orzekł rozwód o mojej winie, choć masz z tym rozwodem tyle wspólnego co z zeszłorocznym śniegiem! Przyznałem się też komisji i moja habilitacja została wstrzymana, a potem dostałem odmowę, bo moje zachowanie jest nieetyczne! Mam romans z uczennicą! Z TOBĄ! Rozumiesz! Ale ja mam to gdzieś! W dupie mam habilitację i rozwód, bo nie mam ciebie! ALE TO WCIĄŻ ZA MAŁO! DLA CIEBIE! Przyznałem się, że cię kocham Elena, straciłem wszystko! A ty jesteś niewzruszona! — wykrzyczał jej i poczuł ulgę.
Tego było mu trzeba. Uwolnić się od tego ciężaru. Naprawdę miał gdzieś habilitację i rozwód, to były mało istotne rzeczy. Był w takim wieku, żeby to zrozumieć i nie boleć nad straconą szansą i poszlakowaną opinią, ale też w takim wieku, w którym wiedział, że jeśli dziś opuści go ona, to już nigdy z nikim nie będzie. Zostanie sam, a tego nie chciał. Za żadne skarby nie chciał być samotny. Bez niej.
Echo jego słów rozeszło się i zamilkło, a on westchnął z ulgą i popatrzył na Elenę krytycznie. Chyba zwariował, ale przeszło mu przez myśl, że może ona wcale tego nie chce. Może to on jest głupi i niedojrzały. Już sam nie wiedział. Chyba oszalał. Zagubił się i oszalał.
— A może ty mnie nie kochasz? — zapytał cicho, ale z oskarżeniem. — Powiedz wprost. Wstydzisz się mnie, że jestem tyle starszy i chcesz dać sobie ze mną spokój. — przyznał się wreszcie do swoich największych obaw, dławiąc się każdym słowem, bo niepewność zalewała go jak trucizna i wiązała mu gardło w supeł.
Elena podniosła na niego zdziwione oczy, a on ze wstydu opuścił swoje na blat, wodząc po nim palcem.
— Ojciec odwrócił się od ciebie przeze mnie. Czuję się winny, jeśli chcesz wiedzieć i zrozumiem, że to z tych powodów chcesz odejść, ale na Boga, nie z powodu, że nie powiedziałem ci o moim rozwodzie, Elena. Ja cię wciąż kocham, bezwarunkowo, tak samo, niezmiennie, z rozwodem i bez niego, rozumiesz? Mój rozwód to była formalność, która ciągnęła się za mną od kilku lat, bo nie znajdowałem na nią czasu, zrozum. Nie chciałem ci mówić, bałem się, przepraszam za to, że ci nie ufałem i za to, że się bałem i za wszystko, o co chcesz mnie oskarżyć, kurwa, tylko nie odchodź. Proszę. — mówił jak nakręcony i było mu strasznie głupio z tego powodu. — Pomyśl, że gdyby nie ten głupi rozwód, NIGDY byśmy się nie spotkali! Elena, ja bym tu w życiu nie przyjechał!
Istotnie tak było, wyjechał z Nowego Yorku, bo to groziło plotkami, gdyby został na uczelni z byłą żoną.
Miał jednak wrażenie, stojąc tu przed Eleną, że się kompromituje, bo ona jest za młoda, żeby zrozumieć, że jemu po prostu na niej zależy i nie ma w tym żadnych ukrytych powodów.
Był na nie za stary. Nie był w wieku, w którym zależało mu na liczbie kochanek. Był w wieku, w którym mężczyzna wie, że jedna kobieta to wystarczająco dużo.
Elena stała pochylona i patrzyła na dokumenty. Nie wierzyła, że poświęcił jej aż tyle. Sama już nie wiedziała, co czuje, prócz tego, że było jej niesamowicie przykro z powodu wątpliwości Damona w jej uczucie do niego.
— Okłamałeś mnie — powiedziała cicho.
— Boże, ty znowu to samoooo — wyjęczał i chwycił się za głowę.
— A teraz jeszcze chcesz wmówić mi, że ja też jestem oszustką — jęknęła, bo znów była bliska płaczu.
Czuła, że niczego już nie rozumie. Czuła się osaczona, zdradzona i oszukana i żadne jego słowo nie potrafiło tego bólu złagodzić, choć je rozumiała i przekonujące było to, że faktycznie nigdy by się nie spotkali, gdyby nie ten cholerny rozwód.
— Ja cię też kocham Damon, bardzo, prawdziwie, ale nie wiem jak ci wybaczyć, nie potrafię tego, to mi się nie mieści w głowie, chciałabym cię ukarać, JA, a nie komisja ani Sąd, JA, a nie wiem, jak inaczej to zrobić jak tylko odchodząc od ciebie, ale wtedy ja też ponoszę karę, ale moje poczucie godności ma się wtedy lepiej, choć serce mnie wciąż boli i czuję się samotna. Muszę wrócić do domu, bo nie mam dokąd pójść, a tam czeka na mnie Alaric, który ma wypisane na twarzy "A nie mówiłem?". Boję się, nie chcę tam wracać, chcę z powrotem tego Damona, którego poznałam i tego, któremu ufałam. Nie tego, który kłamał. Nie rozumiem tego, a bardzo bym chciała zrozumieć. Nigdy czegoś takiego nie przeżyłam. Nigdy nikogo nie kochałam i nikt mnie tak nie okłamał. Nie wiem, co mam zrobić, czuję się zagubiona — wyłuszczała mu słowo po słowie, a łzy znów zaczęły płynąć jej po policzkach.
Wiedział, że jej słowa rozsadzą mu najpierw serce, a potem głowę, jeśli potwierdzi jego przypuszczenie, ale musiał znać odpowiedź. Dostał ją. Kochała go, ale nie radziła sobie z upokorzeniem, które jej zgotował. Nie wiedział, czy robi dobrze, ale podszedł do niej i objął ją najczulej, jak potrafił. Pocałował w czoło, a ona mu na to pozwoliła i zapadła się w jego ramionach. Wtuliła w jego pierś, w której teraz serce waliło jak oszalałe. Nie chciałby jej stracić za nic na świecie.
— Oddałbym wszystko, żebyś mnie nigdy nie spotkała — powiedział cicho.
— A ja nie — powiedziała stłumionym przez jego ramię głosem. — Nie chcę odchodzić, ale nie umiem znaleźć wytłumaczenia, dlaczego. — rozpłakała się jeszcze bardziej.
— A może dlatego, że miłość jest niewytłumaczalna? — zapytał. — Może dlatego, że ty kochasz mnie, a ja kocham ciebie, choć nigdy nie powinniśmy się pokochać?
Przytaknęła tylko skinieniem głowy.
***********************************************************************************************
Taki koniec. Jak się Wam podobał?
Koniecznie dajcie znać w komentarzach. Choć wydaje mi się, że po DURO, nic już nie będzie takie samo i wystarczająco dobre :D
Pamiętajcie o Insta.
Do jutra.
Sev.
CZYTASZ
EVER AFTER
Hayran KurguNie zawsze romans z nauczycielem to tylko konflikt w statusie. Konfliktem samym w sobie bywa przede wszystkim wiek, który wymaga od niej większej dojrzałości, a od niego więcej cierpliwości. Sprawdź czy Damon i Elena znaleźli w sobie te cechy.