Rozdział 2

407 20 113
                                    

#czytaj

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

#czytaj

Była połowa października. Bardzo chłodnego trzeba dodać i Elena, idąc przez kampus bardzo szybkim krokiem, aby umknąć przed chłodem, zastanawiała się, jakie zajęcia ma jako następne. Palce u rąk miała zmarznięte i było jej okrutnie zimno na całym ciele, więc ani myślała, aby wyciągać ręce z kieszeni, a co dopiero rozkład zajęć z torby. Czuła w podświadomości fizyczny ból, gdy myślała o tym, jak zgrabiałe od chłodu palce nie radzą sobie z suwakiem torby i do jej myśli znów momentalnie dołączył główny bohater jej książki, starszy z braci, o których pisała, żołnierz Konfederacji. Całe rano o nim myślała i teraz znów nawiedził jej myśli. Czy cierpiał równie podobne zimno w okopach podczas pierwszej wojennej zimy, którą spędził jeszcze wtedy na froncie, gdy musiał zziębniętymi palcami naciskać cyngiel strzelby? Przeładowywać broń i obracać w zziębniętych dłoniach małe pociski?

Pomyślała, że to będzie dobre pytanie na konsultacje. Pogoda. Niby głupi temat, ale jeśli się chciało być wiarygodnym, to takie aspekty jak łagodna czy mroźna zima, również miały znaczenie. Zwłaszcza w książce odzwierciedlającej fakty.

Idąc wciąż pospiesznie w stronę głównego budynku i wtulając się w swój szal policzkami, nie zwracała na nikogo uwagi pochłonięta myślami o starszym z braci, żołnierzu Konfederacji i o zimnie, które zapewne cierpiał tak, jak ona teraz, albo i gorzej. 

Tak, zdecydowanie gorzej, bo w dodatku bojąc się o własne życie. — przytakiwała sobie w myślach. 

Sądziła, że ma przed sobą nudne wykłady z literatury angielskiej i cieszyła się na nie, bo miała przed sobą półtora godziny, podczas której znów mogła pofantazjować o kolejnym rozdziale i wpleść do niego jeszcze kilka wersów. Literaturę angielską bowiem, opanowała do perfekcji jako czternastolatka, dzięki Alarickowi rzecz jasna i teraz nudziła się na tych zajęciach jak mops, ale nie była tego do końca pewna, czy to właśnie te zajęcia ma jako następne. Postanowiła jednak, że sprawdzi plan, dopiero gdy będzie w budynku. Teraz nie było o tym mowy. Było za zimno i współczuła starszemu bratu z całego serca, że w takich warunkach musiał walczyć na froncie.

— Elenaaa! — usłyszała za sobą głos. — Elenaaaa! — usłyszała go po raz drugi i była pewna, że to starszy z braci woła ją biegnąć przez pole bitwy.

Tylko po co? I co ona robiła na froncie w 1861 roku?

To był ten moment, w którym Elena wiedziała, że czas się opamiętać. Fikcja zlewała się z rzeczywistością i czas było się obudzić. Często doświadczała tego stanu pomieszania, dlatego przystanęła i rozejrzała się szybko wokoło i kiedy zorientowała się, że na chodniku prowadzącym do budynku głównego jej uczelni, a nie na froncie, gdzieś pod Atlantą wraz z generałem Shermanem i nie pokonuje Johnstona i Hooda, aby ją zdobyć, choć to było dużo później niż w 1861 i skarciła się za to w myślach, usłyszała raz jeszcze swoje imię za plecami. Odwróciła się i zobaczyła dwie swoje koleżanki, które biegły właśnie w jej stronę. Przywitała je uśmiechem, a gdy obie podbiegły do niej zdyszane, przytuliła krótko.

EVER AFTEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz