Fëanor jeszcze raz się zawahał. Przecież równie dobrze mógł wrócić i sam wygonić to przedziwne stworzenie. Jednak Nerdanel powiedziała, że jeśli nie da tego zrobić sprawcy wypadku, to nigdy nie będzie mieć córki. Będziesz śmierdział, jak to coś. Akurat. Ale dla dziewczynki może się poświęcić i przyjść do najgorszego wroga tego świata - Melkora, którego z całego serca nienawidził. Już wyciągał rękę, aby zapukać do drzwi, kiedy niespodziewanie (jak podpalenie przez niego statków) się otworzyły.
— Curufinwë, co ty tutaj robisz? Nigdy bym się tutaj ciebie nie spodziewał — oznajmił, wcale nie zaskoczony przybyciem elfa, Morgoth.
— Nie udawaj, że nie wiesz — wywrócił oczami najstarszy syn Finwëgo.
— Co udawać? Wyjaśnij — próbował ukryć rozbawienie Valar.
— Zabierz to czarne coś z mojego domu — westchnął ciężko twórca Silmarilli.
— Mów zrozumiale, bo nie rozumiem — rzekł Ainur.
— Ty niczego nie rozumiesz. Idź i zabierz to od mojej rodziny.— Wytłumacz, do... do drzewa jasnego! - krzyknął zdenerwowany Melkor.
— Jest u mnie jakiś zwierzak, który chodzi po domu oraz... wytwarza nieprzyjemne zapachy, które śmierdzą tak, jak ty. Idź i zabierz co coś, bo nie wytrzymam — warknął Fëanor.
— Ja pięknie pachnę, wypraszam sobie. Ale spełnię twoją prośbę, przecież jesteśmy przyjaciółmi, prawda? — uśmiechnął się, co zirytowało syna Finwëgo do (prawie!) granic możliwości.
— Nieprawda.***
— Mamo, brat się ze mnie śmieje... i z koników też! — poskarżył się wysokiej, rudowłosej elfce Curufin.
— Morifinwë? No tak, jak zawsze. Porozmawiam z nim poważnie — rzekła Nerdanel. — Co dokładnie mówił?
— Że koniki są głupie i jak mogę je lubić i że jestem do niczego i w ogóle — pociągnął nosem mały Atarinkë.
— Nie martw się, dostanie karę, z pewnością. A teraz już zmykaj — powiedziała, po czym z rozbawieniem pokręciła głową. Ile z nimi mam, pomyślała.Uchyliła drzwi do sypialni, w którym znajdował się skunks. Szybko je zamknęła, czując nieprzyjemną woń. Biedny Celegorm, będzie musiał się na długi okres czasu przenieść do pokoju brata. Z pewnością będzie marudził - w końcu ma tam całą (oraz trzy czwarte!) półkę kosmetyków, które teraz będzie trzeba wyrzucić. No cóż, mówi się trudno. Kupi się nowe.
***
— Osobiście uważam, że tamta pieśń jest o wiele lepsza — skomentował po zaśpiewaniu Kano.
— Dla mnie nie ma różnicy. Są bardzo ładne — wzruszył ramionami Maitimo.
- Dziękuję. Nie miałeś iść dzisiaj do Fingona? - zapytał Maglor.
— Przełożyliśmy spotkanie. Z różnych powodów — odparł Russandol.
— Mhm... — Makalaurë zmarszczył brwi i przyjrzał się bratu.— Co jest?
— Widziałeś Tyelko? — zamyślił się Kanafinwë.
— Biega po lasach z przyjaciółmi, jak zwykle, dlaczego pytasz? — odpowiedział.
— Nie mów mi, że zostałeś tylko po to, aby mi pomóc. Poradziłbym sobie z młodymi, jest ich tylko dwoje — westchnął Maglor. — A przynajmniej na razie.
— Widziałem Curufina skarżącego na Moryo, jesteś pewien? — wtrącił Maitimo.
— Dziękuję...***
Wczesnym wieczorem do Tirionu zawitał Melkor przyprowadzony przez Fëanora. Wspominany wcześniej elf, zasłaniał swoją twarz najlepiej, jak umiał – nie chciał, aby Ñoldorowie myśleli, że kłamstwa Valara są prawdą. On sam wytwarza te piękne rzeczy, bez pomocy jakiegoś Ainura!— To będzie szybka akcja — powiedział Curufinwë przed domem. — Idziemy, zabierasz zwierzaka i wracasz.
— Oczywiście, oczywiście. Nie ma co sie tak martwić, mój przyjacielu — rzekł rozbawiony Melkor, na co syn Finwëgo wywrócił oczami.
— Nie jestem twoim przyjacielem.Razem weszli do budynku, nie zamieniając już żadnego słowa. Fëanor prowadził wroga do pokoju, w którym zostało uwięzione zwierzę. Po drodze na nikogo się, na szczęście, nie natknęli. Jedynie przy zamkniętych drzwiach czekała na nich Nerdanel.
— Witam szanowaną panią! — przywitał z entuzjazmem elfkę Morgoth.
— Melkor — warknął Curufinwë.
— Ja. Przywitać sie nawet nie pozwolisz? — uśmiechnął się szeroko Valar.
— Dobry wieczór — odpowiedziała rudowłosa córka Mahtana, na co jej mąż wysłał jej spojrzenie typu "I ty przeciwko mnie?"
— Jaka wychowana! Dobrze, zatem gdzie to czarne stworzenie jest? — zadał pytanie Ainur.
— W tym pokoju — Fëanor wskazał na drzwi.Melkor z bananem na twarzy przeszedł przez próg. Chwilę później wpadł na korytarz, kaszląc i kichając.
— To jednak nie moje, do widzenia! — krzyknął i uciekł (tchórz!) z miejsca zdarzenia.Para spędziła chwilę czasu, gapiąc się w punkt, gdzie ostatnio widzieli Morgotha. Po chwili Curufinwë, wielce zdenerwowany, wszedł do środka, nie zważając na groźbę żony.
— Dobrze zatem, nie będziesz mieć córki! — krzyknęła do elfa Nerdanel, po czym oddaliła się.W tym samym czasie syn Finwëgo, nie zważając na nieprzyjemny zapach, tulił do siebie – jak się później okazało – skunksa.
— To chyba najsłodsze, co w życiu zobaczyłem.***
— Tato, Moryo mi dokucza
— pociągnął za rękaw ojca Curufin.
— To powiedz mu, że żółwie są głupie — rzucił Fëanor.*****
CZYTASZ
Stajnia 𝖠̶𝗎̶𝗀̶𝗂̶𝖺̶𝗌̶𝗓̶𝖺̶ Edoras
FanfictionOne-shoty, headcony, talksy, memy... Wszystko związane z uniwersum Tolkiena. Zrobione by ja, jednak moja kreatywność jest bardzo niska, więc niektóre (podobne) rzeczy mogły powstać kiedyś, przez kogoś innego. STAJNIA AUGIASZA - miejsce zaniedbane, g...