Rozdział XI - Nóż

17 2 1
                                    

      Skinandi wgryzła się w złoty owoc i oblizała usta, po czym zaczęła go przeżuwać. Starała się nie zwracać uwagi na mierzący wzrok taurenki i mężczyzn, którzy co chwilę posyłali sobie pojedyncze spojrzenia. Podczas kolacji zamienili ze sobą zaledwie parę słów, a dziś jeszcze żadnego. Białowłosy nawet jadł wolniej niż zwykle i dziewczyna miała ochotę po prostu odejść, ale nie miała zamiaru zrezygnować z owoców. W końcu nie wiedziała, kiedy znów będzie miała okazję je jeść. One były większą niewiadomą niż to, w jaki humorze obudzą się dzieci... Przełknęła porcje jedzenia czując przybijające uczucie. Czy ona tęskniła za Tsaoną i całą resztą? Nie czuła się tak nawet po opuszczeniu domu. Tęsknota za siostrą czy matką była zupełnie inna, a teraz...
- Nie smakuje ci? - Głos trolla wybił ją z zamyślenia. Zdała sobie sprawę, że patrzy się tępo w owoc. Zaprzeczyła ruchem głowy i przeniosła na niego spojrzenie.
- Myślę o Tseone i dzieciach.
- Za bardzo się do nich przywiązałaś - stwierdził, a elfka zmarszczyła brwi. - Nie przywiązuj się do osób, których więcej możesz nie spotkać - dodał i gryzł się w pajdę chleba.
- Zapamiętam, żeby się do ciebie nie przywiązywać...
- I nawet nie próbuj! - wtrąciła się Vasi, nim modrowłosa zdążyła dokończyć. Ta odetchnęła lekko, a wtedy do głosu doszedł pół elf.
- Skoro musimy podszkolić Skinandi, to powinien się tym zająć jeden z nas. - Skierował swoje słowa do niebieskoskórego.
- Mam rozumieć, że ty zgłaszasz się na ochotnika? - spytał Kidlat przenosząc na niego wzrok.
- Ty musisz mieć czas dla Vasi, a ja nie mam nic do roboty. - Posłał elfce uśmiech widząc, że przeskakuje spojrzeniem z jednego na drugiego. Zaczął się zastanawiać, po co ich tak obserwuje. Była skupiona, a jej ciało było napięte jak struna. Była tak naiwna i bezbronna jak mu się wydawało? Czy może się pomylił?
- Dziś ja się nią zajmę. - Wstał i otrzepał spodnie.
- Nie jest twoją własnością. Nie masz prawa decydować za nią - odpowiedział Okara ze zwycięskim uśmiechem.
- Skinandi... - Elfka uniosła spojrzenie na mężczyznę. - Zjedz i znajdź mnie w lesie.
- Dobrze.
- Ale... - Cała pewność siebie umknęła z rudowłosego.
- Nie zauważyłeś obroży na jej szyi? - Uniósł kąciki ust i zaczesał białe włosy do tyłu. - To że jej nie pieprzę, nie znaczy, że do mnie nie należy - dodał i odszedł. Modrowłosa wgryzła się w owoc po raz kolejny. Teraz była pewna, że troll nie ufał mężczyźnie za grosz. Tu też miała grać jego niewolnice. Przełknęła jedzenie czując skórzany pasek na gardle. Czy powinien jej ciążyć? Czy bycie niewolnicą niebieskoskórego, to obelga? W końcu, gdyby nie on już dawno nie żyłaby.
      - To prawda?! - prawie krzyknęła taurenka, a fioletowoskóra zmarszczyła brwi i przeniosła na nią spojrzenie.
- Nie noszę jej dla ozdoby. Jest okropna - odpowiedziała i przeniosła wzrok na mężczyznę, który nie spuszczał z niej spojrzenia.
- Powiedz... - Dziewczyna nachyliła się do elfki. - Naprawdę nic między wami... - Nie skończyła, bo Skinandi wstała.
- Zapytaj swojego mężczyzny, jeśli cię to interesuje. Ja nie byłam i nie będę mu wierna. Nie mam takiego obowiązku. - Odeszła słysząc z sobą niezadowolony głos Vasi. Uśmiechnęła się wrednie czując, że to ona zwyciężyła bitwę całej tej trójki. Zasiała ziarno niepewności i dała do zrozumienia pół elfowi, że nie jest jedynym facetem na ziemi. Do tego przysporzyła niewygodnych pytań białowłosemu. Czuła satysfakcję ze swojej gry. Musiała być kobietą stojącą nad mężczyznami. Dać im zasmakować odrobiny, a później uciąć wszystko, żeby chcieli więcej. Czyż wtedy facet nie będzie robił wszystkiego, by znów móc skosztować choć tej odrobiny? Czyż taurenki też tak nie robiły? Nigdy nie potraktowałaby tak Ibwe, ale ci dwaj to inna sprawa. Okara myślał, że już ją zdobył. Że słodkie słówka sprawiły, że owinął ją sobie wokół palca i miał na wyłączność. Przez noc przemyślała sobie wiele i uczucie przyjemności, które pojawiało się przy nim, znikało tak szybko jak się pojawiało. Było chwilowe, niestałe i on był dla niej tym samym. Mężczyzną, który przez chwilę pojawił się w jej życiu. Co do Kidlata... Tu sprawa była bardziej skomplikowana.
      Skinandi stanęła na przeciwko białowłosego i od razu dostrzegła jego mierzące spojrzenie.
- Coś nawywijała? - Podszedł do niej i stanął tuż przed nią. Jej kąciki ust uniosły się lekko, a oczy wręcz błyszczały.
- Nawywijałam? - dopytała, a troll złapał ją za podbródek i pochylił się, żeby ich twarze były bliżej siebie. - Nie dałam odpowiedzi na to, co ty sam zacząłeś. - Dodała, a mężczyzna zaśmiał się lekko.
- Chcesz namieszać, czy dać do zrozumienia Okarze, że to ty bawisz się nim?
- Czemu nie upiec dwóch pieczeni na jeden ogniu? - szepnęła, a niebieskoskóry uśmiechnął się wrednie, czując swojego rodzaju satysfakcję. Był pewien, że u taurenów zakiełkowało to, co on w niej zasiał. - Odpowiesz mi na jedno pytanie? - Troll skupił wzrok na jej oczach. W jednej chwili spoważniały.
- To zależy, co to za pytanie.
- Uważasz mnie za swoją niewolnice? - spytała, a jej oczy badały jego twarz. Patrzyła na napięcie mięśni i jego tęczówki. Pochylił się jeszcze niżej, a czubki ich nosów zetknęły się.
- Nie, ale należysz do mnie. - Przejechał palcem po jej policzku. - Baw się pół elfem jeśli chcesz. Baw się każdym, jeśli sprawia ci to przyjemność, jednak jeśli zażądam, żebyś szła przy moim ramieniu, nie odmówisz mi. - Uniósł kąciki ust widząc zagubienie w jej oczach. Nie wiedziała jak rozumieć jego słowa. Znowu schlebiała sobie, czy raczej powinno to schlebiać jemu, że mroczna elfka brała go pod uwagę? - Chce, żebyś była moją towarzyszką. - Cofnął się. - Dotrzymywała kroku, gdy opuszczę to miejsce. - Modrowłosa zamrugała zdziwiona. Nadal miała za dużo myśli i wątpliwości co do wybrzmienia jego słów, ale nie mogła teraz nad tym rozmyślać.
- To mogę ci obiecać. - Kidlat uniósł brew. - Będę twoją towarzyszką w podróży, gdy będziesz tego chciał. Nie licz jednak na nic więcej.
- Nie liczę - zaśmiał się pod nosem i wyciągnął mały nóż z tylnej kieszeni. - To dla ciebie. - Wystawił pochwę w jej stronę, a dziewczyna spojrzała na niego pytająco. - Musisz mieć nóż, który wbijesz mi w serce, gdy znudzi ci się moje towarzystwo.
- Już ci mówiłam, że to nie jest śmieszne - powiedziała niezadowolona i splotła ręce na piersi.
- To inaczej. - Znów do niej podszedł i włożył nóż w jej dłoń. - Wbij go Okarze tam, gdzie go zaboli najbardziej, jak zrobi coś, czego nie będziesz chcieć. - Uśmiechnął się i od razu dostrzegł jak jej kąciki ust również się unoszą.
- Wredny troll - szepnęła i nie zareagowała, gdy ułożył dłonie na jej biodrach.
- Gdybym ci nie dogryzał, już dawno znalazłabyś sobie innego. - Przyciągnął ją do siebie i jedną dłoń przeniósł na jej krzyż.
- Aż tak mi ufasz, że nie boisz się, że nóż się wbije w twoje ciało? - spytała i stanęła na palcach. Jej dłonie oparły się na jego piersi, a usta niemal stykały z jego. - Czy może ktoś nas obserwuję, a ty chcesz mu dogryźć?
- Spostrzegawcza bestyjka - zaśmiał się, a elfka odsunęła się od niego.
- Więc co robimy? - spytała, jakby nigdy nic.
- Najpierw ty mi powiedz, czy nauczyłaś się czegoś przydatnego u taurenów.
- Masz na myśli kobiece obowiązki? - Usiadła na pniaku ściętego drzewa i zarzuciła nogę na nogę. - Czy męskie, do których kobietom nie dają się zbliżać.
- Oni i ich kultura - westchnął i splótł ręce na piersi. - Wydaje mi się, że u elfów są wojowniczki.
- Zgadza się - przytaknęła mu. - Jednak jeśli chodzi o Nocne Elfy, to zostawały nimi dziewczyny z niższych warstw społecznych. To był ich jedyny sposób na wymknięciu się z niższych jaskiń i poprawienia swojej pozycji w społeczeństwie.
- O tym nigdy nie wspominałaś. - Usiadł po turecku na przeciwko niej. - Chętnie o tym posłucham. Zgaduję, że świątynia jest w najwyższych jaskiniach?
- Zgadza się. Pada tam najwięcej światła księżyca.
- A ty gdzie mieszkałaś?
- Tuż pod nią - westchnęła. - Później były jeszcze jeden poziom, gdzie elfy były uważane za niemal równe nam. Później dwa poziomy klasy średniej, poziom wyszkolonych wojowniczek i trzy klasy robotniczej. Na dole były jeszcze dwa poziomy, ale uważano je za slumsy. Nikt nigdy o nich nie mówił, a światło księżyca było przysłaniane przez korony drzew.
- Elfy nie akceptowały swoich pobratymców? - Białowłosy zainteresował się.
- Mówiłam, że nie akceptują nikogo, kto nie jest chodzącym ideałem. - Wstała i wyprostowała się dumnie wypinając pierś. - Kobieta ma być zimna, wyniosła i pozbawiona jakichkolwiek uczuć. Ma śmiać się, gdy mężczyzna opowie żart i być niewinna i cnotliwa. - Spojrzała na niego niewinnie i przyłożyła dwa palce do ust. - Kidlat, ale tak nie wypada - powiedziała niepewnym i zawstydzonym głosem. - Nie powinniśmy... Nie możemy... - prawie jęknęła po czym wyraz jej twarzy zmienił się w jednej sekundzie. Jej oczy znów biły pewnością siebie, a na twarzy widniał delikatny uśmiech, który wcale nie łagodził całości. Sprawiał, że wyglądała jak dzika kotka, która przyglądała się swojej ofierze, a nie niewinna dziewczyna. - Mniej więcej tak to wyglądało.
- Czemu mniej więcej? - dopytał nie odrywając od niej wzroku. Zmieniała się z sekundy na sekundę i gdyby nie jej nie znał, uznałby za prawdę to co widział przed chwilą.
- Bo nigdy się tak nie zachowywałam - odpowiedziała i z powrotem usiadła na swoim miejscu. - Nie interesowali mnie tamci mężczyźni. Byli nudni do pożygu. - Splotła ręce na piersiach myśląc o tych wszystkich spojrzeniach na ucztach. Nie ważne czy byli w wieku jej ojca, czy młodzi. Wtedy nie interesowały ją przelotne przygody. Nie mogła sprowadzić hańby na jej rodzinę. Przełknęła ślinę znów czując przytłaczające poczucie winy. Wtedy broniła się przed tym rękami i nogami, aż w końcu to zrobiła. Czy od początku był jej pisany taki los?
- Jednak ktoś się wybił. - Głos niebieskowłosego sprowadził ją na ziemię.
- Nie do końca. To był jeden z kandydatów, którzy starali się o moją rękę. Na początku nie byłam zachwycona jego towarzystwem, ale nie wymagał ode mnie niewinności i całkowitego poddania. - Przeniosła wzrok na trolla i uniosła kąciki ust. - Dobra wymówka, żeby wymknąć się z domu i tak bał się posunąć dalej, więc za wiele nie skorzystałam. 
- Pokazujesz pazurki - stwierdził unosząc kąciki ust.
- Nie mów, że ich wcześniej nie dostrzegłeś. - Podeszła i kucnęła tuż przed nim. - Ty nie skorzystasz, bo nie chce wkurzyć twojej kobiety. - Uśmiechnęła się pokazując zęby. - A teraz przejdźmy do rzeczy, bo mogę się tak droczyć z tobą cały dzień. Co powinnam umieć?
- Potrafisz zepsuć każdy nastrój, wiesz? - spytał, choć nadal miał ochotę złapać ją za gardło. Co ta elfka w sobie miała? Chodziło o jej pewność siebie? O to, że grała i trudno było dostrzec, która twarz, to jest ta bez maski? Czy może to, że nigdy nie miał kobiety z jej rasy, a ona nie krzyczałaby i nie płakała? Jeśli była choć odrobina prawdy w tym mówiła, mogłaby czerpać z tego taką samą przyjemność jak on, a to było aż za bardzo kuszące.
- Jaki nastrój? - dopytała prostując się. Spojrzała na mężczyznę i uniosła kąciki ust, gdy stanął tuż przed nią. Złapał ją za gardło i popatrzył prosto w oczy.
- Co zrobisz, gdy na moim miejscu będzie jakiś ork?
- A co powinnam? - Przyglądała się jak uśmiecha się wrednie. Dreszcz przebiegł jej po plecach. Wsłuchała się w jego głos i wykonywała czynności, które jej wcześniej opisał. Uczył ją jak zranić, uszkodzić i zabić samego siebie. Pokazywał chwyty i zagrywki, które mogła użyć przeciwko jemu. Przed taurenami nie dał jej nawet jednej wskazówki, jak powinna radzić sobie sama. Teraz uczył ją zabijać, ale... Udawanie, a wbicie ostrza w kogoś to dwie zupełnie inne rzeczy i choć wiedziała, że sięgnie po nóż w razie ostateczności to nadal miała więcej wątpliwości niż pewności siebie. Nie chciała zabijać. Nie chciała patrzeć na krew... Gdy leczyła Ibwe czy Kidlata wnętrzności przewalały się jej w brzuchu na sam widok i tylko myśl, o tym, że musi im pomóc, sprawiała, że zaciskała zęby i nie uciekła zwymiotować, co i tak niestety się stało przy taurenie. Na szczęście nikt tego nie widział i nigdy się o tym nie dowie. Teraz miało być jednak zupełnie inaczej. To ona miała zadać ranę, sprawić, żeby krew zaczęła lecieć.

      Rudowłosy szedł w stronę miasta czując rosnącą złość. Elfka bawiła się nim? Sprawiła, że uwierzył, że jest inna niż w rzeczywistości. Bawiła się nim i przystawiała do Kidlata, gdy Vasi nie było w pobliżu. Czyżby wszystkich owijała sobie wokół palca? W końcu była mroczną elfką, a zdrajca to zdrajca. Im nie można ufać. Słyszał o niej pogłoski przecież. O kapłance, która wyparła się swojego ludu. Zasiała zamęt i zniknęła wykorzystując po drodze napotkanych ludzi. Gdy ją zobaczył po raz pierwszy, przestał wierzyć w te wszystkie słowa. Widział młodą, zagubioną dziewczynę, która nie wie, w którą stronę podążyć. Chciał się nią zabawić, to prawda, ale ile mógł ją nauczyć?! Wykorzystaliby siebie na wzajem, a ile przyjemności spotkałoby ich oboje. Szale pozostawały na tym samym poziomie, lecz teraz czuł jak jego powoli kieruje się ku dołowi. Modrowłosa pozwoliła mu na wszystko. Możliwe, że go sprawdzała. To dlatego cały czas tak obserwuje. Jest niczym lisica pośród kogutów, która wybiera tego najbardziej stroszącego piórka, żeby pomachać mu ogonem przed oczami i wyprowadzić z kurnika. Wtedy pewnie zatapiała w nieszczęśniku swoje zęby, tylko czego pragnęła? Pieniędzy? To wydawało się głupie, patrząc na to jak wyglądała. Gdy wspomniał o minerałach, była bardziej zaskoczona niż chętna, żeby je zdobyć. Czego chciała od niego?
- Mogłem się domyśleć, że ten głupi troll nie przyprowadzi tu kolejnej owieczki, którą będzie chronił przed wilkami - mruknął zły stając. Zaczesał długie włosy, pozostawiając ręce na głowie przez chwilę. - Dlaczego elfy tak bardzo chciały ją odzyskać? - Zmarszczył brwi, myśląc o tym. W końcu wszędzie, aż dudnili o niej, ale nikt, nigdy nie podał powodu, czemu sami strażnicy jej szukali. Czemu była tak ważna? 
     Odetchnął lekko i ruszył dalej. Skoro sądziła, że złapał haczyk będzie pływać przy niej i grać w jej grę. Podliże się trochę i zobaczy dokąd to doprowadzi. Jeśli popełni błąd, to dowie się o niej więcej. W ostateczności zawsze może skontaktować się z elfami i zażądać sporej sumy za podanie miejsca jej pobytu. Byli bliżej ziem ludzi, niż pewnie ona sądziła. Dolina, która zagłębiała się w kraj orków, była niczym drzazga w palcu. Uwierała zielonoskórych, ale nie mogli nic na nią poradzić, a ludzie i mieszańcy w niej żyjący nie byli niewinnymi pasterzami czy dziewkami. Zamieszkiwały ją osoby, które wiedziały jak sobie radzić po obu stronach granic. 

      Taurenka przygotowywała obiad prychając. Nie rozumiała, czemu jej ukochany poświęcał tyle uwagi tej głupiej elfce. W końcu to ona wyglądała jak kobieta. Miała krągłości i potrafiła zadbać o ich dom. Gotowała dla niego, gdy tylko się pojawiał, żeby odpocząć między podróżami. Dlaczego jej nigdy nie zaproponował, żeby wyruszyła z nim? Dlaczego kazał jej tu siedzieć?!
- To nie sprawiedliwie. - Ubiła nóż w drewnianą deskę. - W czym ona jest lepsza?! - Patrzyła na ostrze błyszczące w promieniach słońca. Miała ochotę wziąć go i wbić tej namiastce kobiety prosto w pierś. Kidlat należał do niej. Tylko do niej!
- Vasi! - Taurenka obróciła się zdziwiona i uśmiechnęła się widząc mężczyznę.
- Już jesteś! - Podbiegła do niego i ułożyła ręce na jego piersi. - Skinandi z tobą nie ma? - dopytała rozglądając się.
- Nie mów, że się o nią martwisz? - Uniósł kąciki ust i popatrzył jej prosto w oczy. Dziewczyna zaśmiała się niewinnie i zbliżyła składając pocałunek na ustach mężczyzny. Ten nie myśląc długo przyciągnął ją i wycofał pod jedno z drzew. Obrócił ją, a ta potulnie oparła się o drzewo, lekko wypinając biodra. Troll przejechał po nich dłońmi i podciągnął długą spódnice, drugą ręką rozpinając własny pasek. Nie poświęcił jej choć kilku sekund uwagi. Gdy złapał jej pierś, to tylko po to, żeby zacisnąć na niej swoje palce. Nie chciał dotykać jej ciała. Nawet na nią patrzeć, ale potrzebował tego. Przycisnął ją mocniej do pnia, napierając na nią. Jej włosy pachniały mięsem, które gotowała, a ogon obijał się o jego nogę. Złapał ją za włosy i pociągnął słysząc jej jęk. Dostrzegał też inne szczegóły. Błahe i nieistotne, które w tym momencie niszczyły wszystko. Musiał zadowolić się samą fizycznością, myśląc tylko o tym, żeby jak najszybciej to skończyć.
      Białowłosy siedział na słomianej macie starając zebrać myśli. Taurenka przeszkadzała mu jednak, a jej głos zaczynał ją drażnić bardziej niż zwykle.
- Kidlat... - Mężczyzna zmarszczył brwi i otworzył oczy. Dziewczyna pochylała się nad nich, wtykając mu  piersi prawie pod nos, które teraz niemal wyrywały się spod ubrania. - Obiad zaraz będzie gotowy. Pójdziesz poszukać Okary?
- Rozejrze się za nim i Skinandi - odetchnął i wstał. Od razu dostrzegł mieszankę uczuć na twarzy Vasi. Znał jej przeszłość i wiedział, że więcej w niej wybuchowości taurenów niż ich spokoju i opanowania. Złapał ją za podbródek i uniósł lekko głowę. - Mam ochotę zniknąć wieczorem - szepnął. - Przygotujesz wszystko na noc poza obozem? - spytał, a dziewczynie oczy się zaświeciły.
- Dobrze! - pisnęła uradowana. - Wszystkim się zajmę. - Troll pogłaskał ją po policzku i odszedł. Wolał trzymać ją z dala od elfki. Nie chciał, żeby któraś skończyła z nożem w plecach, choć pewnie to modrowłosa byłaby tą, którą obudziłoby ostrze zagłębiające się w ciele.

Oju PlatinumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz