Rozdział V - Renje

34 2 8
                                    

      Szli przez cały dzień, a modrowłosa rozmawiała z trollem tylko sporadycznie. Cały czas myślała nad tym o czym rozmawiali poprzedniego dnia i co tak na niego zadziałało. Nie czuła niechęci do swojej osoby, a jednak nie mogła się przemóc, żeby zachowywać się tak jak przed wizytą w Ax Gund. 
      Jej zamyślenie udzielało się też niebieskoskóremu. Z jednej strony był zły na jej podejście i to, że uznała, że tylko czeka na sposobność, żeby dobrać się do niej. Z drugiej mogła reagować tak na każdą bliskość, patrząc na to co ją spotkało. Jednak nie miał wyjścia. Widział dwóch orków na zewnątrz i wolał nie ryzykować, że napadną ich w trakcie snu. Nie mówiąc o bezpieczeństwu samego Agila i jego rodziny. Może głównie dlatego to zrobił? Sam już nie wiedział. W końcu decyzje nie zawsze są spowodowane jednym czynnikiem. Jednak ta sytuacja jeszcze bardziej przekonała go do decyzji, że elfka nie może z nim podróżować. Gdyby musiał posunąć się dalej, ona zdradziłaby ich. Nie była gotowa na takie poświęcenie, a inaczej nie mógł jej zapewnić bezpieczeństwa. 
      Zatrzymali się przy skalnej ścianie, gdy niebo znów robiło się szare. Języki ognia tańczyły na lekkim wietrze, a dziewczyna skrywała twarz przed piaskiem, który wirował przy mocniejszych podmuchach. Przyglądała się trollowi, który nadal był pogrążony we własnych myślach. Teraz była już pewna, że wpłynęła na to sytuacja ze stodoły. W końcu nic innego nie zrobiła.
- Uraziłam cię? - spytała bez ogródek, a ten przewrócił oczami.
- Jesteś dzieckiem, które łapie się brzytwy, a później jest zdziwione, że ta jest ostra i tnie.
- Gdzie mnie prowadzisz? - Przyglądała mu się z uwagą. Nawet na nią nie spojrzał, gdy mówił te słowa. Znów w głowie pojawiła się myśl, że nic jej nie jest winien i może prowadzić ją na śmierć lub co gorsza sprzeda ją i pozbędzie się problemu. 
- Do Renje. Tam będziesz mogła sama o sobie decydować, o ile nie wkurzysz zbyt wielu osób.
- Nazwa nic mi nie mówi. - Myśli zalewały jej głowę, choć nie dawała tego po sobie poznać. Ona miała decydować o sobie? Gdy raz to zrobiła skończyła u boku trolla. Przecież była tylko problemem, którego wszyscy próbowali się pozbyć. 
- Przygotuj się na pobrudzenie rąk. Nikt nie będzie karmił cię tylko dlatego, że jesteś elfką.
- Kim są mieszkańcy Renje? - dopytała, a białowłosy uniósł kąciki ust.
- Przekonasz się jak tam dotrzemy. 
- Kidlat. - Troll spojrzał jej prosto w oczy. - Przepraszam za tamto. - Opuściła wzrok. - Chyba ta sytuacja mnie przerosła.
- Pojutrze będziesz bezpieczna. - Dziewczyna przymknęła oczy. - I nie będę już musiał robić tego co wtedy.
- Czym różni się tamten przyjaciel od Agila?
- Tym, że jego lud nie ma problemu do elfów. Wręcz jest odpowiednikiem leśnych elfów na tych ziemiach.
- Taureni - powiedziała unosząc na niego spojrzenie.
- Mądra dziewczynka - stwierdził uszczypliwie.
- Nie jestem dzieckiem!
- Jesteś. Może wyglądasz jak młoda kobieta, ale tu. - Przyłożył palec do jej czoła. - Jesteś jeszcze małą dziewczynką, która myśli, że świat kręci się wokół niej. - Zabrał rękę. - Uświadomię cię. Tak nie jest. Jak umrzesz świat będzie istniał dalej, a twoja osoba z czasem zniknie z kart historii.
- Więc czemu od razu nie pozwoliłeś mnie zabić? Przecież moje życie nie ma znaczenia! - Jego słowa sprawiły ból, którego jeszcze nigdy nie czuła. 
- Tego nie powiedziałem.
- Ale zasugerowałeś.
- Twoje życie może nie mieć znaczenia dla wszystkich wokół. Ma mieć znaczenie dla ciebie. - Modrowłosa parsknęła pod nosem i uciekła wzrokiem. Miała dość jego wymądrzania się. Czemu musiał mieć rację? Czemu prawda, którą wypowiedział na głos, a o której ona nawet nie potrafiła pomyśleć tak bardzo bolała? Jej życie nie miało znaczenia. Była nikim, niczym... Była mrocznym elfem, który zdradził swój lud. Zdrajcą, który nie potrafił wypełnić swojego obowiązku i przeznaczenia. Przecież od dziecka wiedziała, że zostanie kapłanką. Oszukiwała się i próbowała żyć jak inny, ale cień tego co miało nadejść zawsze był za nią. Czemu właśnie ona? Czemu nie mogła być jak jedna z tych głupich i zapatrzonych w siebie elfic? Idealna kobieta, idealna żona, idealna matka... Ta która nie powie słowa skargi, która nie ma własnego zdania. Czemu ona musiała być inna?
      Kidlat usiadł wygodnie opierając się o skalną ścianę. Przymknął oczy przez ostatnią chwilę skupiając się na lawendowoskórej, która siedziała nadąsana. Ta dziewczyna nie była na jego nerwy. Do tego ubzdurała sobie, że jedyne o czym myśli, to wychędożenie jej. Jak bardzo trzeba być zapatrzonym w samego siebie, żeby wymyślać takie rzeczy? Może dla elfów była piękna i idealna, ale dla niego? Jej nogi i ręce były niczym patyki. Talię mógłby objąć dwoma rękami i złączyć je, była tak wąska. Do tego te mini piersi, nie mówiąc o płaskim tyłku. Wyglądała jakby ją głodzono przez całe życie. Gdy dotykał jej bioder, czuł kości, które były okryte skórą, niczym płaszcz okrywający ramiona. Obojczyki czy kości w ramieniu wystawały ponad skórę, jakby chciały przebić się przez nią i wydostać. Żebra też czuł pod palcami. Był pewien, że gdyby zobaczył ją bez odzienia, mógłby je policzyć tylko patrząc. Jej twarz nie wyglądała lepiej z mocno zarysowanymi kośćmi policzkowymi i szczęką. Tylko te oczy... Kolor jej tęczówek wyróżniał się. Nawet w ludzkich miastach nie widział elfów o takich. Może u nocnych elfów jest ich więcej, ale o to nie miał zamiaru pytać. Ich drogi za dwa dni się rozejdą i na pewno szybko nie zawita do Hovu Nhema, żeby ją spotkać.
     
      Skinandi obserwowała trolla, który po prostu szedł patrząc się przed siebie. Teraz, gdy myślała o tym wszystkim, musiała przyznać mu rację. Była jak małe dziecko we mgle. Cały czas podkreślał, że ona nie jest w jego typie. Czy on zmuszał się, żeby ją dotknąć? Aż tak brzydził się nią, ale... Czemu wydawało się jej, że robił to w sposób, w jaki dotykałby kobiety? Co ona mogła o tym wiedzieć? Spuściła wzrok. Jej kontakt z mężczyznami ograniczył się do kilku dotknięć policzka, szyi i obojczyka. Tamtych dwóch razy nie liczyła, wręcz czuła jak wnętrzności się jej skręcają, gdy wspominała dwie tamte noce.
      - O czym tak myślisz? - Modrowłosa uniosła wzrok i dostrzegła jego spojrzenie.
- Interesuje cię to? Przecież pomagasz mi, żeby dowiedzieć się czegoś o elfach.
- Za wiele nie wiesz. Wiedza z książek nie jest mi potrzebna. - Dziewczyna przygryzła policzek, żeby znowu nie powiedzieć czegoś w nerwach. Była aż tak bezwartościowa? - A ty. - Stanął i znów przyłożył jej palec do czoła. - Przestań się nad wszystkim zastanawiać i przejmować. Nie jesteś już u elfów.
- Łatwiej powiedzieć niż zrobić.
- To nie jest twój dom, ale także nie mój. - Lawendowoskóra uniosła spojrzenie. - Czy na ziemiach leśnych elfów czy ludzi czułabyś się jak w domu? Te ziemie też nie są moim domem.
- Czujesz się na nich tak obco jak ja? - spytała uciekając wzrokiem w bok.
- Może nie tak jak ty, ale one nigdy nie będą moim domem.
- A gdzie jest twój dom?
- Jak go znajdę, to na pewno ci nie powiem. - Posłał jej wredny uśmiech, a Skinandi przygryzła policzek. Chciał jej dogryźć, ale to co powiedział... Kim był i czemu podróżował? Skąd pochodził i czemu uważał, że nie ma miejsca na ziemi? Choć ona teraz też nie miała swojego. Przy nim mogła zachowywać się swobodnie, przynajmniej do tej pory nie przeszkadzało mu to. Czemu pobyt u Agila tak namieszał?
      Modrowłosa ściągnęła lejce z pyska raptora i podrapała zadowolonego jaszczura, kątem oka spoglądając na swojego towarzysza. Klęczał na jednym kolanie układając drewno na ognisko. Był skupiony na tym co robi, a dziewczyna zajęła się przygotowaniem posłań. Zerkała na niego kątem oka. Czemu myśl, że jutro miał odejść tak dziwnie na nią działa? Czuła smutek i jakby gorycz, a był tylko trollem, który ją wkurzał. Dogryzał jej na każdym kroku i powtarzał jak dziecinna nie jest. Czemu mimo to przy nim czuła się bezpiecznie? Dotykał ją, a nawet pocałował, a nadal nie bała się przy nim zamknąć oczy. Zacisnęła powieki na krótką chwilę. Musiała przestać o tym myśleć, bo to i tak nic nie zmieni. W końcu jutro będą u taurenów i ich drogi rozejdą się.
      Kidlat w tym czasie rozpalił ogień i usiadł wygodnie. Czuł spokój myśląc o jutrzejszym dniu. Lawendowoskóra usiadła koło niego i podciągnęła nogi obejmując je rękami. Białowłosy uniósł brew i spojrzał na nią.
- Nie patrz tak. Skoro to nasza ostatnia noc, to nie mam zamiaru siedzieć po drugiej stronie ogniska.
- Nie boisz się, że znów zacznę się do ciebie dobierać? - spytał przyglądając się jej twarzy.
- Nigdy nie chciałeś, prawda? - Spojrzała mu prosto w oczy.
- Może - odpowiedział unosząc kąciki ust.
- To było dziwne i przypomniało mi...
- Domyśliłem się. - Wszedł jej w słowo i położył rękę na głowie. - Nie myśl o tym.
- Przestaniesz traktować mnie jak dziecko?
- Nie mogę się powstrzymać. - Pociągnął ją za ucho.
- Kidlat! - Przyłożyła dłonie do uszu i popatrzyła na niego morderczym spojrzeniem.
- Uwielbiam ten wzrok. - Uderzył palcem o dół jej brody.
- Uwielbiasz? - mruknęła.
- Przyznaj, że jakbyś miała nóż, to rzuciłabyś się na mnie.
- To nie jest śmieszne. - Opuściła ręce niezadowolona, a niebieskoskóry zaśmiał się pod nosem.
- Sama stwierdziłaś, że nie dasz mi rady.
- Wykorzystałabym moment, gdy zamieniasz się w kamień - powiedziała i spojrzała mu pewnie prosto w oczy.
- Atakować bezbronnego?
- Ty nigdy nie jesteś bezbronny. Jeden szer wystarczy, żeby uszy ci się spięły. Udajesz tylko, że śpisz, a tak naprawdę nasłuchujesz
- Co jeszcze o mnie wiesz? - dopytał zaciekawiony jej słowami. Nie sądził, że to dostrzegła. 
- Tylko tyle co sama zauważyłam. - Troll uniósł jeden kącik ust.
- A co chciałabyś wiedzieć? - Dziewczyna zdziwiła się jego pytaniem.
- Cokolwiek. - Przeniosła wzrok na ogień. - Zdradziłeś mi swoje imię, a cała reszta informacji to tylko moja obserwacja lub to co usłyszałam u Agila.
- Gdybym miał coś ciekawego do powiedzenia o sobie, to powiedziałbym.
- Czyli uważasz się za nieciekawą osobę?
- To pytanie do ciebie. - Dziewczyna przeniosła na niego spojrzenie. - Ty mi powiedz Skinandi, czy jestem ciekawy.
- Jak na trolla czy mężczyznę? - Uśmiechnęła się wrednie.
- Elfce znów zaostrzył się język? - Oczy lekko mu zabłysły. To było coś czego mu brakowało od pobytu w Ax Gund. Uwielbiał ich słowne sprzeczki i to jak pokazuje swój charakterek, który w ogóle nie pasuje do jej elfiego i niewinnego wyglądu. Choć niewinnie wyglądała tylko gdy spała i gdy czuła się niepewnie. We wszystkich innych sytuacjach mięśnie jej twarzy były napięte i wręcz nieruchome. Niczym posąg z marmuru, które widywał w krasnoludzkich miastach. Zimna, bez uczuć i wręcz nieludzka. Tylko oczy pełne emocji i uczuć, które się w niej zbierały zawsze ją zdradzały. To po nich mógł stwierdzić czy słowa rzuca w nerwach czy wylewają się w niej wraz z goryczą. 
- Stary troll myśli, że go stępił?
- Aż tak stary to nie jestem - powiedział niezadowolony.
- Ja mam dwadzieścia jeden lat, a ty? - dopytała uśmiechając się szerzej.
- Dwadzieścia jeden - powtórzył za nią. - Czyli gdy ja wyruszyłem w pierwszą podróż, ty dopiero się urodziłaś - stwierdził.
- Jesteś aż tak stary?
- Na naszych ziemiach uznaje się szesnastoletnie osoby za dojrzałe.
- Czyli... Jesteś stary.
- A ty jesteś dzieciakiem. - Pociągnął ją za włosy, a lawendowoskóra zaśmiała się.
- Skinandi Sjostraumurdottir - powiedziała i spojrzała na niego kątem oka.
- Kidlat Asul Anak. - Uśmiechnął się lekko i przymknął oczy opierając się o ścianę. Dziewczyna zrobiła to samo, a białowłosy uchylił oko i przechylił się, żeby jego ramię zetknęło się z jej. Modrowłosa uniosła tylko lekko kącik ust. Wcale jej to nie przeszkadzało, wręcz oparła bok głowy o jego ramię, gdy poczuła, że ta sama jej leci do przodu. Mężczyzna miał rację. Nie była już u elfów i nie musiała przestrzegać ich zasad. Musiała ustalić swoje granice i na co chce komuś pozwalać, a na co nie. Taka bliskość jej nie przeszkadzała. Wręcz sprawiała, że czuła jakąś ulgę. Odeszła z domu i porzuciła wszystkich bliskich, a mimo to nie była sama. Miała przy sobie jego. Kogoś przy kim mogła być sobą. I to wszystko miało się jutro skończyć. Czemu każda dobra myśl musiała zmienić się w tą złą? 

Oju PlatinumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz