Witajcie towarzysze w kolejnym numerze KONIEcznika! Mam nadzieję, że wyczekiwaliście jego premiery równie niecierpliwie, co ja.
Dziś zajmiemy się, oczywiście, różnymi wersjami kolorystycznymi naszych przyjaciół. Nie wiem, czy takie określenie jest poprawne, bo nie mam pojęcia o czym piszę, ale dostałam błogosławieństwo od Karpia, więc chyba będzie dobrze. Wasza druga ulubiona autorka trochę obija się z przedstawieniem wam wszystkich umaszczeń i dzieli to na jakieś osobne artykuły. Makarena nie chrzani się w tańcu i zrobi to tu i teraz. Zapraszam!
UMASZCZENIA NATURALNE
– srebrne: najbardziej pospolite. Charakteryzuje się szarawą barwą oraz jasnym połyskiem (no chyba, że jest uwalony, ale to już inna sprawa). Masz niemal całkowitą gwarancję, że tak wyglądał pierwszy pojazd twojego ojca; ewentualnie był czerwony, ale poza tym nie ma żadnej innej opcji.
– białe: czy ktoś normalny kupuje coś takiego? Pytam poważnie, co trzeba mieć we łbie, by zapragnąć akurat ten kolor? Są paskudne i widać na nich każdy brud. Wjedziesz w kałużę i okazuje się, że nie masz białego, tylko jakiegoś dziwnego srokacza. Wygląda, jakby dopiero co zjechał z taśmy produkcyjnej i nie miał jeszcze na sobie lakieru. Taki nijaki. Bez wyrazu.
– czarne: ulubiony kolor tych, którzy mają mrok w sercu albo po prostu nie chce im się jeździć na myjnię. Czasami posiadacze takiego pojazdu mają niespełnione ambicje zostania tajnym agentem – bo wiecie, mafia, ciemne okulary niczym Rob Waffer, czarne samochody, przyciemniane szyby, strzały i wybuchy. Tak prezentują się samochody głównych bohaterów większości słabo napisanych fanfików.
BARWY CIEPŁE
– czerwone: kiedyś usłyszałam od wujka pracującego w policji, że takie rumaki są “babskie”. Ktoś inny powiedział mi, że ̶b̶a̶g̶i̶e̶t̶y̶ panowie w mundurach częściej zatrzymują je do kontroli. Wujek niestety tego nie potwierdził. Tak pomiędzy nami, to lubię czerwone; mają klasę, są jak Zygzak McQueen, a ja kocham tego kolesia. Mmm usiądź mi na felgach proszę. Minusem jest to, że na ich widok często masz flashbacki z kiczowatych fanfików na wattpadzie – bohaterowie zwykle jeśli nie mieli czarnego BMW z przyciemnianymi szybami, to zamiast tego byli w posiadaniu pięknego, czerwonego, błyszczącego Ferrari.
– żółte: w gimnazjum grałam z koleżankami w taką głupią grę. Polegała na tym, że za każdym razem, kiedy dostrzeżemy gdzieś majestatycznego, żółtego rumaka, mamy przywalić komuś z bara i krzyknąć “żółtek”. Tak, dokładnie taka jest rola tego koloru. Poza tym jest całkowicie bezużyteczny i wygląda niedorzecznie.
– pomarańczowe: to dość rzadko spotykany kolor. Niczym nocna furia z “Jak wytresować smoka” – niby każdy wie, że istnieje, ale właściwie mało kto widział. Zazwyczaj pojawiają się znienacka, wymuskane SUV-y rocznik dwa dziewiętnaście prosto z myjni (albo i z salonu). Wyglądają kozacko.
– różowe: jeżdżą nimi chyba tylko panie w średnim wieku (i Karp). Kolor ten charakteryzuje się tym, że wszyscy zawsze zwracają na niego uwagę. Dodatkowo bardzo często występują dodatkowe elementy w postaci kiczowatych rzęs naklejonych nad światłami albo motylkowych naklejek na drzwiach.
BARWY ZIMNE
– niebieskie: moi faworyci, głównie z sentymentu. Tata kiedyś miał pięknego Nissana w tym kolorze, uwielbiałam go. Skończył w rowie, pokonany przez drzewo, a potem przerobiono go na temperówki czy jakiś inny złom. Hudson Huragan Hornet też był taki, więc niebieski to kolor królów, tak jak lew jest królem dżungli.
– błękitne: są przepiękne, niczym czyste niebo latem. Patrząc na nie czuje się spokój, totalną czilerę i utopię. Nadzwyczajnie przyjemne dla oka. Dodatkowy plus za to, że Pan Król z “Aut” był właśnie takiego koloru. I tak, mam obsesję na punkcie tej pixarowo-disneyowskiej animacji. Ostatnio obejrzałam wszystkie trzy części i stwierdziłam, że podoba mi się McQueen.
– butelkowozielone: podobnie jak pomarańczowe, też są całkiem rzadkie. Nie są przesadnie ładne ani też brzydkie.
– zielone: jak ja ich nienawidzę. Wyglądają jak ten głupi oszukista Marek Marucha. Kanciarz zdobył Złoty tłok tylko dlatego, że zepchnął Pana Króla z toru. No i ja się pytam człowieku, dumny ty z siebie jesteś? Zdajesz sobie sprawę z tego co robisz? Masz ty w ogóle rozum i godność człowieka? Ja nie wiem, ale żałosny typek z ciebie, chyba nawet nie pomyślałeś, co robisz. Nie polecam zielonych.
MODYFIKACJE
– chimera: są niezwykle rzadkie, właściwie mogę policzyć na palcach jednej ręki takie okazy, które widziałam w swoim życiu. Są one połączeniem dwóch kolorów. Tutaj jest wiele przeróżnych opcji. Niektóre mogą być na przykład całe czerwone i mieć niebieskie drzwi lub maskę. Inne mogą być w połowie białe i w połowie czarne. Jedynym ograniczeniem jest wyobraźnia, chociaż nie jestem w stanie pojąć, dlaczego ktoś w ogóle miałby chcieć posiadać taki samochód.
– ofiara klucza czy innego gwoździa: miał*ś kiedyś tak, że wychodząc z pracy po ciężkim dniu okazało się, że jakiś palant zarysował ci samochód? Ja też nie, ale mogę sobie wyobrazić, jaki to ból. Niemniej jednak, może to wyglądać całkiem ciekawie. Najlepsze w tym modyfikatorze jest to, że można samemu w szybki i łatwy sposób urozmaicić nim pojazd. Znudził ci się twój czarny mercedes? Nie ma problemu – klucz w dłoń, kilka machnięć i już widać jakąś zmianę!
– plamistość rdzawa: dla najlepszego efektu dosyć długo trzeba ją hodować, ale warto. Wyjątkowo dobrze wygląda na białych samochodach, nieco gorzej na czarnych, srebrnych lub kolorowych. Ale hej, rdzy zawsze można się pozbyć!
– łapkowitość: nie wiem, czy byłam bardziej rozbawiona, czy zażenowana wymyślając tę nazwę, ale trudno. Jest to bardzo specyficzny wzór; wielce prawdopodobne, że nigdy w życiu takiego nie zobaczycie. Inspirację dał mi samochód sąsiada. Kolorem bazowym jest biały, ale na całej powierzchni ma poodbijane kolorowe odciski dłoni. Pomysłowe, prawda? Tylko kto chciałby mieć ślady łap na masce? Pewnie nikt poza moim sąsiadem.
To wszystko, co dla Was przygotowałam w tym numerze. Mam nadzieję, że Wam się podobało i dzięki mnie zostaniecie ekspertami w dziedzinie umaszczeń naszych kochanych koni mechanicznych. Do następnego!
Makarena
CZYTASZ
KONIEcznik - Prima Aprilis
DiversosJak co miesiąc albo dwa, witamy gorąco i serdecznie wszystkich Czytelników. Żarty żartami, a tu trzeba napisać coś we wstępie, chociaż... niech zawartość tego numeru pozostanie raczej (wątpliwą) tajemnicą. Dowiedzcie się sami, jakie niespodzianki pr...