Londyn spowiła noc. Na granatowym niebie świeciły pierwsze gwiazdy, fontanna była podświetlona na kilka różnych kolorów, a wystawowe okna ginęły w sklepowym półmroku.
Sherlock pił piwo, które włożył w papierową torebkę i w zamyśleniu spoglądał na plac oraz budynki otaczające go ze wszystkich stron. John również pił piwo. Siedzieli razem na ławce w centrum miasta. Było cicho. Ulicą za ich plecami od czasu do czasu przemykały sportowe auta i czarne taksówki, a po chodnikach sunęli pojedynczy spacerowicze z psami.
W pewnym momencie Sherlock spojrzał na swojego towarzysza.
– Pytaj – powiedział bez ceregieli i odstawił prawie pustą puszkę na ziemie.
– Słucham? – zdziwił się John.
Rzeczywiście myślał o zadaniu kilku pytań swojemu współlokatorowi, ale nie sądził, że jest to tak widoczne.
– Masz pytania. Mów, bo widzę, że nie dają ci spokoju.
– Oh, tak. No tak – wymamrotał John i zacisnął dłoń na puszce. – Więc... hmm... skąd wiesz, że mieszkałem na Brooklynie? I skąd wiesz, że mam tu brata? Skąd wiesz, że uczyłem się w West Point? Mam na myśli... jak? Czy to chodzi o dedukcję?
Na już lekko zarumienionej twarzy Sherlocka pojawił się uśmiech, a jego oczy błysnęły. John znał go tylko kilka godzin, ale już wiedział co to znaczy.
– Tak, to dedukcja, mój drogi – odparł Sherlock z zadowoleniem. – Zacznijmy od najłatwiejszego. Od West Point. Może nie jesteś osobą, która wygląda na służbistę, ale masz w sobie zadatki, aby takowym się stać. Poza tym widzę to w twoich ruchach. Mike usiadł, ty stałeś na baczność. Ale... nie byłeś zestresowany. To była twoja pozycja spoczynkowa. Często ją robisz. Naprawdę stoisz na baczność w kolejce. Nikt Ci tego nie mówił? – zapytał rozbawiony. – Poza tym masz bardzo wojskową fryzurę i to coś.
– To coś? – zapytał John nieco skonfundowany.
Sherlock uniósł sugestywnie brwi.
– No wiesz, za mundurem panny sznurem – John niemal prychnął słysząc te słowa. – Pewnie zapytasz skąd wiem, że to West Point? Miałeś na swetrze polo ze znaczkiem orła i złotym hełmem przebitym przez miecz. To godło West Point. Oczywiście mogłeś być tylko fanem, ale nie sądzę, żebyś był osobą tego typu. To byłoby dziwne – Sherlock parsknął.
– A ty skąd to niby wiesz? Skąd znasz to godło?
Może ty jesteś fanem, co?
– Ja? A co ja ci mówiłem? Za mundurem panny sznurem. Nie tylko panny zresztą.
Watson przewrócił oczami, tym razem nie powstrzymując szerokiego uśmiechu. Holmes był bardzo mądry i sprytny. Na pierwszy rzut oka wydawał się nieco arogancki i chłodny, ale teraz John użyłby raczej słów ekstrawagancki, czarujący i całkiem... zabawny. Może dlatego, że miał dobry humor? Wtedy z Molly i Stamfordem wydawał się nieco podirytowany.
– A co z moim mieszkaniem na Brooklynie? Zgadywałeś, prawda?
Holmes wzruszył ramionami.
– No wiesz... po części...
– Ha!
– Ale! To było statystyczne wyliczenie – próbował się obronić. – I do tego tylko z początku. Wydedukowałem z twojej tapety w telefonie, że mieszkasz w Nowym Yorku, a że Brooklyn jest najliczniejszym z pięciu okręgów i jest dość przystępny cenowo, to postawiłem na to. Zresztą to zdjecie zrobiono z mostu od strony brooklyńskiej, więc nie nazwałbym tego zgadywaniem.
CZYTASZ
Elementy elementarne //unilock
FanfictionSą rzeczy bardziej i mniej elementarne. Większość z nich nie podlega dyskusji (chociażby znajomość Układu Słonecznego) ale nie wszystkie są takie oczywiste. No może nie dla każdego. W końcu Sherlock Holmes nigdy nie był przeciętną jedynostką. Gdzie...
