Zimno. Poczuł duszące napięcie w gardle i chłód przeszywający całe ciało. Włosy na całym ciele stanęły mu dęba.
Wtedy usłyszał przelewającą się wodę. Szumiała cicho, a jej tafla była gładka. Tańczyło w niej kafelkowe dno. Rozejrzał się w zdziwieniu po pomieszczeniu. Był na basenie studenckim na którym często mieli zajęcia z WF-u. Nienawidził tego miejsca. Woda zawsze go trochę przerażała.... ale po tym co się stało, na sam widok tego przeklętego basenu dostawał odruchów wymiotnych.
Sherlock.
Sherlock.
Sherlock?
Ten głos... Słyszał jak ktoś woła jego imię. Czy on wydobywał się z... basenu...?
Sherlock zrobił kilka kroków w te stronę i zatrzymał się nad krawędzią. Pochylił głowę, żeby zobaczyć kto go woła.
Na dnie leżało ciało.
Odskoczył do tyłu i poślizgnął się na mokrej podłodze, a potem zaczął się cofać na rękach.
To on. To o-on.
Sherlock?
Sherlock wstrzymał oddech. Nagle wołanie ucichło. Jednakże wciąż nie potrafił zdobyć się na kolejne spojrzenie w stronę basenu. Dopiero po kilku minutach, odważył się ponownie wstać. Musiał się upewnić, że to tylko głupie przewidzenie.
Niepewnie zbliżył się do basenu i zerknął w głąb wody. Ciała tam nie było. Zobaczył tylko zniekształcone kafelki i granatowe pasy które wiły się w wodzie jak węże. Odetchnął z ulgą.
Gdy już miał się cofnąć, poczuł na ramionach mokre dłonie, które pchnęły go do przodu z całą swoją mocą. Zachwiał się i wpadł do wody.
W pierwszej chwili doznał szoku. Przecież nie potrafił pływać! Zaczął więc machać rękami i wyciągając dłonie ku górze, ale czuł się jakby coś ciągnęło go w dół. Zapadał się. Nad głową miał chyba ponad pięć metrów wody.
Przecież to niemożliwe – pomyślał, próbując się uspokoić – basen ma tylko dwa i pół metra. To niemożliwe.
Ale wciąż się zapadał. Powoli przestał widzieć nawet światło, a ucisk w płucach stał się nie do wytrzymania. Topił się.
☠
Otworzył oczy i podskoczył na krześle. Jego serce biło niepokojąco szybko – krew buzowała mu w uszach. Strącił piórnik Molly. Z oparcia krzesła spadł mu jeszcze płaszcz, a rękę zaplątał w swój ulubiony szalik.
– Sherlocku, uspokój się – wyszeptała Molly, łapiąc go za dłoń. – Spokojnie.
To go na chwilę zatrzymało. Znalazł swój punkt zaczepienia. Dzięki temu zrozumiał, że znajduje się na sali podczas poniedziałkowego wykładu z biochemii.
– Weź duży wdech – poleciła mu po cichu Molly.
Sherlock ścisnął mocniej jej dłoń i zrobił tak jak poleciła.
– A teraz wydech.
Skupił się na jej łagodnej i przyjaznej twarzy. Na jej rumianych policzkach, małym nosku i zaciśniętych wąskich ustach, ale i tak najważniejsze były oczy. To one pozwoliły mu na uspokojenie.
Odetchnął.
Zaniepokojona mimika Molly natychmiast się rozluźniła. Już było po wszystkim.
CZYTASZ
Elementy elementarne //unilock
FanfictionSą rzeczy bardziej i mniej elementarne. Większość z nich nie podlega dyskusji (chociażby znajomość Układu Słonecznego) ale nie wszystkie są takie oczywiste. No może nie dla każdego. W końcu Sherlock Holmes nigdy nie był przeciętną jedynostką. Gdzie...
