Co teraz?

449 50 17
                                    

Chłopak wpatrywał się w pooraną zmarszczkami twarz mężczyzny, który praktycznie go wychował, a który patrzył teraz na niego z niezwykłą złością i nienawiścią. W jego błękitnych oczach wezbrały łzy i chciał podejść do dziadka, ale ten odsunął się gwałtownie, co go zabolało, ale nie próbował się już zbliżyć.

-Dziadku, ja...

Zaczął, ale nie wiedział, co ma powiedzieć. Widział targające mężczyzną przed nim emocje, ale nie wiedział, co zaraz usłyszy, nie wiedział, jak się ma zachować.

-Spakujcie swoje rzeczy.

Oznajmił mężczyzna przerażająco twardym i przeszywającym na wskroś głosem a po bladych policzkach nastolatka popłynęły łzy.

-Dziadku, błagam, posłuchaj mnie, ja go kocham!

Prosił, czując, jak serce rozlatuje mu się na miliard kawałków. Zauważył grymas obrzydzenia na twarzy opiekuna.

-Nie chcę słuchać tych bzdur! Zabierajcie się stąd!

Rozkazał i wyszedł z pomieszczenia, zamykając się w swojej sypialni i zostawiając ich samych. Yurij ukrył twarz w dłoniach i rozpłakał się na dobre a po chwili poczuł silne ramiona, które go objęły, więc się w nie wtulił, zachodząc się płaczem i nie mogąc się uspokoić. Duża dłoń gładziła jego włosy i plecy, próbując go jakkolwiek pocieszyć, chociaż wydawało się to prawie niemożliwe. Blondyn otarł w końcu oczy i poszli razem na górę, gdzie zaczęli pakować swoje rzeczy.

-Gdzie pójdziemy? Twoje mieszkanie jest dopiero za dwa tygodnie dostępne.

Spytał cicho niebieskooki, zamykając ostatnią torbę. Panicznie bał się, że partner teraz go zostawi i będzie musiał liczyć sam na siebie.

-Nasze mieszkanie, Yurij. Nasze. Pójdziemy do hotelu. Jutro spróbuję porozmawiać z właścicielem, czy możemy się wprowadzić wcześniej.

Odparł Kazach i podszedł do swojego chłopaka, obejmując go.

-Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Prędzej czy później, ale będzie dobrze.

Zapewnił go, skrywając go w ramionach przed całym światem. Chciałby móc mu pomóc, chciałby móc go ochronić, ale wiedział, że to niemożliwe.

-Dziękuję.

Szepnął były łyżwiarz, wtulając się w ciepłe ciało, czując ukojenie, które dostawał dzięki tej bliskości. Czuł się bezpiecznie w tych ramionach, które gotowe były zburzyć dla niego każdy mur i obronić go przed wszystkim, co tylko jest możliwe. I kochał to. Nie pozwoli ich rozdzielić. Nawet, jeśli ma przez to cierpieć. Nigdy.

Jak powietrze (Otayuri)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz