Blondyn stał na lotnisku i starał się nie patrzeć na chłopaka, który właśnie nadawał swój bagaż i za chwilę będzie musiał przejść do kontroli bezpieczeństwa, by móc złapać swój samolot do domu. Nie chciał, żeby wyjeżdżał, ale wiedział, że nigdy by się do tego nie przyznał. Dodatkowo denerwowało go, że dzieci zwracały na niego uwagę, no bo jakżeby inaczej - chłopak w bluzie w panterkę, niski i o dziewczęcej urodzie, z morderczym wyrazem twarzy, opierający się na swoich kulach na samym środku wolnej przestrzeni. No nic, tylko zwracać na niego uwagę, jak na clowna. Odetchnął, starając się nie nawrzeszczeć na kolejnego bachora, który pokazywał na niego palcem, bo rodzice go nie wychowali i odwrócił się do podchodzącego do niego czarnowłosego. Młody mężczyzna włożył dłonie do kieszeni i spojrzał na niego.
-Muszę iść.
Powiedział wreszcie, gdy cisza między nimi przedłużała się.
-Wiem.
Odparł blondyn, siląc się na obojętność. Silne ramiona objęły go ostrożnie, żeby przypadkiem go nie wywalić ani nie uszkodzić. Wtulił się w większego chłopaka, wdychając zapach.
-Będę tęsknić.
Powiedział brunet, odsuwając się i zarzucając plecak na ramię.
-Wiem, ja też.
Odpowiedział były łyżwiarz, ledwo powstrzymując łzy. Był zły sam na siebie, że tak bardzo się do niego przywiązał i tak to przeżywa.
-Będziemy w kontakcie.
Rzucił Kazach i podszedł do stojącego pod ścianą nieopodal starszego mężczyzny by się z nim pożegnać, po czym zniknął za bramkami kontroli bezpieczeństwa. Siwowłosy podszedł do wnuka i położył mu rękę na ramieniu.
-Chodźmy, nic tu po nas.
Powiedział i ruszył na parking, za sobą słysząc stukot kul, które przez kilka tygodni zmuszony jest używać blondyn. Było mu go żal i nie wiedział, jak mu pomóc. Wiedział, że nastolatek jest przybity przez wyjazd przyjaciela, ale nie mogli nic na to poradzić. Wsiedli do auta i ruszyli w drogę powrotną, nie zamieniając ze sobą ani słowa. W pewnym momencie telefon Yuri'ego zadzwonił, a gdy odczytał wiadomość niemal roztrzaskał urządzenie o deskę rozdzielczą.
-Ten pieprzony idiota...
Warknął, zaciskając zęby i starając się nie wybuchnąć. Okolone zmarszczkami oczy zerknęły na niego w lusterku.
-Co się stało?
Zapytał ostrożnie, zmieniając jednocześnie bieg i skręcając w inną ulicę.
-Andrejw z mojej grupy z łyżwiarstwa wysłał mi zdjęcie z lodowiska i napisał, że zajął moje miejsce.
Odpowiedział chłopak, oddychając głęboko, żeby się uspokoić. Odchylił się w tył i zamknął oczy, powoli zwalczając rządzę mordu. Mężczyzna nic się nie odezwał, wiedząc, że nie może nic z tym zrobić. Niestety, matka i ojczym chłopaka urządzili go na całe życie. Jak okrutnym trzeba być, by zrobić coś takiego? Nie wiedział. Ale był pewien, że nie będzie to łatwe. Zauważył, że chłopak znów odblokował telefon i zawzięcie coś stukał.
*Whatsapp*
Yuri: Beka, wracaj.
Beka: Nie mogę, wiesz o tym. Muszę wrócić do rodziców i do ćwiczeń.
Yuri: Nie chcę, żebyś wyjeżdżał.
Beka: Wiem, ale nic na to nie poradzimy. Niedługo znów cię odwiedzę.
Yuri: To za mało.
Beka: Wiem.
Yuri: Za daleko mieszkasz. I w ogóle nie chcę, żebyś wyjeżdżał. Bardzo mi pomogłeś, wspierałeś mnie, fajnie spędzaliśmy razem czas no i jesteśmy razem. Chciałbym spędzać z tobą więcej czasu.
Beka: Ja z tobą też. Ale gdy będziesz pełnoletni pomyślimy o tym, okey?
Yuri: Dobra... ale to jeszcze dużo czasu.
Beka: Wiem, ale do tego czasu będziemy się odwiedzać.
Yuri: Mam inny wybór?
Beka: Na ten moment nie.
Yuri: No właśnie.
Beka: Muszę kończyć, zaraz startujemy. Napiszę, jak będę na miejscu, ok?
Yuri: Ok, miłego lotu.
Beka: Dzięki. Nie sprawiaj problemów dziadkowi.
Yuri: Dobra, dobra, jestem bezproblemowy.
Beka: Chciałbyś.
Yuri: Nawet nie wiesz, jak bardzo.
Yuri: Tęsknię za Tobą.
Westchnął i schował telefon, widząc, że niedługo będą pod domem. Nie cierpi pożegnań.
CZYTASZ
Jak powietrze (Otayuri)
FanfictionNieznośny nastolatek tylko przy jednej osobie zaczyna zachowywać się normalnie. Dlaczego? Opowiadanie Homoseksualne