Kiedyś Cię kochałem

1.3K 107 26
                                    

"Cierpienie jest konieczne, by zrozumieć miłość." przeczytałem gdzieś kiedyś i akurat teraz te słowa na dobre wypaliły się w moim przepełnionym żalu umyśle. No bo... przecież nie chciałem stracić matki, prawda? A dla mnie ona umarła. Nie ma jej już. Tak, jakby nigdy nie istniała. Nie dlatego, że naprawdę umarła, ale w moich wspomnieniach chcę pozostawić ją czystą i czułą, taką, jaką ją kochałem, jaka dla mnie była, zanim poznałem prawdę. Prawda bywa okrutna i bolesna? Coś w tym jest. - blondwłosy chłopiec uśmiechnął się gorzko do swoich myśli. Tak strasznie pragnął, by to, czego się dowiedział, okazało się tylko złym snem, ale wiedział, że to niemożliwe. Już dawno wyzbył się złudzeń wybudzenia się z koszmaru, w którym walczył sam ze sobą, chcąc przytulić swą rodzicielkę i schować się w jej szczupłych ramionach, ale jednocześnie brzydząc się jej i mając odruchy wymiotne na samą myśl o zbliżeniu się do niej. Niestety, po tym, jak przyłapał mamę z dyrektorem, przyłapał ją jeszcze kilka razy, nie tylko w szkole, bo, jak się okazało, niektórych kochanków Natasha sprowadzała do domu, pod nieobecność wiecznie zazdrosnego męża. I chyba nic w tym dziwnego, że był zazdrosny, skoro sąsiedzi na pewno słyszeli i widzieli, co się dzieje i nikt nie trzymał języka za zębami. Jednak bez konkretnych dowodów nie mogli się rozstać, a poza tym sam przecież gwałcił swoją żonę brutalnie, niemal każdego wieczora. A Jurij.... Jurij tylko wrócił ze szkoły, wcześniej niż zwykle, i usłyszał, jak jego matka jęczy. Skrzywił się z odrazy i idąc do pokoju usłyszał jej przepełniony rozkoszą głos.

-Mocniej, Michael, mocniej!

Jęczała. Suka - pomyślał wtedy chłopak, ale dopiero wtedy do niego dotarło... jego ojczym nie ma na imię Michael. Jego biologiczny ojciec też nie. Więc kto..?

Ciekawość zwyciężyła i piętnastolatek udał się do kuchni, skąd dochodziły go obrzydliwe odgłosy. Westchnął i zerknął, by dowiedzieć się, kto to jest tym razem, czy go zna. Widok roznegliżowanej pary i zdradzającej matki znów przyprawił go o wymioty, ale dostrzegł twarz tego mężczyzny i mógł z całą pewnością stwierdzić, że go zna - jest sprzedawcą w pobliskiej piekarni, bardzo młody, przeprowadził się ze wsi do Moskwy i w ten właśnie sposób zaczął "poznawać" uroki życia w dużym mieście.

Jurij nigdy nie przepadał za swoimi sąsiadami i unikał ich jak ognia, ale chcąc dowiedzieć się więcej, zaczął częściej wychodzić z domu, by móc posłuchać rozmowy sąsiadów.

-Biedne dziecko, spójrz, jak się włóczy o tej porze...

Usłyszał za sobą głos jakiejś staruszki i odwrócił lekko głowę, chcąc zweryfikować, kto to jest, ale zaraz potem, jakby nigdy nic, zaczął na powrót oglądać koszyczki truskawek. W końcu przyszedł na zakupy, prawda? Przynajmniej w teorii. W starszej pani rozpoznał sąsiadkę z piętr wyżej, której imienia nie kojarzył, a jej rozmówczynią okazała się o kilkanaście lat młodsza od staruszki kobieta, mieszkająca na przeciwko nich. Zaczął nasłuchiwać dalej.

-Pewnie jego matka znów kogoś sobie sprowadziła i wyrzuciła chłopca z domu. Kto tym razem? Michael?

Zapytał lekko piskliwy głos, podczas gdy nastolatek wkładał delikatnie banany do koszyka.

-Nie, widziałam go parę minut temu na kasie w piekarni, ma zmianę do 20. Może Richard?

-Ten anglik? Ale myślałam, że on wyjechał w interesach! Może jednak Dymitr?

-Tak, to pewnie on.

Dymitr, Richard, Michael, Dyrektor... czyli puszcza się z co najmniej czterema, plus ojczym ją gwałci. Prawdziwa, niewyżyta suka. -pomyślał wściekle, wkładając paczkę jabłek do zawieszonego na ramieniu koszyka. Po chwili odwrócił się i podszedł do starszych kobiet.

-Dzień dobry, drogie panie, mogę mieć pytanie?

Spytał, podchodząc do nich z najbardziej smutną miną, na jaką było go stać, a łzy zalśniły w jego oczach, gdy pomyślał, jak zachowuje się jego matka.

-Oczywiście, kochany. Co się stało?

Zapytała starsza kobieta dobrotliwie, a w głowie chłopaka powoli zaczął tworzyć się plan.

-Ja... ja bardzo chciałbym... och, nie, to nie wypada...

Zawiesił głos, ocierając łzę w kąciku oka i schylając głowę. Poczuł na ramieniu delikatny uścisk kobiecej dłoni.

-Mów, dziecko, mów.

Nie zastanawiając się dalej, zaczął mówić.

-Ja... ja tak strasznie chciałbym... chciałbym pomóc trochę moim rodzicom... ostatnio nie stać nas prawie na nic... tata tak ciężko pracuje, mama ciągle nie może znaleźć pracy... ja chciałbym im pomóc, żeby odetchnęli i... i ja pomyślałem sobie... że może panie... potrzebowałyby pomocy w czymś? W obowiązkach domowych, czymkolwiek. Ja... ja nie chcę dużo, tylko parę drobnych, ale...

Tutaj urwał i schował twarz w dłoniach, płacząc. Cóż, najwyraźniej aktorstwo ma we krwi.

Pewnie po Natashy. - pomyślał, zły, ale na myśl o umarłej matce jego ciałem znów wstrząsnął szloch.

-Dziecko...

Odezwała się do niego młodsza z kobiet.

-Przyjdź do mnie jutro po zajęciach, dobrze? Poproszę cię o parę rzeczy.

Powiedziała łagodnie, po chwili wahania. Chłopak spojrzał na nią, robiąc przy tym duże oczy, jakby nie dowierzał, że się zgodzi, chociaż był tego właściwie pewien.

-Tak, tak, do mnie też przyjdź, jutro albo pojutrze. Potrzebuję drobnej pomocy w domu.

Podłapała starsza z sąsiadek a uśmiech, chociaż nieszczery, rozjaśnił twarz dziecka.

-Dziękuję! Och, tak strasznie panią dziękuję!

Wykrzyknął i otarł policzki, udając, że się zawstydził swoimi emocjami, po czym pożegnał się z kobietami i zajął się dalszą częścią zakupów do domu. W końcu jak już tu przyszedł, może je przy okazji zrobić. Zadowolony ukrywał swój uśmiech i w umyśle układał plan wszystkiego, skupiając swoją nienawiść na matce. Samozadowolenie malowało się w jego oczach, chociaż przesłaniał je ból, gdy pomyślał, że już nigdy nie zazna ukojenia w ciepłych ramionach matki. Odetchnął jednak głęboko, odganiając od siebie złe emocje i wrócił do domu, niosąc dwie, wypchane siatki z zakupami.

Jak powietrze (Otayuri)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz