Rozdział XII

674 35 21
                                    

     — Cholera — jęknął cicho Erazm, obserwując jedynie Samaela, który leżał już wymęczony na łóżku. 

     Zmęczony oczywiście był wymiotowaniem, bo do niczego innego raczej już nie mogło dojść. Co najmniej dlatego, że brzydziło to wampira. Może podnieciły go lekkie igraszki, ale ostateczny obrót spraw pozostawił go z niemałym niesmakiem w stosunku do narzeczonego. 

     Co najlepsze, wszystko z ukrycia obserwowała Nettie, której nastolatek kazał pozostać w ukryciu podczas, gdy on będzie "bawił się" na balu. Nie sądziła, że bycie chowańcem może być tak proste, ponieważ przez większość czasu miała po prostu wolną rękę, ze względu na to, że Samael był ostatnimi dniami okropnie zajęty. Choć czasami towarzyszyła mu przy różnych prelekcjach udzielanych przez Caedesa. Mimo wszystko nastolatek nie chciał rozstawać się z nią na aż tak długo i spędzał każdą wolną chwilę. 

     Może czasem odczuwała brak uwagi, jako zwierzę też tego potrzebowała, ale jako stworzenie z inteligencją na poziomie ludzkiej, rozumiała z czym musiał zmagać się ostatnimi czasy jej właściciel. Caedes za to upewnił się, aby Nettie nic nie brakowało, gdy Samaela nie będzie w pobliżu. Jako jego mistrz również dbał o nią, zwłaszcza że pochodziła z bardzo rzadkiego gatunku, więc byłoby szkoda gdyby coś jej się stało. 

     W tamtym momencie jednak siedziała ukryta w jednym z zakamarków komnaty. Była co najmniej rozbawiona całą tą sytuacją. Jednak było jej szczerze żal Erazma. W przeciwieństwie do Caedesa, jego darzyła znacznie większą sympatią. Przez tę parę dni miała okazje z nim parę razy porozmawiać, co było całkiem miłym doświadczeniem. Sądziła, że nawet się polubili. 

     Wracając za to do wampira oraz jego zagwozdki, nie miał zielonego pojęcia, co robić dalej z fantem iż Samael zwrócił całą zawartość swojego żołądka na podłogę. Nie mógł pozwolić, aby czekało to do rana, ze względu na to, że wtedy zobaczy to i najpewniej posprząta to służba. Oznaczało to również liczne plotki na temat króla oraz jego nieszczęsnej królowej. I tak ich związek oraz sam nastolatek nie byli pozytywnie odbierani przez społeczeństwo, więc Erazm nie chciał, żeby było tylko gorzej. 

     Postanowił więc, że o pomoc poprosi Caedesa. Był jedyną zaufaną osobą w zamku, która by mu pomogła i nie rozniosła plotek po królestwie. Wiele złych rzeczy mógłby mu zarzucić, aczkolwiek w tej kwestii miał w stosunku do niego stuprocentowe zaufanie. Miał również nadzieje, że elf mu pomoże, bo to akurat mimo wszystko stało pod wielkim znakiem zapytania. 

     Od razu zaczął wcielać swój plan w życie. Nie nałożył nawet kapci na nogi, jedynie wymsknął się po cichu z komnaty i niemal zaczął biec w stronę pokoju Caedesa, w którym miał nadzieję, że jest. Wypełnił korytarz jedynie cichym tupotem stóp o zimną posadzkę, będącą wybawieniem w ciągu dosyć dusznej nocy. Trasę dobrał tak, aby nikt go nie zobaczył, nawet wartownicy, dla których jego obecność nie byłaby żadnym zdziwieniem bez względu na porę.

     Kiedy dotarł na miejsce, zaczął dobijać się do pomieszczenia, w którym był elf. Nie miał zamiaru od razu tam wparować, ponieważ doświadczenie nauczyło go, że do tej komnaty nie powinno się wchodzić od tak. Nie raz zastał przyjaciela w dwuznacznych sytuacjach bądź został powitany wybuchającym eliksirem z powodu nagłego zakłócenia spokoju. 

     Tym razem jednak po prostu spał z jakąś niewiastą w objęciach. Sam nie do końca wiedział kim ona była, ale kto by się tym przejmował? Mieli po prostu spędzić miło parę chwil i tak też było. Przypuszczał, że była jedną z wielu księżniczek lub szlachcianek. W końcu właśnie od tego typu panien roiło się na balu. Ta akurat nie była szczególnie trudna do uwiedzenia, może rozmowa z nią była nudna i okropnie banalna, ale potem miał z tego za to nie małe korzyści. 

Uwięziona WolnośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz