Rozdział XVII

598 34 5
                                    

     — Powiedz szczerze, co ty czujesz do tego dzieciaka? Raz go nienawidzisz, a innym razem za to widzę cię całującego się z nim właściwie w mojej części ogrodu, co najlepsze dalej koniecznie nie chcieliście się hajtać. Zdecydujcie się, dzieci drogie — powiedział Caedes do Erazma w międzyczasie, gdy pilnowali ustawienia wszystkiego na sali.

     Już nazajutrz miał odbyć się ślub króla wampirów oraz jego dotychczasowego niewolnika. No, co prawda nikt oprócz ich trojga nie zdawał sobie sprawy z tego, że Samael był początkowo w niewoli Erazma, ale lepiej, żeby tak pozostało już do końca. 

     Jednak wracając do głównego tematu; wszyscy w zamku tak naprawdę byli tym zestresowani. A najbardziej nie państwo młodzi, a służba. Zwłaszcza kucharka, która miała pomoc, ale mimo to nie dawała sobie rady, choć gotowała potrawy na wesele od paru dni. Jeszcze dochodziło wyżywienie na bieżąco, co w ogóle ją dobijało.

     — Sam właściwie nie wiem tak szczerze — westchnął, obserwując zamieszanie z ustawianiem krzeseł, przy okazji marszcząc delikatnie brwi. 

     — To radziłbym ci się dowiedzieć, bo jutro ślub — odparł nawet nie jadowicie elf.

     Szatyn również był zmęczony, więc nawet nie silił się na swoje zwyczajowe złośliwości oraz okrutne żarty. W dodatku był skupiony na utrzymaniu zaklęć, ponieważ również we wszystkim pomagał. Gdyby dał sobie radę z taką ilością wszystkiego bez niczyjej pomocy, tak by też zrobił. Gorsze było jedynie to, że do przygotowania była cała olbrzymia sala balowa, a według jego rozplanowania mieli na to jedynie jeden dzień, no, może jeszcze kawalątek następnego. 

     — Chyba mogę powiedzieć, że się zauroczyłem albo nawet zakochałem... Naprawdę już nie mam pojęcia. Wierz mi, chciałbym móc się określić w pełni, ale mi trudno — odpowiedział lekko smętnie król wampirów, co u niego również było rzadkie.

     Widocznie ślub oraz stres z nim związany odkrywał w nich emocje, których na co dzień raczej starali się nie pokazywać. Caedes z pewnością również był przemęczony i powoli dostawał szewskiej pasji. Już parę razy zdarzyło mu się puścić parę soczystych wiązanek, od których uszy niemal odpadały, a wiele osób, które to słyszały, nie zdawała sobie sprawy, że istnieje aż tyle różnych wulgaryzmów.

     — No ja mam nadzieję, że się chociaż zauroczyłeś, bo nie chce mi się dalej słuchać waszych sprzeczek — mruknął jedynie elf. — Dobra, idę im pomóc, bo widzę, że to kompletni idioci — burknął jedynie na odchodne.

     — Ja też mam taką nadzieję — powiedział sam do siebie, opierając się o kolumnę, przy której stał. 

     Aż przez to wszystko naszły go myśli, czy to rzeczywiście jest chociażby zauroczenie albo miłość. Te uczucia były mu już tak odległe, że nie zdawał sobie sprawy, jak to jest gdy się to czuje. Nie miał pojęcia jak zdefiniować uczucia do Samaela, ponieważ pierwszy raz zdarzyło mu się mieć tak ambiwalentne uczucia, które doprowadzały go do konfuzji. 

     Potem, kiedy już przestał bujać w obłokach, wrócił do swoich zajęć, których również wcale mu nie ubywało. Może i niektóre spotkania były przesunięte ze względu na nadchodzącą uroczystość, ale to oznaczało tylko, że to wszystko dopadnie go kiedy indziej, najpewniej jak o nich zapomni i będzie się najmniej spodziewał.

***

     Co ty w ogóle do niego czujesz? zapytała Nettie, z którą Samael leżał na swoim łożu z baldachimem.

     — Nie mam zielonego pojęcia, nigdy nie czułem czegoś takiego — wyznał jej, nawet nie siląc się na telepatię, był zbyt zmęczony.

Uwięziona WolnośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz