"Ból króla"

1.2K 26 31
                                    

Dedykuję ten rozdział Mruczekofficial bo bez niej ten rozdział nie powstałby w takiej długości😁

1 lipca 1386

- Mario, pamiętasz co ci mówiłam? - zapytała Elżbieta.

- Tak matko - przytaknęła.

Obie stały w komnacie w posiadłości Garaia w Garze. Elżbieta miała zamiar z córką zbiec do Polski jednak życie miało inne plany. Musiały schronić się w tej oto posiadłości dla własnego bezpieczeństwa. Jej zięć Zygmunt najwyraźniej nie miał chęci im pomagać. Czekał aż królowa umrze, aby przejąć koronę i tron Węgier.

Królowa widząc nie tęgą minę Marii, Bośniaczka odezwała się.

- Mario, wszystko będzie dobrze - odezwała się, jednak nie wierzyła w swoje słowa. Wiedziała, że nie mogąc zbiec do Polski są na zgubionej pozycji. Jadwiga i Władysław nie mogli dużo zrobić.

Córka spojrzała się na nią smutnym wzrokiem. Wiedziała, że nie mają możliwości ucieczki. Są w pułapce otoczone przez swoich wszystkich wrogów.

Matka podeszła do Marii i ją przytuliła.

- Mario, wiem, że jest Ci ciężko, ale jeszcze będzie dobrze. Niedawno został związany pakt z Polską. Jeszcze nas popamiętają, nie zapominaj o tym.

- Dobrze mówisz matko, zapamiętam- rzekła Maria. Po policzku popłynęła jej jedna, samotna, słona łza.

***
25 lipca 1386

Elżbieta Bośniaczka razem ze swoją córką Marią wybrały się na przejażdżkę konną. W państwie panował względny spokój. Nikt nie próbował ich zaatakować. Do czasu...
Kobiety razem z drobną eskortą znajdowały się w okolicy miasteczka Diakonova. Pogoda dogodziła władczyniom. Słońce świeciło, delikatny wietrzyk muskał im twarz. Królowa rozmawiała z Marią. Nagle w oddali słychać było galop koni. Elżbieta kiwnęła głową na znak, aby rycerze się przygotowali.

Na przeciwko, można było zobaczyć rycerzy na koniach pędzących wprost na królową i jej córkę. Widać było, że nie byli przyjaźnie nastawieni. Nagle z lasu zaczęły padać mordercze strzały. Raz po raz zabijały rycerzy. Ci którzy przetrwali ostrzał zostali chwilę później zabici przez rycerzy nieprzyjaciela. Wśród zabitych był palatyn Miklós Garai.

Jeden z wrogów, odziany w pelerynę, zsiadł z konia. Nakazał swym podwładnym pilnować królowej i jej córki.

- Kim jesteś? Kto kazał Ci nas porwać? - zapytała Elżbieta.

Mężczyzna o ciemnych oczach oraz delikatnych zmarszczkach podszedł do królowej i zaśmiał się.

- To ja tu powinienem zadawać pytania, jednakże odpowiem. Jestem János Horvát. Pomagam królowej Małgorzacie Andegaweńskiej, wdowie po zamordowanym królu Węgier, Karolowi III Durazzo.

Elżbieta słysząc to zlękła się. Jej serce zaczęło szybciej bić. Popatrzyła się na Marię, którą trzymali ludzie Jánosa. Bała się o nią.

- Pani, chcę mieć pewność, że to ty zleciłaś zabicie króla Węgier. Zleciłaś jego zabicie? - zapytał oschłym tonem bez cienia uśmiechu patrząc w jej niebieskie oczy.

Królowa milczała.

- Może to ci przypomni - powiedział i popatrzył się na Marię. - Przyłóżcie jej sztylet do szyi.

Na te słowa jeden z żołnierzy wyjął sztylet zza pasa i przyłożył Marii go do gardła. Maria poczuła wbijające się ostrze w gardło. Oddech jej przyspieszył. Serce biło jak szalone. W oczach pojawiły się łzy.

Dwóch królów, jedno państwo [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz