Rozdział 12

289 33 102
                                    

Aizawa przebudził się ze swojej krótkiej drzemki. Przetarł oczy i chciał wstać jednak poczuł ciężar na swojej klatce piersiowej. Zobaczył Zashiego, który spał w niego wtulony. Czarnowłosy uśmiechnął się pod nosem i oparł głowę o oparcie kanapy. Patrzył na swój sufit przez kilka minut. Usłyszał miauknięcie, spojrzał na podłogę, gdzie siedział Cookie.

- Hej Cookie - uśmiechnął się i wyciągnął rękę w stronę kota, który od razu podszedł i czekał aż czarnowłosy zacznie go głaskać

Zashi ziewnął i wziął głęboki wdech. Poczuł przyjemny zapach męskich perfum. Otworzył oczy i usiadł patrząc na Aizawę.

- Hey! - poprawił włosy.
- O hej Mic. Jak się spało?
- Świetnie - przeciągnął się. - Ale idę coś zjeść
- Przynieś mi cooś.
- Masz nogi.
- Leżałeś na nich więc mi ścierpły!
- Zamknij się.. Co ci przynieść?
- Pfff - zaśmiał się pod nosem - Mamy jeszcze żelki?
- Nie!
- Serio? Aa chrupki?
- Nie!
- Skąd wiesz?!
- Bo ty nigdy nie kupujesz chrupków!
- A... jabłko?

Zashi nie odpowiedział tylko podszedł do lodówki i wyciągnął z niej jabłko. Wrócił do salonu i rzucił owocem w Shoutę.

- Ej no nie bądź taki wredny Zashi - uśmiechnął się i wziął jabłko
- Masz gorączkę? Zwykle tak się nie zachowujesz.
- Masz rację. To przez ciebie.
- Jeszcze na mnie to zwala - wywraca oczami i siada obok niego.

Minęło kilka minut. Aizawa odłożył ogryzek i popatrzył na Zashiego.

- Zamieniasz się w kota?
- Dlaczego?
- Wiesz nie każdy lubi leżeć do góry nogami na kanapie trzymając głowę na ziemi w dodatku robiąc szpagat w powietrzu.
- Nie umiem robić szpagatu Sho - zaczął próbować się podnieść.

Czarnowłosy wywrócił oczami i wstał z kanapy. Stanął przed Zashim lekko się schylając.

- Może pomóc?
- Nie trzeba. Dam radę..! Dobra Sho pomóż mi - wyciągnął rękę w stronę Aizawy.

Shouta chwycił rękę blondyna i pomógł mu wstać

- Następnym razem może usiądź normalnie?
- Wygodnie było. Musisz kiedyś też tak usiąść.
- Podziękuję. Co teraz?
- Nie wiem..idę spać.
- Dopiero co wstałeś!
- I kto to mówi! Z resztą już trochę późno, a tyy musisz przepłukać gardło - uśmiechnął się i poszedł do kuchni.
- No chyba nie

Czarnowłosy wstał i poszedł za Yamadą do kuchni. Blondyn właśnie wyciągał z opakowania buteleczkę z obrzydliwym płynem. Aizawa wykrzywił się i podszedł do niego.

- Naprawdę muszę?
- Naprawdę musisz. Powtarzam to po raz któryś, to dla twojego dobra Sho.

Shouta jęknął i usiadł przy stole. Oparł brodę o rękę i wpatrywał się z Hizashiego, który usiadł naprzeciw niego.

- A teraz ładnie wypłukaj gardło Shouta

Aizawa mruknął pod nosem i wziął buteleczkę. Otworzył ją i wlał trochę do ust.

- Nie krzyw się tak stary - uśmiechnął się i zauważył jak czarnowłosy patrzy na niego z grymasem. - Nic nie mówiłem. - uniósł ręce w geście obronnym.

Po chwili czarnowłosy wstał i wypluł szałwię do zlewu. Wziął szklankę i nalał do niej soku.

- Nie było tak źle, prawda?
- A wypłukaj tym gardło i sam się przekonaj - podał mu szałwię.
- No dobra!

Hizashi wziął buteleczkę i nalał sobie trochę szałwi do ust. Od razu wypluł to do zlewu.

- I jak? Dobre?
-  Już wiem czemu nie chcesz tym płukać gardła..
- No właśnie
- Ale to nie zmienia faktu, że nadal będziesz to robił.
- Jesteś bez serca!

❝Fᴀǫᴜᴀᴛ ᴅᴏ'sᴛʟᴀʀ❞ ᵉʳᵃˢᵉʳᵐⁱᶜOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz