Rozdział drugi

71 3 3
                                    


Następny dzień rozpoczął się około dziewiątej rano, kiedy Alice jako pierwsza otworzyła zmęczone oczy, witając poranek z cichym jęknięciem. Gdy tylko uchyliła powieki, poczuła jak bardzo brakuje jej cennych godzin snu. Jak praktycznie każdego dnia. Potter przekręciła się leniwie na drugi bok. Spojrzała na narzeczonego, który nadal spał, wtulony w jej ciało.

Z fascynacją, która nie przemijała od momentu ich poznania, zaczęła wpatrywać się w jego zmęczoną twarz. Czuła na swoim policzku jego ciepły oddech. Patrzyła na jego rozczochrane, platynowe włosy, cienie pod oczami i bladą skórę. Leżała tak, przyglądając się narzeczonemu przez kolejne minuty. Nie chciała jeszcze wychodzić z ciepłego łóżka. Przymknęła oczy cicho wzdychając. Wiedziała, że już czas aby zaczęła cokolwiek robić. Niechętnie wyplątała się z rąk Malfoy'a i usiadła na brzegu łóżka. Przez krótką chwilę siedziała wpatrując się w okno i machając opuszczonymi nogami. Uśmiechnęła się do siebie, próbując się przekonać, że wszystko będzie dobrze. Założyła grube, wełniane skarpetki i wyszła z pokoju.

Powoli schodziła po schodach upewniając się, że nikogo nie obudzi. Weszła do kuchni, gdzie od razu zabrała się za parzenie kawy. Usiadła na blacie i przymknęła nadal zmęczone oczy. Dopiero po chwili usłyszała, że ktoś stanął w progu kuchni. Jej oczy nadal były zamknięte, więc jedynie nasłuchiwała. Kroki były zbyt delikatne, na któregokolwiek ze znanych domowników. Uchyliła oczy i tak, jak przeczuwała zobaczyła rudowłosą kobietę.

Zeskoczyła z blatu i podeszłą do mamy. Rzuciła się w jej objęcia cicho się z nią witając. Ciepło kobiety było dla niej nadal tak obce, a jednocześnie tak przyjemne. Nigdy wcześniej nie doświadczała takich uczuć. Przez długie minuty trwała w jej matczynym uścisku. Lily z uśmiechem na ustach przytulała Alice, tak długo jak młoda kobieta tego potrzebowała.

– Chcesz może kawy? – Zapytała delikatnie Alice kiedy już nacieszyła się obecnością matki

– Jeśli już robisz – Odpowiedziała siadając przy stole – Tylko ty wstałaś?

– Syriusz zawsze śpi do południa – Zaśmiała się – Ale Remus i Draco niedługo powinni się obudzić

– Pomóc ci ze śniadaniem? – Zaoferowała stając obok córki

Alice spojrzała na nią z delikatnym uśmiechem i skinęła głową. Obie kobiety szybko zabrały się za przygotowywanie talerzy pełnych kanapek. Alice w międzyczasie zdążyła zaparzyć im dwa kubki parującej kawy. Po chwili rozpoczęły cichą rozmowę.

– Alice, powiedz mi słońce jaki jest twój brat? Dogadujecie się? – Zapytała spoglądając na dziewczynę upijającą łyk czarnej kawy

– Harry jest podobno tak uparty jak ja – Zaśmiała się cicho – Jest naprawdę dobry i odważny. Czasami trochę dumny. Tata będzie szczęśliwy kiedy dowie się jak dobrze gra w quiddicha. Jakoś się dogadujemy, mimo tego że wychowywaliśmy się z dala od siebie i jesteśmy w domach toczących ze sobą odwieczną walkę. Harry oczywiście trafił do Gryffindoru.

– Dlaczego nie mogliście zamieszkać razem? – Zapytała marszcząc brwi

– Tamtego wieczoru ja byłam u Syriusza i Remusa, a Harry został z wami w domu. Harry przeżył tylko dzięki twojej miłości, a żeby ochrona nadal działała musiał zamieszkać z ciotką Petunią. Dumbledore zadecydował, że to zbyt niebezpieczne żebyśmy mieszkali razem, przynajmniej do czasu kiedy ostatecznie zginie Voldemort. Kilka godzin później zaopiekował się mną Severus, u którego zamieszkałam.

Lily zamyśliła się na chwilę. Kolejny natłok informacji, które będzie musiała przetrawić. Jednak w tamtym momencie próbowała je po prostu zepchnąć na dalszy plan. Musi sobie z tym poradzić w samotności.

The Scheme at price of a lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz