Rozdział siódmy

49 3 5
                                    

Ubrania rzucone niechlujnie na podłogę były jedynym dowodem na to, co stało się wcześniej w pokoju. Może oprócz czerwonych śladów zadrapań na plecach chłopaka i rozmazanej szminki Larissy. Kobieta lekko zarumieniła się na wspomnienia sprzed kilku godzin. Oddech Blaise'a był już zupełnie spokojny, chłopak zasnął chwilę temu. Ona sama była już wykończona, jednak nawet wtedy bieg jej myśli nie zwalniał. Po tym czasie krótkiego odpoczynku, uciążliwe myśli powróciły ze zdwojoną siłą. Przetarła lekko twarz dłońmi, mocniej opatulając się kołdrą i siadając. Powinna być mądrzejsza, dojrzalsza. Szczeniak się w niej zakochał, nie miał pojęcia co robił. Nie znał sytuacji, nie mógł wiedzieć w co się pakował. Wyrzuty sumienia po raz kolejny oplatały ją niczym cierniowe kajdany, wbijające się w psychikę i zostawiające w niej rany, które miały się już nigdy nie zagoić. Mimo to nie mogła go zostawić, nie potrafiła. Tylko przy nim nie potrafiła zwyczajnie odejść, jak zwykła robić wcześniej.

Od ponad miesiąca ciągnęła ten romans, uciszając swoje sumienie mniejszymi lub większymi ilościami alkoholu. Nie mogła już się z tego wyplątać, nie kiedy zasmakowała tej wolności i grzechu. Nie potrafiła dobrowolnie zrezygnować ze szczęścia. Szczególnie kiedy chłopak z takim uwielbieniem studiował jej ciało, wypytywał o najgłupsze szczegóły z jej życia i potrafił wywołać na jej twarzy uśmiech szybciej niż ktokolwiek. Dlatego mimo ich krótkiego związku dwudziestodwulatka mogła z całą pewnością powiedzieć, że wbrew wszelkiemu rozsądkowi nieodwracalnie zakochała się w Zabinim.

Tym razem wpadła gorzej niż kiedykolwiek.

~~~

Draco z cichym mruknięciem odwrócił twarz, marszcząc nos gdy słońce przez dłuższą chwile świeciło na jego twarz. Nie dzisiaj. Obudził się już z pierwszego snu, mimo to nadal starał się oszukać organizm. Może gdyby jeszcze przez chwilę leżał w ciszy udałoby mu się wrócić do jednego z pięknych snów.

Jego próby skutecznie uniemożliwiła Potter, która niemal jak każdego dnia przewracała się niespokojnie po łóżku, ściągając z niego kołdrę. Dziewczyna cicho mrucząc pod nosem zupełnie niezwiązane ze sobą wyrazy przetoczyła się przez materac, zatrzymując się na samym końcu. Malfoy mógł już jedynie pomarzyć o spokoju i ciepłym okryciu. Z cichym warknięciem otworzył oczy i skupił się na białym suficie.

Spojrzał na dziewczynę lekko się uśmiechając. Wyglądała tak niewinnie kiedy spała. Na tyle niewinnie, na ile mogła wyglądać.

Podniósł się z cichym jękiem pocierając skronie. Nie był jeszcze gotowy na rozpoczęcie dnia, jednak wszechświat zdawał się jedynie drwić z jego żałosnych próśb. Poddał się, nie mógł przecież marnować czasu skoro i tak już nie spał.

Malfoy leniwie opuścił łóżko, kierując się do łazienki. Cicho prychnął widząc swoje odbicie w lustrze. Odkręcił kran, przemywając twarz zimną wodą. Jego myśli mimowolnie zaczęły już krążyć wokół ostatniego dnia przygotowań. Ostatnia szansa by cokolwiek zmienić, by powstrzymać wszystkie tragedie, które mogły mieć miejsce. Możliwe, że było już za późno, możliwe, że nie mieli wpływu na większość wydarzeń. Pewne decyzje były już nieodwołalne, a większości z nich mogli się jedynie biernie przyglądać. Co ty ze sobą robisz Malfoy? Żałosne.

Przeczesał włosy dłońmi sięgając po żel. Potter prawdopodobnie już wrócił. W nocy nie miał siły tego sprawdzić, ale zakładał że ich transport przebiegł sprawnie. Musiał się jakkolwiek prezentować przy gryfonie. Nie chciał aby jego ego za bardzo ucierpiało, podstawiając brunetowi swoją nieidealność pod nos. Nie mógł nic poradzić na cienie pod oczami i ogólne poczucie zmęczenia. To wrażenie ciągnęło się za nim już od początku tych wakacji.

The Scheme at price of a lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz