Jughead POV.
- Czekaj, czekaj, jeszcze raz, tylko powoli. Co to znaczy, że z nami koniec?
Moje pytanie było bardziej retoryczne i grzecznościowe niż szczere, ponieważ planowałem to zrobić od jakiegoś czasu. Relacja z Toni nie była zdrowa. Owszem, bardzo przyjemna, ale niezdrowa. Prędzej czy później skrzywdzilibyśmy się nawzajem, między nami nie było głębokiego uczucia. Jak najbardziej, były emocje, ale przecież emocje to nie uczucia, trzeba umieć to rozgraniczyć. Nie mogę powiedzieć, że jej słowa mnie zabolały, byłem na to przygotowany. Nawet nie protestowałem, czułem, że tak właśnie może się stać. Ta sytuacja przypominała mi wizytę u dentysty, podczas której będą wiercić Ci w zębie. Wiesz, że będzie boleć, ale nie wiesz kiedy, więc siedzisz spięty cały czas, oczekując na ukłucie, które sprawi, że skrzywisz się na fotelu. Nasz związek opierał się na seksie, smutne, ale prawdziwe, a to znaczy, że na tym fundamencie nic mocnego nie powstanie.
Zaznaczę, sytuacja była chujowa. Właśnie zerwała ze mną moja najlepsza przyjaciółka, pierwsza dziewczyna, która zaakceptowała mnie dokładnie takiego jakim jestem, z całym dobrodziejstwem inwentarza. Nie bolało mnie to, że się nie kochamy. Zdałem sobie sprawę z tego, że to będzie miało okropny wpływ na naszą przyjaźń, a to sprawiało, że miałem ochotę zacząć wyć. Miałem ogromne poczucie winy, robiłem sobie wyrzuty i plułem w brodę. Jak mogłem na to pozwolić? Przecież w głębi duszy miałem świadomość, że nie będę potrafił zaangażować się w to na sto procent. A skoro wiedziałem, że nie będę mógł się angażować, to dlaczego to zrobiłem? Nie wybaczę sobie, jeśli przez to ucierpi nasza przyjaźń. A jaki był powód mojego braku zaangażowania?
Powód był jeden i miał blond włosy.
Bóg mi świadkiem, starałem się, próbowałem dać z siebie wszystko, ale nie wychodziło. Zraniłem Toni. Świadomość tego mnie przytłaczała. Odetchnąłem głęboko, czując na sobie jej spojrzenie. Teraz, po fakcie, poczułem, jak bardzo będzie mi brakować jej ciepła obok siebie, jej cynamonowego zapachu, jej włosów, które opadały na moją twarz, podczas seksu. Prawda była jednak brutalna, miłość to nie pożądanie, miłość to nie przywiązanie. Miłość to miłość. A tutaj jej nie było.
Zabrałem się na odwagę, by zadać pytanie, na które nie chciałem słyszeć odpowiedzi.
- Czyli - zacząłem - Co z nami?
- Mam nadzieję, że nic - Toni spojrzała mi w oczy i położyła dłoń na policzku, uśmiechając się przy tym smutno - Jesteś cudownym facetem, Jug, nie chcę niszczyć naszej przyjaźni. Nie przestałam Cię lubić, możesz na mnie liczyć, coby się na tym świecie nie działo, zawsze będę za Tobą, wspierając Cię. Ale miejsce obok Ciebie nie jest dla mnie. Wiesz o czym mówię, prawda?
Odetchnąłem z ulgą, czując jak gigantyczny kamień spada z mojego serca, prawdopodobnie zrobiłem przy tym śmieszną minę, ponieważ Toni zachichotała i przytuliła się do mojej piersi. Nie zastanawiałem się długo i przycisnąłem ją do siebie, rozkoszując się jej ciepłem i miarowym oddechem. Trochę pocieszał mnie fakt, że ona również o tym myślała, to znaczy, że nie zraniłem jej aż tak bardzo jak myślałem. No i cieszyłem się jak małe dziecko z tego, że Toni nie potraktuje mnie tak jak na to zasługuję i nie zerwie ze mną kontaktu. Chwyciłem delikatnie je twarz i zmusiłem by spojrzała mi w oczy.
- Przepraszam, Toni.
- Nie przepraszaj pokręciła głową - Nie masz za co, nie jestem zła.
- Oczywiście, że mam za co!
- Nie, nie masz - położyła mi palec na ustach - Posłuchaj Jug, ja też przepraszam. Nie szukałam związku, raczej przygody, ostatni miesiąc przetrwałam tylko dzięki Tobie, potrzebowałam kogoś na kogo mogłam liczyć, przy kim mogłam zapomnieć o całym świecie. Spełniłeś tę rolę idealnie. I za to cholernie mocno Ci dziękuję. Sam wiesz, u mnie w domu... cóż, jest nieciekawie.
CZYTASZ
Buntownik z Wyboru - Bughead.
FanfictionŚmieć, frajer, nic niewarty wyrzutek, to tylko kilka określeń, które ludzie rzucają w stronę Jugheada. Tak naprawdę jednak nikt nic o nim nie wie. Co się stanie, gdy przez jeden głupi projekt w szkole zainteresuje się nim prawie każdy?