Capitolo 6

232 14 50
                                    

Elena

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Elena

Niedzielny poranek właściwie mi umyka, bo budzę się o czternastej. Wyłażę z łóżka niczym zombie. W salonie zastaję tatę, jak siedzi przed telewizorem i ogląda mecz.

— Cześć — mówię do niego.

— Cześć, jak się bawiłaś? — pyta, ale nie odrywa wzroku od telewizora.

— W dechę — mówię kpiąco.

— W dechę? To czyli dobrze, super, siadaj, opowiedz jak tam było. Mało cię ostatnio widuję. — mówi z uśmiechem.

— Nie chcę ci przeszkadzać — pokazuję ręką na telewizor.

— Daj spokój, to powtórka — mówi i gasi pilotem telewizor.

Poklepuje miejsce naprzeciwko siebie.

— Kaman, opowiedz staruszkowi, jak tam było. Nie jestem znowu taki stary, żeby nie wiedzieć jak się bawić na dyskotece — żartuje sam z siebie.

Siadam naprzeciw niego.

— Było fajnie, jak to na imprezie. — ziewam i przeciągam się ospale.

— No a ten chłopak? Damon? On zawsze taki sztywny się wydaje — mówi z rezerwą.

— Sztywny? Przecież nawet go nie poznałeś przy fontannie! — wypalam.

— Przy jakiej fontannie? — pyta ze zmarszczonymi brwiami.

— Tydzień temu! Przecież to on ochlapał mnie wodą i zapłacił mandat — wspominam, choć tata przecież o mandacie nic nie wie. Ups. Wygadałam się.

Boże to już tydzień temu! Już czy aż? Wydaje się, jakby minął rok, a nie tydzień.

— Ten łobuz to był Damon? — tata wytrzeszcza na mnie oczy. — Zapłacił wtedy mandat? — śmieje się.

Kręcę głową z niedowierzaniem, ale tata się uśmiecha chytrze.

— A to ci cwaniak, musiałaś mu się spodobać — zaczyna się ze mnie nabijać i trąca moje kolano pięścią. — Musiałabyś słyszeć, jak zabiegał o to, żeby oprowadzić cię po mieście — nabija się teraz z Damona. — Uważaj na niego, bo to pewnie casanova jakich mało.

— No właśnie, nigdy nie widziałeś go z dziewczyną? — pytam zaciekawiona.

— A co jesteś zainteresowana? — drwi ze mnie.

— Oj tato. — jęczę.

— Nie, nie widziałem. Damon to pracowity chłopak. Porządny z tego, co mi wiadomo. Bardzo samodzielny. Nie wiem, dlaczego na mieście go nie poznałem, może po prostu się go tam nie spodziewałem. Zresztą nie pracuję z nim zbyt blisko. Widzieliśmy się na zebraniu, może ze trzy razy. Myślałem chyba o czymś innym. — tłumaczy się.

O mamie. Przypominam sobie. Powiedziałam mu wtedy, że się zaręczyła z Tonym. Pewnie był w szoku.

— Zawsze byłeś z mamą szczery? — pytam wprost, a on milknie.

Otwiera szeroko oczy, a potem wzdycha. W jego oczach widzę żal.

— Zawsze — odpowiada i widzę po jego minie, że mówi prawdę.

— Dlaczego więc się rozstaliście? — dopytuję, choć wiem, że te wyznania będą go trochę kosztowały.

— Rozmijały nam się interesy życia. Mama chciała czegoś innego i ja też. — wyjaśnia.

— Czyli? — dopytuję.

— Ja chciałem, żeby była ze mnie dumna, a ona, żebym był w domu, a tego się nie dało pogodzić — wyjaśnia.

— Zmieniłbyś to, gdybyś mógł cofnąć czas?

— Nie.

— Dlaczego? — dopytuję, bo to dziwne.

— Bo to byłoby nie fair, musiałbym ją okłamywać, że to jest też moje oczekiwanie względem siebie, a nie byłoby. Chciałem się rozwijać. Przecież wiesz, że praca to moja pasja... pomimo że kocham wciąż twoją mamę. — mówi skrępowany. — Ona widocznie kochała mnie mniej — wzdycha.

Fakt. Tata nie był złym mężem ani ojcem. Zawsze przykładał się do obowiązków, dzielił je z mamą, nie tylko w nich pomagał. Dzielił. Tak naprawdę, naprawdę. Pamiętam, że mamie też go brakowało, gdy się rozeszli. Wielu rzeczy nie potrafiła sama zrobić, bo to zawsze tata je robił, a ona nie musiała się o to martwić. Dwa lata jeździła na zimowych oponach, bo nawet nie wiedziała, że trzeba je zmienić, a tata, choć często pracował w delegacji, potrafił to wszystko ogarnąć. Może nie zmywał naczyń, choć też się zdarzało, ale był od tak zwanych grubszych rzeczy, o które mama nie musiała się martwić. Potem dopiero dostrzegła, co i ile robił. Nawet gdy się coś zepsuło, to gdy wracał z delegacji, naprawił, a gdy się rozeszli, stało zepsute, aż mama w końcu umówiła mechanika, za którego musiała słono zapłacić. Nagle brakowało pieniędzy, pomimo że pracowała, a tata przysyłał je zawsze, regularnie i tyle ile chciała. Mama też żałowała, widziałam, choć byłam dzieckiem. Nigdy nie była wymagająca, zawsze oszczędzała, ale wtedy było jej po prostu trudno i nie chciała prosić tatę o więcej i częściej. To byłoby nie fair. Minęli się w życiu, chyba niepotrzebnie. Mama chyba była za młoda, a tata chciał, żeby była szczęśliwa. Chyba sądził, że może zmądrzeje, ale ona poznała Tony'ego i szansa na to, że wrócą do siebie przepadła.

— I nigdy jej nie okłamałeś? — pytam dociekliwie.

— Może raz czy dwa, ale to bardziej było niepowiedzenie całej prawdy, aniżeli kłamstwo. — tłumaczy.

— A co to znaczy niecała prawda? Jest jakaś różnica? — dopytuję znowu.

— Jest. My mężczyźni po prostu, nie mówimy wszystkiego, niepytani — tłumaczy, choć to dla mnie nadal niezrozumiałe.

— Faktycznie nie rozumiem — mówię i robię krzywą minę.

Tak mówił Damon o Catherinie, że nie chce o niej rozmawiać, bo to już jest za nim. W takim razie co z Lilianną? To dlatego nie powiedział o niej w ogóle? Ona nie ma znaczenia? Ale to oznaczałoby, że Catherine ma jeszcze znaczenie, ale chyba nie w tym rzecz.

— Chwila, to znaczy, że jeśli o coś nie zapytam, to się nie dowiem, choć to może mieć duże znaczenie dla mnie? — pytam z krzywą miną.

— Może tak być — przytakuje tata.

— Boże, to głupie — mówię z drwiną.

— Może dla ciebie, bo jesteś kobietą i to jest właśnie ta różnica. Mama wściekła się kiedyś, bo nie powiedziałem jej, że wyjeżdżam do Argentyny. To znaczy, powiedziałem, że wyjeżdżam, ale nie że do Argentyny, a co to za różnica gdzie? I tak miałem wyjechać — tłumaczy.

— No ty sobie chyba żartujesz? To jest różnica czy wyjedziesz do Argentyny, czy do na przykład Atlanty — mówię z pretensją.

— No właśnie, o tym mówię, dla nas nie ma to znaczenia, w ogóle tego nie rozumiecie — kręci głową.

— Chyba nie chcę już nic wiedzieć — kończę rozmowę zbulwersowana.

— Może faktycznie o tym nie rozmawiajmy — śmieje się krótko. — Zjedz coś albo poczekaj na obiad, będzie za pół godziny. — mówi i wstaje z kanapy.

— Okej. Poczekam. — odpowiadam i krzyżuję ręce na piersi.

Zastanawiam się jak to przełożyć na sprawę z Damonem. Wychodzi na to, że zarówno Catherine, jak i Lilianna nie mają dziś znaczenia, a różnica jest tylko taka, że o Catherine zapytałam, a o Liliannę nie.

Lilianna nie jest jego byłą dziewczyną? To kim? ŻONĄ? Jesssu! Nieee, to niemożliwe.

To mnie denerwuje. Nie lubię takich zagadek. Trudnych chłopaków i problemów z tym związanych. Damon mnie zawiódł. Myślałam, że jest inny. Wydawał się inny. Obiecywał szczerość i pewność, a ja jej nie czuję.

DuroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz