Capitolo 4

256 17 73
                                    

Elena

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Elena

Rano, wcześniej od alarmu, budzi mnie ból brzucha. Czuję się słaba i chce mi się wymiotować.

— O nie, błagam tylko nie okres. — stękam sama do siebie.

Wstaję i idę do łazienki. Moje podejrzenia się sprawdzają.

— Boże, za co! — mówię do nieba.

Biorę prysznic, jem śniadanie i popijam wodą tabletkę przeciwbólową. Ubieram niebieską, płócienną sukienkę, wrzucam do torby kilka tamponów i kładąc się z powrotem na łóżku, czekam na Damona do dziesiątej. W międzyczasie zastanawiam się, czy po prostu nie zadzwonić i nie odwołać dzisiejszego zwiedzania, ale nie wiem, czym miałabym się wymówić.

Kiedy się zjawia, wciąż nie czuję się lepiej. Chyba nie jestem w stanie dziś nic zwiedzać. Schodzę jednak na dół.

Stoi przy samochodzie, srebrnej bestii z otwartymi drzwiami i trzyma nogę na progu, a łokciem opiera się o dach.

— Dzień dobry — witam mnie tym swoim szelmowskim uśmiechem.

Ubrany jak zwykle, w białą koszulę bez kołnierzyka, z rękawami wywiniętymi do łokci i w eleganckie, ale casualowe spodnie, znów wygląda jak model, a ja jak dziewczyna z targowiska.

— Dzień dobry — witam się z nim niezbyt wylewnie, a jemu od razu rzednie mina.

— Co się stało? — pyta i marszczy brwi.

— Nic. — mówię krótko i sięgam dłonią do drzwi samochodu.

Czuje skrępowanie. Nie wiem, co miałabym mu powiedzieć.

— Przecież widzę, nie wykręcaj się. — grozi.

Nie wiem, dlaczego myślałam, że zdołam coś przed nim ukryć.

Okrąża szybko samochód i podchodzi do mnie, całuje mnie w policzek, a ja nerwowo poprawiam włosy za ucho i staram się na niego nie patrzeć. Jego perfumy mnie mdlą dzisiaj.

— Nic, naprawdę. — staram się zaprzeczyć, ale on bierze moją twarz w dłonie i nakazuje na siebie spojrzeć.

— Widzę, więc mi powiedz wprost, nie lubię wykrętów. — mówi twardo.

— Nie czuję się dziś najlepiej. Tylko tyle. — odpowiadam i czuję, jak skrępowanie bierze nade mną górę.

Przecież ja znam tego chłopaka kilka dni. Nie mogę mu powiedzieć, że mam okres!

— Zatrułaś się czymś? Boli cię głowa? Weź tabletkę, na pewno ci pomoże. — mówi najzwyczajniej w świecie.

— Już brałam, pewnie za chwilę zacznie działać. — uśmiecham się nerwowo.

— Nie pomyśl sobie o mnie źle, wciąż uważam, że jesteś śliczna, ale dziś wyglądasz jak trup. Chcę wiedzieć, o co chodzi. Dowiem się? Powiesz mi? To może uda mi się temu zaradzić. — drąży dociekliwie.

Wzdycham ciężko, bo nie wiem co powiedzieć, a on patrzy na mnie coraz bardziej intensywnie.

— Na to raczej nie ma sposobu. — żartuję.

Wciąż mi się przygląda i marszczy brwi. Nagle oczy otwierają mu się szeroko.

— O Boże, dobra, już się domyśliłem. Pajac zez mnie. Przepraszam. — tłumaczy się, a moje policzki płoną żywym ogniem.

— No właśnie, o to chodzi. — śmieję się nerwowo, ale nie jestem mu w stanie spojrzeć w oczy. — Chciałabym zostać w domu.

— To zrozumiałe. Oczywiście. Wsiadaj do samochodu. — mówi nakazująco.

Patrzę na niego jak na wariata. Czy ja mu czasem nie powiedziałam przed sekundą, że chcę zostać w domu?

— Wsiadaj, no już! — znów nakazuje.

Nic się nie odzywam i choć czuję poirytowanie, to ciekawi mnie, co on znowu wymyślił.

DuroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz