Capitolo 12

250 14 154
                                    

Elena

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Elena

Rano budzi mnie czyjeś ciche, aczkolwiek irytujące, chrapanie. Otwieram jedno oko. Nic nie widzę. Coś zasłania mi widok. Ałaaa moja własna ręka. Ścierpła mi tak bardzo, że nawet nie wiem, że to moja własna kończyna. Mam sucho w ustach. Chce mi się pić. Mam kaca.

Znowu słyszę chrapanie.

— Boszzzzze Damon! — wzdycham ciężko i odwracam się w jego stronę.

Szturcham lekko.

— Hm? — pyta i unosi głowę jakby wybudzony z letargu, a chrapanie milknie.

— Chrapiesz — mruczę upominająco i wtulam się w niego.

— Ja nie chrapię... — przytula mnie do swojego ciepłego torsu i całuje w czoło. — Ja celebruję głośno sen.

Parskam śmiechem.

— Celebrujesz sen? — pytam i wybudzam się całkowicie, bo mnie to niezmiernie rozbawiło.

— Tak. — przytakuje zaspanym głosem. — Bądź cicho, jeszcze tam jestem — mruczy marudnie, ale udaje.

— I co robisz w tym śnie? — pytam podstępnie.

— Jestem z nagą dziewczyną, kocham się z nią, nie przeszkadzaj — mruczy i wtula się we mnie, śmiejąc się cicho.

Boże, kochaliśmy się wczoraj. Upiliśmy się, a potem trafiliśmy do łóżka, ale oboje jesteśmy ubrani, on w bieliznę a ja w jego koszulkę. Ciekawe, jak do tego doszło.

— Chyba raczej piłujesz ją piłą łańcuchową — zaczynam rechotać.

— Jeśli to jest piła? — pyta i chwyta moją rękę.

Prowadzi ją szybko w dół do swoich bokserek. Zaczynam się wyrywać, ale on jest silniejszy. Wkłada sobie moją rękę pod bieliznę i przytrzymuje mocno.

— O Boże, co ona mi robi — wzdycha i śmieje się w poduszkę.

— Kto? — pytam zaskoczona.

— Ta dziewczyna z mojego snu, a kto? — pyta i wciąż przytrzymuje moją rękę pod swoją bielizną.

Czuję, jak dostaje erekcji.

— Damon, paskudo oddaj mi rękę — śmieje się, a on wcale nie chce puścić.

— Nic z tego — grozi. — Chcę więcej. — mruczy mi do ucha i zaczyna całować po szyi.

Oddech robi mu się ciężki, a ja dostaję gęsiej skórki.

— Chcę więcej ciebie — mruczy i puszcza moją rękę.

Szybko wyciągam ją z jego bokserek.

— Nic z tego, trzeba wstawać — chichoczę.

— No to nie... — zaprzecza i odwraca się do mnie plecami.

DuroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz