Keyla
Śnił mi się ten mężczyzna, dlatego schodząc do kuchni wciąż byłam lekko oszołomiona, niezwykle bolała mnie głowa, więc rozmasowywałam skronie, gdy stanęłam jak wryta. Na środku mojego salonu stał ogromny, czarny jak smoła zupełnie niepotrzebnie zajmujący przestrzeń przedmiot.
- Co do cholery robi tu fortepian?!? - krzyczę, mając zupełnie gdzieś, że on jeszcze śpi. Słyszę jakiś trzask, a pół minuty później zza żółtych drzwi wyłania się (ubrany tylko do połowy) Dylan.
- Czemu krzyczysz? - Zauważa instrument i mija mnie podchodząc do niego, głaszcze górną pokrywę, nawet nie wiem jak się na to mówi. - Ooo już doszło.
- Po co ci fortepian? - przytula się do niego, przez co robi się dziwnie.
- To pianino - mówi z oburzeniem.
- Fortepian czy pianino, jeden pies jak się nazywa, zajmuje dużo miejsca.
- Wcale nie tak dużo. Nie ważne, jest warte każdego skrawka tego pokoju. - Że, kurna, co proszę?
- I niby gdzie je postawisz? - Przechodzę do kuchni i załączam ekspres do kawy, potrzebuje jej jeśli za godzinę mamy się stawić na planie. Spoglądam na zegar, jednak za godzinę piętnaście. Jest czas na sprzeczkę o tym głupim pianinie!
- Oo tam - wskazuje na pustą ścianę niedaleko schodów, wciąż widać tam różne odcienie farby - ślad po stojącej tam niegdyś komodzie. To miejsce nie jest jego, ale nie mam też najmniejszej ochoty by tłumaczyć dlaczego, to ważne miejsce. Ale przecież komoda nie stanie tam po raz drugi, nie poskłada się już jej, czasu nie jestem w stanie cofnąć.
- Jasne. Śmiało - chyba jednak nawet nie mam siły by się z nim kłócić - jeśli coś zagrasz i sam to sobie przeniesiesz. - Ja się za ciężary nie biorę, rozlewam kawę po czym stawiam kubki na blacie, biorę jeden i siadam przy stole zakładając jedną nogę na drugą. Idealny punkt obserwacyjny.
- Żaden problem - założyłby chociaż tą koszulkę! Z oporem, ale powoli do przodu, przesuwa pianino. Hałas jest nieznośny i pobrudził podłogę. Nie spodziewałam się, że gra, nie żeby mnie to jakoś przejmowało, tylko, nie wygląda na takiego. Na jego napiętych mięśniach pojawiają się kropelki potu, lecz nie pokazuje jakby był to dla niego większy wysiłek. Przyznam jest to dość ciekawy widok, dorosły mężczyzna bez koszulki, w okularach, z zarysem sześciopaku, w kapciach świnkach (skąd on je wytrzasnął?!) siłujący się z kupą drewna. Wygląda to przezabawnie. Niby wiedziałam, że na co dzień nosi soczewki, ale w okularach widzę go po raz pierwszy. Niechętnie, lecz przyznam, że mu pasują. Na tym koniec dzisiejszych komplementów, coś jest nie tak z jego twarzą. A podłogę i tak będzie musiał umyć.
- Gotowe - woła, gdy ja kończę robić jajecznice, przechodzi i upija łyka kawy.
- Mop jest tam - wskazuję głową na wiadro obok drzwi, a Dylan przewraca oczami, ale nic nie mówi, tylko zabiera się do pracy. - Masz - kładę na wyspie talerz, w momencie gdy skończył. Przeglądając media społecznościowe natknęłam się już na trzy (a jestem tam od minuty) nagłówki sugerujące na to, że wzięliśmy ślub przez wpadkę. W głowię słyszę matkę "a nie mówiłam?" - Według całego internetu w przyszłym roku zostaniesz ojcem, jak się z tym czujesz? - Je na stojąco.
- Ważniejsze, jak ty się czujesz z tym, że za chwilę urośnie ci wielki brzuchol? - Śmieję się, a ja w końcu mu się przyglądam
- Coś jest z tobą nie tak.
- Nie chciałem być niemiły, tylko żartuje - Już wiem!
- Nie...to z twoją twarzą - automatycznie przykłada rękę do policzka, na którym jest niewielkie rozcięcie.
- Dzięki - mówi bez przekonania.
- Gdzie się tak załatwiłeś? - ucieka ode mnie wzrokiem.
- Na wyścigu...
- Co? Jakim znowu wyścigu?
- Zwykłym, na motorze - ewidentnie nie podoba mu się że o tym gadamy, jupika jej!
- Nie...nie widzę cię na motorze. - ściąga okulary i przeciera oczy.
- Nie musisz - teraz widzę czemu je założył, pod jego prawym okiem znajduję się fioletowe limo.
- Popieprzyło cię? Chcesz tak grać?
- Zakryję się to i po sprawie. - no właśnie nie, jak reżyser się dowie będziemy mieli przechlapane. Oboje, a podziękuje dostania opieprzu za tego człowieka.
- Zadzwonię do Mii i przełoży twoje zdjęcia. Albo zadzwoń do Geor jak mu tam. Udaj, że się przeziębiłeś, cokolwiek. No chyba, że on wie.
- Nie - Odłożył talerz do zlewu i poszedł na górę. Zajęłam się ogarnianiem do wyjścia i wyszłam z Rem do ogródka. Gdy wrócił okulary zamienił na przeciwsłoneczne, a na głowie miał czapkę z daszkiem. - Wychodzisz? - myśli, że jest aż tak popularny, że potrzebuje się tak maskować, ha!
- Odwołałem, więc idę pobiegać. - Chwycił butelkę z wodą i przeszedł do przedpokoju.
- Zanim wyjdziesz...
- Tak?
- Ścigasz się, ale też grasz na pianinie. Jesteś tym typem niegrzeczny ale wrażliwy? Hm? - zaczynam się śmiać, na co on jedynie parska przewracając oczami. Widzę, że chciał by coś odpowiedzieć, ale przerywa mu dzwonek do drzwi, pokazuję by otworzył, w jednym bucie, a sama przenoszę się z powrotem do łazienki skończyć makijaż.
- Keyla - krzyczy - Jakiś Alan do ciebie - nie wiem czy tylko pomyślałam, czy jednak wypowiedziałam to na głos.
- O kurwa..!
~~~Zdrowia wszystkim! Do następnego.
YOU ARE READING
Białe Noce
RomancePrzez całkowity przypadek wzięłam ślub z gościem, którego nawet nie specjalnie lubię. Pora na dwa okropne lata. UWAGA: Pojawiają się przekleństwa oraz drastyczne sceny. Przedstawione wydarzenia nie są zgodne z obowiązującym prawem (chyba, nie znam...