Patyk w koszuli

10 5 4
                                    

Jakieś trzy miesiące i dwa tygodnie temu
Dylan

Otworzyłem oczy i oślepiło mnie niemal białe światło, a jestem przekonany, że zasłaniałem okno. Na krześle pod oknem ktoś siedział. Czułem rześkie powietrze (z dodatkiem ulubionego aromatu - spalin). Wróć. Czemu ktoś miał by siedzieć w moim pokoju? Złodziej? Fan? Sprawdzam jeszcze raz, czy mi się nie przewidziało, i nie, nie przewidziało. Zaczynam się denerwować. Co się odwala?  A podobno ten hotel utrzymuje dane w tajemnicy, no zajebiście.

- Ooo wstałeś. Zbieraj się - podniósł się i zrobił parę kroków w moją stronę. Co jest? Nawet nie mam gdzie się cofnąć. Chyba zauważa moje zdezorientowanie - Och sorry. Jestem George -  wyciąga dłoń, a ja ją ściskam. Mój asystent? nawet nie wiem jak go nazwać.

- Jakim cudem cie wpuścili? - pytam wstając z łóżka (i zasłaniając się pierzyną).

- Pokazałem wizytówkę i mnie wpuścili - wzrusza ramionami.

- Wizytówkę? - przechodzę do łazienki. Najwidoczniej niecałe trzy godziny snu, po dość długim locie mi nie służą, mam wory pod oczami, zaczerwienione poliki i włosy w kompletnym nieładzie.

- A kto robił rezerwację? - zbywam go ręką, przemywam twarz. - Za jakieś dziesięć minut powinniśmy wychodzić. - stwierdza zapisując coś w telefonie.

- Ile? - Przymykam drzwi, biorę szybki prysznic, po czym staram się ogarnąć.

- Gotowy? - zapinam zegarek, chwytam telefon i wychodzimy. Jest ciut wyższy niż myślałem i zdecydowanie chudszy, taki "patyk", więc ta koszula wygląda na nim nieco śmiesznie. Moje wyobrażenie o nim było inne, dość inne, cóż poprawione zdjęcia na instagramie robią swoje. Mimo że widzieliśmy się już kiedyś, przez jakieś dziesięć minut, albo mniej, nie pamiętałem go dokładnie, on się zmienił (całkiem sporo), a ja poznaje zbyt dużo ludzi, i nie, to nie jest wymówka. Ale po co zapamiętywać tych, którzy pojawiają się na dzień, dwa, tydzień czy miesiąc, by coś nagrać, a to najczęstszy rodzaj ludzi, jaki spotykam. Więc po pewnym czasie, mój mózg automatycznie ich usuwa, robiąc miejsce dla nowych, krótkich, znajomości. 

Przyleciałem tu półtora roku temu, dla filmu, nagrywaliśmy tu "This days", więc spędziłem tu kilka miesięcy. Pewnego dnia, na instagramie, napisał do mnie George, sporo się namęczył by zdobyć nazwę prywatnego konta (na co narzekał, albo się chwalił, pełno razy), spytał czy nie potrzebuję tu kogoś do pomocy, czy załatwiania właśnie hotelu. Zgodziłem się, ale jak się później okazało, obaj podczas tej rozmowy byliśmy lekko (wcale nie) wstawieni, mimo to nie zrezygnowaliśmy, jemu się to przyda w CV, a mi - ogólnie, poza tym, miło jest (będzie) mieć się do kogo odezwać, wyjść i nie siedzieć wiecznie samemu zamknięty w czterech ścianach.

- Pieprzone korki - klnie pod nosem. - Przepraszam, że nie mogłem cię odebrać z lotniska, gdyby lot się tak nie opóźniał, to przysięgam, że bym tam był. - na moment odkłada komórkę, częstuje mnie miętówką, po czym robi zdjęcie - Trzeba coś wstawić - uśmiecha się wymijająco.

- Spoko, rozumiem - odwracam się w stronę okna ziewając, przydało by się więcej snu. Widzę swoje odbicie w przyciemnianej szybie i mokre włosy definitywnie nie pomagają. - Miałbym prośbę.

- Jaką? - wydaję się bardziej ożywiony.

- Był byś w stanie załatwić mi motor? - pytam niepewnie, głupio mi go o to prosić.

- Załatwić? - dopytuje - Jeździsz? - kiwam głową, przez co, na twarzy, maluję mu się zdziwienie, ale oczy zdradzają ekscytację.

- Chyba nie bardzo opłaca mi się kupować, a na pewno nie nowy, więc wypożyczyć, lub jakiś używany - sam do końca nie wiem, co właściwie było by dobrą opcją, niestety mój został w Szanghaju, bo oczywiście musiały pojawić się jakieś problemy z transportem, na dzień przed wylotem. A jakoś z pianinem problemu nie mieli. Pewnie załatwił bym to sam, ale nawet nie wiem gdzie szukać. - Dałbyś radę?

Białe NoceWhere stories live. Discover now