(Streszczenie sceny +18: Light zrobił loda L, a L powoli zaczyna wątpić, czy Light rzeczywiście kłamie)
*Light*
— Mam nadzieję, że Ryuzaki łyknie haczyk... Jak ja jego nasienie... — wymamrotałem, zaraz potem po raz kolejny zwracając część zawartości żołądka do sedesu.
Ryuk śmiał się w głos, nic sobie nie robiąc z mojej krzywdy. Dobrze go zapamiętałem...
— Łyknąć łyknie, oby nie zwymiotował, jak ty — prychnął.
Świetnie.
W pewnym momencie poczułem dotyk na ramieniu. Dlaczego Shinigami mnie...
— W porządku? — to nie był głos Ryuka.
Podniosłem głowę, a mój wzrok natychmiast spotkał się z tym Ryuzakiego.
Otarłem wierzchem dłoni resztkę śliny z dolnej wargi.
— W porządku — mruknąłem.
Nie powinien był widzieć, że po całym stosunku i chętnym połknięciu, tak szybko wszystko zwracam.
— Mogłeś powiedzieć, że nie chcesz — ścisnął w dłoni kartonik soczku, by następnie mi go podać.
Splunąłem ostatni raz, po czym go wziąłem. Opadkowałem słomkę i przebiłem folijkę. Sok pomarańczowy. Zaczerpnąłem łyka.
— Mogłeś powiedzieć, że dochodzisz — mruknąłem, kierując się do swojego pokoju.
— Nie chcesz ze mną zagrać?
Uniosłem brew. Odwróciłem się na pięcie w stronę współlokatora.
— Zagrać? — spytałem podejrzliwie.
— W tenisa stołowego — ruszył korytarzem.
Zapewne z jakiegoś powodu uznał pytanie za odpowiedź twierdzącą.
Nie miałem zbytnio nic do roboty, dlatego też udałem się za nim.
Ping pong. No cóż.
Weszliśmy do jak zwykle białego pokoju, na środku którego znajdował się zielony stół z niską siatką pośrodku, przeznaczony właśnie do tej gry. Na parapecie stało pudełko, a w nim kilka paletek - zapewne zapasowych - oraz miseczka z plastikowymi, pustymi piłeczkami.
Wzięliśmy potrzebne przedmioty i jak gdyby nigdy nic, zaczęliśmy grę.
Odbiłem piłeczkę. Ta uderzyła raz na mojej stronie, raz na stronie przeciwnika. Brunet oczywiście nie dopuścił, bym zdobył punkt. Zręcznie również ją odbił, a ta wylądowała na mojej stronie, tuż przy brzegu stolika.
Wyglądało na to, że nie tylko jest dobry w grze w tenisa.
Jak powinienem grać, by moje wszelkie intencje wydawały się czyste?
Z jednej strony, wypadałoby dać mu wygrać. Tak postąpiłaby zakochana osoba.
Z drugiej natomiast, czy nie przewidzi mojego ruchu?
Nawet jeśli, nie będzie miał zbytnich dowodów na to, iż rzeczywiście kłamię. W końcu zakochana osoba raczej nie myśli racjonalnie i po prostu działa, nie zważając na konsekwencje.
Taką właśnie postawę powinienem przejawić. Nie powinno być trudno. To działanie w końcu nie wymaga zbytniego myślenia. Wręcz odradza używania głowy. Problem natomiast może stanowić kombinowanie, jakie nowe kroki można podjąć, a na jakie jest jeszcze za wcześnie.
Moje działanie powinno wyglądać naturalnie. To właśnie stanowi problem.
Tak samo fakt, iż kolejne osoby powinny być wpisywane do notatnika, a ja nie mam zbytnio opcji, by działać w tym zakresie.
Wysiliłem się na nieznaczny uśmiech i odbiłem piłeczkę bez trudu.
Brunet nie odwzajemnił gestu. Zajęty był grą, tylko to go w tej chwili obchodziło. Zapewne próbował rozpracować moją strategię.
Wiem, że mnie podejrzewa. Jestem wręcz przekonany, że ma już cały plan, jak przyłapać mnie na gorącym uczynku.
Nie zdziwiłoby mnie nawet, gdyby ustawił kamerę w komputerze tak, by cały czas wszystko nagrywała. Wtedy mógłby dowiedzieć się, że mam notatnik.
Trzeba więc podjąć inne kroki.
Myślę, że udałoby mi się zapamiętać z łatwością imiona, nazwiska i twarze poszczególnych przestępców. Wpisywałbym je tego samego dnia, na przykład na korytarzu, gdzie nie ma kamer, podczas przechadzki po domu. Śmierci datowane byłyby na zupełnie inne okresy czasowe. Na przykład kilka osób zmarłoby pod wieczór, zaś następne załóżmy za tydzień.
Dobrze byłoby również znaleźć sobie pewnego rodzaju ofiarę. Przykładowo osoba przebywająca przez większość czasu w pracy. Wtedy śmierci dałoby się ustawić na czas, gdy ofiara będzie miała chwilę wolnego.
Niestety Ryuzaki domyśliłby się, jeśli dostrzegłby, iż śledzę jakąś osobę. Dobrze byłoby więc znać grupę takich osób. Ich tryb życia. Na przykład uczniów jakiejś szkoły.
Dobrym posunięciem byłoby losowe wpisywanie śmierci, bym następnie "szukał" winnego, tak naprawdę poszukując ofiary. Wtedy podejrzenia spadną, a ja zyskam korzyści.
Piłeczka przeleciała koło mojej głowy.
Podszedłem do miejsca, w którym upadła, odwróciłem się tyłem do chłopaka i schyliłem, starając się w ten sposób wyeksponować swoje pośladki.
Kto wie, może to coś da.
Wróciłem do gry.
*time skip*
Powoli się ściemniało. Przez gęstą strukturę szyby wpadało coraz mniej światła. Zgodnie uznaliśmy, że pora na przerwę lub raczej koniec rozgrywki. Udaliśmy się do kuchni.
Każdy z nas zrobił sobie coś do jedzenia. Ja zadowoliłem się dwoma grzankami oraz jabłkiem "na później", które w rzeczywistości miało trafić do Ryuka. Brunet natomiast waniliowy serek przyozdobił żelkami, a następnie zalał całość łyżeczką soku malinowego.
Chyba dzisiejszej nocy nie zmruży oka.
— Wyspałeś się dzisiaj, prawda? — oparłem się tyłem o blat.
Ryuzaki przez chwilę patrzył na mnie w ciszy, a łyżka zatrzymała się w drodze do jego buzi. Wyglądał, jakby właśnie analizował pytanie bądź przypominał sobie, co robił dzisiejszej nocy.
— Owszem — potwierdził.
— Wyglądasz na wyspanego — ciągnąłem jedynie, by podtrzymać rozmowę.
— Wyglądam? — spojrzał na swój tors, w poszukiwaniu odpowiedzi.
Schyliłem się i ująłem w dłoń jego podbródek. Uniosłem go lekko, powodując że nasze spojrzenia się spotkały.
— O tutaj — pogładziłem kciukiem jego policzek, tuż pod okiem. Uśmiechnąłem się przy tym lekko.
Przełknąłem ślinę, patrząc na jego w pewien sposób niewinny wzrok. Poruszałem palcem dalej, aż na jego skórze dostrzegłem małą zmianę. Stała się cieplejsza oraz nabrała odcieniu różu. To był jednak jedynie minimalny, ledwo zauważany kolor.
Odchrzaknąłem i zostawiłem go w spokoju.
CZYTASZ
Nieświadomy [L x Kira]
FanfictionA co, jeśli rzeczy, w które wierzymy, nie są prawdziwe? Co, jeśli osoba uznana za martwą, tak naprawdę nie zginęła? Co, jeśli oni oboje przeżyli i ponownie się spotkają? Co, jeśli narodzi się między nimi uczycie?