*Light*
Powoli otworzyłem oczy. W pierwszej chwili oślepiło mnie światło lampy. Zacisnąłem powieki, dodatkowo naciskając na nie dłonią. Zabolało.
Ręka, którą się zasłoniłem, była szczelnie owinięta bandażem, lecz nadal piekła i pulsowała. Czułem na niej gorąco. Tak samo bolało ciało.
Cicho syknąłem, na nowo spoglądając na świat. Nad sobą zauważyłem niewyraźny obrys czyjejś sylwetki. Osoba uważnie mi się przyglądała, jakbym był jej eksperymentem.
Spróbowałem się podnieść, jednak poczułem się jeszcze gorzej. Świat zawirował, a ja bezwładnie opadłem na łóżko, o ile to, na czym właśnie się znajdowałem, nim było.
Senność na nowo owładnęła moim ciałem. Nie miałem nawet sił, by się jej opierać. Po prostu wpadłem w objęcia Morfeusza.
*L*
Interesujące... Pomimo tak wielkiej utraty krwi, Light Yagami zdołał przeżyć, a nawet na chwilę się ocknąć.
Wepchnąłem do ust kolejną piankę w czekoladzie, przyglądając się mu.
Miejsce, w którym go znalazłem, było naprawdę oczywiste. Nie myślałem, że ten chłopak posunie się do tak przewidywanych czynów. Może po prostu chciał umrzeć? Wiedział, co go czeka, więc odpuścił sobie całą walkę i pobiegł tam, gdzie będzie miał spokój?
Doprawdy ciekawe... Chwilami żałuję, iż nie mogłem zobaczyć tego wszystkiego osobiście, a przez ten cały czas, byłem zmuszony do ukrywania się.
Dokładnie pamiętam wzrok, jakim Light obdarzył mnie tuż przed moją rzekomą śmiercią. To aż zabawne, że nie był niczego świadom.
Okryłem szczupłe ciało blondyna kocem i zgasiłem naświetlającą go lampę. Jego nadgarstek przykułem kajdankami do nogi stołu, na którym leżał, by nie mógł się wyrwać, w razie, gdyby znów się zbudził.
Sam udałem się do pokoju obok, by sprawdzić wiadomości na komputerze.
Chłód kamiennej podłogi, po której stąpałem nagimi stopami, wywoływał przyjemne dreszcze w całym moim ciele. Sprawiał, że zwykle towarzysząca mi senność, po prostu znikała. Zimno pomagało mi lepiej myśleć, natomiast słodycze, które tak często spożywałem, stanowiły paliwo.
Przykucnąłem na fotelu i wszedłem w internet. Pokoleji klikałem w powiadomienia, by sprawdzić najnowsze informację o upadłym już Kirze.
Wszędzie pisano jedynie o jego śmierci. Na różnych platformach stróże prawa udzielali wywiadów, na temat całej sprawy, jaka ciągnęła się tak długo.
Przesłuchałem każdy z nich, chcąc dogłębnie zbadać cały światopogląd. Następne godziny spędziłem na przeglądaniu wszystkiego, co możliwe, skoro ponownie uzyskałem takową możliwość.
Światło telefonu padło na moją alabastrową skórę, gdy ten się włączył. Ktoś dzwonił.
Westchnąłem, odrzucając połączenie. Nie byłem gotowy pokazać światu, że tu jestem. Że nadal żyję, choć jakobym był martwy.
Przez bardzo długi czas, nie mogłem prowadzić żadnego śledztwa. Taka przerwa mi nie służyła. Bardzo często przyłapywałem się na nic nie robieniu. To problematyczne. Moje umiejętności powinny się rozwijać, a nie zatrzymywać w miejscu. To grozi ich zaniknięciem, czego bardzo nie chcę.
Właśnie dlatego sprowadziłem tu Lighta. On, tak jak i ja, nie ma nic do stracenia. Formalnie obaj jesteśmy martwi, tak więc co stoi na przeszkodzie, by zacząć działać anonimowo? Razem. Nasze umysły połączone w jeden, mogą bardzo przysłużyć się ludzkości. Nawet, jeśli blondyn nie będzie tego chciał, nie ma innego wyjścia. W końcu po osądzie, najprawdopodobniej zostanie skazany na śmierć, bądź dostanie kilkukrotne dożywocie, by jego kary nie można było obniżyć, nawet za dobre sprawowanie.
Musi mi służyć. Współpracować ze mną, póki któryś z nas nie umrze.
Lubię swoją pracę i nie byłbym sobą, gdybym od tak ją porzucił, na przykład na rzecz pracowania w lodziarni, choć od dawna fantazjuję o takim obrocie spraw.
To wszystko jest jak nowy początek, w którym to ja zadecyduję, jak potoczą się losy moje i Yagamiego.
CZYTASZ
Nieświadomy [L x Kira]
FanfictionA co, jeśli rzeczy, w które wierzymy, nie są prawdziwe? Co, jeśli osoba uznana za martwą, tak naprawdę nie zginęła? Co, jeśli oni oboje przeżyli i ponownie się spotkają? Co, jeśli narodzi się między nimi uczycie?