26. Pożegnanie

2.3K 272 222
                                    

*Light*

Srebrny samochód z przyciemnianymi szybami - to właśnie był nasz pojazd.

Siedziałem z tyłu, obok Ryuzakiego. Miałem na sobie jego szarą, przydużą bluzę. Na głowę naciągnąłem kaptur, nie chcąc wzbudzać podejrzeń wynajętego kierowcy.

Od samego początku byłem niesamowicie zaciekawiony otaczającym mnie światem. Całkiem, jakbym urodził się na nowo. Jakby nie patrzeć, coś w tym rzeczywiście było. W końcu byłem na skraju pomiędzy życiem, a śmiercią.

Gdy z L wyszliśmy po raz pierwszy wspólnie przez bramę okazało się, że znajdowaliśmy się na całkowitym pustkowiu. Dopiero po rozejrzeniu się, dało się dostrzec miasteczko. Sprawiało zgubne wrażenie oddalonego o dziesiątki kilometrów, jednak wynikało to jedynie ze specyficznego położenia willi.

Asfaltowa droga biegła niemal przy samym wejściu. Tam właśnie czekał kierowca, który zabrał nas oboje.

Pomimo, iż minęły zapewne jakieś dwie godziny od rozpoczęcia jazdy, ja nadal wpatrywałem się z zapałem w okno.

Ile minęło? Zapewne niecały rok. Cóż... Tyle miesięcy w zamknięciu potrafi zostawić swoje na psychice, wedrzeć tęsknotę do serca.

Rzuciłem okiem na bruneta.

Patrzył przed siebie. Przez całą tę trasę nie odezwał się choćby słowem. Nawet nie wziął ze sobą słodyczy na przekąszenie. To do niego niepodobne, co się działo?

Czy możliwym jest, że w ten sposób się denerwował? Czy bał się, że mógłbym mu uciec? Że mnie znajdą? A może, że po ciągłym przebywaniu obok siebie, nagle zostaniemy na pewien czas rozdzieleni?

Nasza relacja osłabła na tyle, że nie jestem w stanie powiedzieć już, co mógłby czuć. Nie wiem, czy myśli o mnie pozytywnie, czy negatywnie. Choć zawsze wiedziałem, że szczerze mnie nienawidzi... Gdzieś głęboko, w środku. Nie jestem w stanie jednak powiedzieć, czy mogło się to w dalszym ciągu utrzymać. A może powróciło na nowo, razem z odkryciem notatnika?

Właśnie, co do tego... Nie zabrałem strony ze sobą. Pozostała włożona w książkę, a ta spoczywała gdzieś na dnie kufra ze starociami. Była bezpieczna, wiedziałem to. Odzyskam ją, gdy tylko wrócę, a... Ryuk obiecał jej pilnować. To był jego obowiązek. Obiecałem mu w zamian więcej jabłek. Oczywiście z łatwością się zgodził.

Nie wiem, ile potrwa moja wizyta w motelu lub hotelu. Mam na myśli chwilowym mieszkaniu. Chciałbym, by trwało to jak najdłużej... Miło będzie odpocząć i uwolnić się choćby na chwilę od tej całej ciasnoty w jednym domu. Choć swój pokój będę mógł opuszczać jedynie podczas pory śniadaniowej i obiadowej, to i tak mam możliwość przebywania w nowym miejscu, a to mnie satysfakcjonuje.

Auto zajechało na parking nieznanej mi jeszcze restauracji.

Drewniany budynek, a przynajmniej takie pozory miał sprawiać, jako ogólna ozdoba całości. Na parterze mieściła się wcześniej wspomniana stołówka, za to pierwsze piętro zdobiły gęsto poumieszczane okna z szarymi zasłonami. Zapewne to tam znajdowały się pokoje.

— Jesteśmy — oznajmił Ryuzaki, przerywając ciszę.

Wysiadł z pojazdu, a ja udałem się w jego ślady.

— Co to za miejsce? — spytałem, obserwując bacznie nowo poznany budynek.

— Całkiem zwykłe — mruknął, wprowadzając mnie do środka — Opłaciłem ci pobyt tutaj przez najbliższy tydzień. Jeśli coś się przedłuży, natychmiast zapłacę za kolejny.

Nieświadomy [L x Kira]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz