~8~

100 10 0
                                    

*Eraser*

Otworzyłem oczy i spuściłem wzrok. Reboota nie było ani na mnie, ani na łóżku, ani nigdzie w pokoju. Rozciągnąłem się, podniosłem i usiadłem na skraju łóżka. Spojrzałem przez okno. Na zewnątrz była całkiem ładna pogoda, burza widocznie uspokoiła się przez noc. Wstałem, podszedłem do drzwi, otworzyłem je i wyszedłem z pokoju. Z dołu słychać było nucenie. Oczywiście wszedzie rozpoznałbym ten głos. Reboot zawsze brzmiał jak dziecko, to nigdy się nie zmieniło. Nie, że jakoś bardzo sie na nim skupiam, takie rzeczy po prostu się wie.

Zszedłem po schodach i wszedłem do kuchni, w której szkielet właśnie robił gofry. Zdenerwowałem się, w końcu używał do tego MOICH rzeczy. Podszedłem do niego, chwyciłem go za ramię i spojrzałem w jego oczy. Lśniły, a on sam się uśmiechał i wyglądał na naprawdę dumnego z tego, co robi.

-Co ty robisz do cholery w mojej kuchni? I dlaczego używasz moich rzeczy?!

Wykrzyczałem właściwie najgłośniej, jak potrafiłem. Reboot przestał się uśmiechać, jednak jego oczy ciagle miały w sobie ksztę radości.

-Ja.. Chciałem tylko zrobić dla nas śniadanie, Racy.

Znowu się uśmiechnął.

-Nie prosiłem cię o to, poza tym nawet nie zapytałeś mnie o zgodę!

Chwilę na mnie patrzył, po czym.. Zaśmiał się. Po prostu się zaśmiał. Prosto w moją twarz.

-Nie bądź taki, założę się, że będą ci smakowały!

Zamknął oczy i ciągle się uśmiechał. Zamachnąłem się i zdzieliłem go mocno w policzek. Reboot pisnął, skulił się, a po chwili opadł na ziemię.

-Powiedziałem coś.

Splunąłem na jego czaszkę, po czym kopnąłem go w brzuch. Upadł na ziemię skulając się bardziej. Po jego policzkach zaczęły spływać łzy.

-Jesteś śmieciem, niczym więcej, gówniarzu.

Przyłożyłem podeszwę buta do jego czaszki i docisnąłem ją do ziemi.

-Wypchaj się tymi goframi i wynoś się stąd.

Odsunąłem sie i wpatrywałem się z przyjemnością w jego zapłakaną twarz.

-Ma cie tu nie być, kiedy wrócę.

Obrociłem się i szedłem w stronę wyjścia, słysząc, jak ten się rozpłakał.

*Reboot*

Wszystko tak bardzo mnie bolało. Kiedy usłyszałem zatrzaskujące się drzwi wyjściowe, wybuchnąłem jeszcze głośniejszym płaczem. Moje całe ciało drżało i było mocno spięte. Czułem się tak okropnie z tym, co powiedział Race. W końcu jedyne, co chciałem zrobić, to śniadanie-niespodziankę za to, że mi pomógł. Miałem nadzieję, że się ucieszy i razem je zjemy. A teraz? Teraz muszę tak po prostu odejść.

Kiedy już się uspokoiłem, podniosłem się i spojrzałem na gofry, które już kończyłem smarować kremem czekoladowym i dżemem. W moich oczach znowu pojawiły się łzy. Zacisnąłem zęby i zacząłem iść w stronę drzwi. Położyłem na nich dłoń, i wziąłem głęboki wdech. Wypuściłem powietrze, następnie otwierając, wychodząc i zamykając drzwi. Szedłem przed siebie, bo nie do końca wiedziałem, gdzie teraz powinienem się udać. Ciągle do końca nie wyzdrowiałem, więc po kilku minutach zaczęło robić mi się słabo. Byłem już na pewno daleko od domu Erasera, w końcu nawet ze zmrużonymi oczami nie byłem w stanie nigdzie go dostrzec. Tak właściwie, trafiłem do lasu, do którego bądź co bądź wszedłem. Z zewnątrz wydawał się mały, zaś kiedy już w nim byłem, zdawał się nie mieć końca.

Oparłem się o jedno drzewo, zamknąłem oczy i zacząłem głęboko oddychać. Było mi coraz ciężej. Kręciło mi się w głowie i miałem mroczki przed oczami. Wszystko mnie bolało, a moje nogi drżały tak, że nie byłem w stanie postawić kolejnego kroku. Powoli zjechałem po drzewie, coraz bardziej tracąc kontrolę nad swoim ciałem i świadomością. W moich oczach znowu pojawiły się łzy. Tak ciężko było mi uwierzyć w to, że w tej chwili byłem sam. Bez nikogo, kto mógłby mi pomoc, przytulić mnie i powiedzieć mi, że wszystko bedzie dobrze. Poczułem, jak moje ciało opada, a moja czaszka uderza o kamień. Niestety to było ostatnie, co w tej chwili poczułem. Później była już tylko ciemność.

,,Wymaż moje błędy" ~ RebootxEraserOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz