~Reboot~
Kiedy otworzyłem oczy, poczułem pulsujący ból w czaszce, który z resztą był naprawdę bardzo nieprzyjemny. Rozejrzałem się powoli dookoła. Byłem w pokoju, jednak nie był to pokój Race'a, w końcu znałem go już prawie na pamięć. Spróbowałem się podnieść, ale coś kurczowo trzymało moje ciało przy łóżku. Przeszły mnie dreszcze na samą myśl o tym, że mogłem zostać porwany przez jakiegoś psychopatę. Starałem się mimo wszystko nie denerwować i rozluźnić, w końcu im bardziej się boję, tym większe pole do popisu ma mój wróg.
Drzwi po kilku minutach otworzyły się, a w drzwiach stanął szkielet, którego już naprawdę dobrze znałem.
-Obudziłeś się?
Zaśmiał się i zaczął iść w moją stronę.
-Gdzie twój kochany Eraser? Czyżby zostawił cię samego?
Podszedł do łóżka, na którym leżałem i pochylił się nade mną. Położył chłodną dłoń na moim policzku.
-Nie musisz się już o nic martwić, sprawię, że o tobie zapomni~
Pogładził mnie po policzku.
-Marvul
Zmarszczyłem brwi i spojrzałem w jego oczy.
-Wypuść mnie stąd, nie chcę, żebyś mnie tu trzymał.
Ten jedynie zaśmiał się i ode mnie odsunął. Patrzyliśmy sobie jeszcze chwile w oczy, po czym szkielet opuścił pokój, zamykając drzwi na klucz.
~Marvul~
Byłem z siebie naprawdę dumny, w końcu wreszcie udało mi się odsunąć Reboota od Erasera! To był chyba jeden z najlepszych dni w moim życiu. Postanowiłem, że spędzę go z moim ukochanym, w końcu jest teraz sam i może martwi się o tego gnoja.
~Eraser~
Wszedłem do mojego pokoju i się rozejrzałem. Nigdzie nie było Reboota. Przeszukałem dosłownie cały dom, nawet pokoje, do których nie miał dostępu. Najwidoczniej mnie posłuchał i sobie poszedł. Cóż, nie, żebym był zawiedziony, mam ochotę jakoś to uczcić, w końcu pozbyłem się kuli u nogi. Z drugiej strony niby miałem do siebie jakieś wyrzuty sumienia, ale myślę, że ma na tyle rozumu, żeby sam mógł się sobą zająć.
Zszedłem po schodach, podszedłem do kanapy i na niej usiadłem. Wreszcie mogłem się rozluźnić. Myślałem trochę o Reboocie, ale ciągle byłem na niego zły za to, że ruszał moje rzeczy. Właściwe, myślałem też nad tym, dlaczego tak na niego naskoczyłem. W prawdzie nie musiałem być aż tak ostry.. Ale to tylko i wyłącznie jego wina. Sięgnąłem po pilot od telewizora, kiedy to usłyszałem dźwięk otwierającego się portalu. Skąd go znałem? Słyszałem go już kilka razy, kiedy Marvul do mnie przychodził.
.
.
.
Chwila.Przede mną stanął wcześniej wspomniany szkielet.
-Hej, Eraser~
Schował dłonie za plecami i pochylił się w moją stronę.
-Pomyślałem, że cię odwiedzę.
Zaśmiał się i usiadł obok mnie na kanapie.
-Napijemy się?
Tak szczerze, nie widziałem wtedy nic dziwnego w tym, że przyszedł akurat w tamtym momencie. Przytaknąłem głową, a ten podniósł się i po chwili już był przy barku, z którego wyciągał alkohol wraz z kieliszkami. Stwierdziłem, że świetnym pomysłem będzie napicie się, w końcu dzięki temu chociaż na chwile przestał bym myśleć o Reboocie.
~~~
Wypiłem po raz kolejny zawartość kieliszka. Obraz mi się rozmazywał i ciężko było mi usiedzieć w miejscu, ale czułem się po prostu zarąbiście! Dawno nie mogłem się tak wyluzować.
Marvul wziął ode mnie kieliszek, odłożył go i klęknął nad moimi nogami.
-Wreszcie jesteś cały mój!~
Chwycił moje ramiona, wbił mnie w kanapę, po czym zaczął namiętnie całować moje usta. Odwzajemniłem to od razu. Całował tak bosko, że aż ciężko było mi od tego odpoczywać, kiedy nabieraliśmy powietrza. Nie myślałem już wtedy o tamtej pomyłce. Chciałem tylko tego, żeby Marvul był przy mnie jak najdłużej i ciągle zajmował moje myśli.
-
*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-
Bez ładu i składu
Bardzo krótkie
Ale mam nadzieje, ze chociaż na chwilke umili wam czas
CZYTASZ
,,Wymaż moje błędy" ~ RebootxEraser
Fanfic/W książce występują przekleństwa! / Reboot i Eraser. Niby dwa zupełne przeciwieństwa, nie? Ha! Nie mylisz się. Różnią się pod wieloma aspektami, a jaki jest ten główny? Jeden woli tworzyć, a drugi niszczyć to, co stworzył ten pierwszy. A co, gdyby...