*Eraser*
Zmrużyłem oczy i spojrzałem w sufit. Miałem naprawdę dziwny sen. Przyszedł Marvul i zaczęliśmy się miziać... Na samą myśl o tym miałem ochotę wymiotować. Po chwili już całkowicie się przebudziłem i poczułem ciężar na swoim ciele. Położyłem dłoń na czaszce szkieleta, który na mnie leżał, w końcu od dawna miałem wrażenie, że Reboot lubi pieszczoty. Kiedy spuściłem wzrok, moim oczom ukazał się nie on, a ktoś, kogo naprawdę nienawidziłem.
Marvul leżał na mnie i spał, jakby nigdy nic. W tej chwili dotarło do mnie, że ten okropny sen, to nie była moja wyobraźnia. Zrozumiałem, że to wszystko stało się naprawdę. Chwyciłem rękę szkieleta, po czym zrzuciłem go z siebie na podłogę. Obudził się z piskiem. Podniosłem się i wcisnąłem podeszwę buta w jego mostek.
-Co ty tutaj robisz?
Zmarszczyłem brwi. Szkielet patrzył chwilę na mnie nieprzytomnym wzrokiem, po czym uśmiechnął się.
-Oh, no nie bądź taki, chciałem po prostu umilić ci czas bez Reboota~
Patrzyłem na niego jeszcze chwilę, po czym otworzyłem portal i bez mówienia czegokolwiek wszedłem do jego domu. Po chwili on także się w nim znajdował.
-Gdzie on jest?
Popatrzyłem na niego, ten ciągle się uśmiechał.
-Nie ma go tu. Dlaczego myślisz, że bym go tu trzymał?
Odepchnąłem go od siebie i udałem się na przeszukiwanie domu. Reboot musiał gdzieś tu być.
*Reboot*
Patrzyłem zmrużonymi oczyma w sufit. To był mój koniec. Czułem się bardzo słabo, a myśli o tym, że Race mnie nienawidził sprawiały, że moje złe samopoczucie tylko rosło na sile. Wiedziałem, że nie będzie mnie szukał, w końcu sam kazał mi opuścić swój dom, a wydawał się wtedy być bardzo zdecydowany.
Usłyszałem ruszanie się klamki od drzwi. Po chwili otworzyły się z impetem, a do środka szybko wszedł Marvul. Podszedł do mnie i ścisnął dłonią moją szyję.
-Masz siedzieć cicho, rozumiesz?
Mówił ciszej niż zazwyczaj, a jego głos drżał.
Traciłem siły coraz bardziej. Pokręciłem głową i próbowałem coś z siebie wykrztusić, jednak szkielet zaczął ściskać moją szyję jeszcze mocniej. Obraz powoli zaczynał robić się coraz ciemniejszy, a w środku czułem palący ból, który z każdą sekundą stawał się coraz silniejszy. W moich oczodołach zaczęły zbierać się gorące łzy. Usłyszałem ciche wchodzenie po schodach. Marvul w tej chwili wyglądał na zdenerwowanego. Przed oczami miałem już prawie kompletną ciemność. Zobaczyłem, jak nad moją głową pojawia się blaster i-
*Eraser*
Wszedłem do pokoju, w którym zobaczyłem Marvula podduszającego Reboota. Poszedłem do niego szybko, ścisnąłem mocno jego rękę, po czym odsunąłem go od łóżka i odepchnąłem w stronę drzwi, następnie podchodząc do szkieleta leżącego bezbronnie pod kołdrą. Oddychał płytko i nierówno, po jego policzkach spływały łzy, a pod oczami miał widoczne wory.
Poczułem, jak coś chwyciło od tyłu moje ramię.
-Nie powinieneś się nim interesować.
Marvul wpatrywał się w moje oczy. Jego wzrok już nie był taki, jak wcześniej. Wyglądał na wściekłego.
-Od zawsze miałeś być mój, rozumiesz?!
Obrócił mnie w swoją stronę i chwycił mocno moją koszulkę.
-Miałeś mnie kochać i spędzać ze mną każdą sekundę swojego życia, idioto!
Patrzyłem w jego oczy coraz bardziej się denerwując.
-To ja miałem być u twojego boku, nie ta gnida! Mieliśmy razem niszczyć światy i marzenia!
Chwyciłem mocno jego nadgarstki, po czym odepchnąłem go od siebie.
-Straciłeś swoją szansę już dawno temu, Marvul.
Zacząłem łamać magię, którą Reboot był przyciągany do łóżka. Zanim mi się to udało, Marvul wskoczył na mnie, powalił na ziemię i zaczął całować. Usłyszałem dźwięk odpalanego blastera.
REBOOT!
-*-*-*-*-*-*-*-*-*-
to znowu ja
I znowu z krótkim rozdziałem
:)))
CZYTASZ
,,Wymaż moje błędy" ~ RebootxEraser
Fanfiction/W książce występują przekleństwa! / Reboot i Eraser. Niby dwa zupełne przeciwieństwa, nie? Ha! Nie mylisz się. Różnią się pod wieloma aspektami, a jaki jest ten główny? Jeden woli tworzyć, a drugi niszczyć to, co stworzył ten pierwszy. A co, gdyby...