Bianca di Angelo była w tamtym momencie egoistką. I ani trochę tego nie żałowała. W końcu każdy człowiek jest egoistą. A ona po raz pierwszy w swoim krótkim życiu była chociaż przez chwilę szczęśliwa.
Kochała Nica. Był jej jedyną rodziną. Jednak nawet jeśli się kogoś kocha, nie oznacza to że dana osoba nie może nas irytować. A Nico był naprawdę irytującym dzieckiem.
Była starsza, więc siłą rzeczy starała się mu chociaż w małym stopniu zastąpić matkę, której obydwoje nie mieli. Ale na litość boską! Ona też przecież była tylko dzieckiem.
Nigdy nie miała przyjaciół. Nie miała nikogo komu mogłaby się zwierzyć. Więc ze wszystkimi problemami radziła sobie sama. Była zawsze sama. Nawet pomimo tego że miała Nica. On nic nie rozumiał. Dalej była sama.
Szczerze, to bardzo denerwowała ją opieka nad młodszym bratem. Po pewnym czasie miała go już naprawdę dość. Miała już dość wszystkiego. Nie miała własnego życia. Nigdy, ale to nigdy nie miała możliwości wyboru. Wszystko zostało jej narzucone. I to na rzecz własnej rodziny. Jej pragnienia nigdy się nie liczyły.
I nagle nadszedł ten dzień.
Dzień w którym po raz pierwszy to ona mogła zadecydować o własnym losie.
Coś o czym zawsze marzyła.
Wszystko było takie pokręcone, ta cała mitologia, bogowie i potwory nie mieściły się jej w głowie. Ale kiedy Artemida zaproponowała jej dołączenie do łowczyń nie wahała się zbyt długo. Powiedziała "tak". I nie żałowała tego ani trochę.
Pamiętała jak bardzo Percy oburzył się z tego powodu. Uważał że postąpiła niesamowicie samolubnie. I cholera jasna, miał rację. Ale ona chociaż raz w życiu chciała być egoistką, chciała po raz pierwszy pomyśleć o sobie. Na dobrą sprawę zwaliła całą odpowiedzialność na Percy'ego. Los jej brata zależał już wtedy tylko od niego. Zbytnio tego nie przemyślała ale naprawdę ufała mu, czuła że poradzi sobie z Nickiem.
Odebrała wybór synowi Posejdona, na rzecz własnego wyboru.
Ale nawet te wszystkie złe rzeczy jakie zrobiła nie sprawiły że czuła się mniej szczęśliwa. Dlatego że w końcu miała rodzine, która opiekuje się i troszczy również o nią. Ta relacja była obustronna. To było coś czego Biance bardzo brakowało. W końcu miała przyjaciółki. W końcu miała własne życie. W końcu mogła skupić się tylko i wyłącznie na sobie.
Miała już dość bycia męczennicą, która całe swoje życie poświęca dla brata.
Nie zmienia to jednak faktu że kochała Nica. Pomimo wszystkich jego wad, kochała go. Był jej małym braciszkiem. I nic tego nigdy nie zmieniło.
Któregoś dnia wszystko legło w gruzach.
A to przez to że nawet pomimo tego egoistycznego postanowienia nie potrafiła całkowicie wyplenić z siebie altruizmu. Bo gdyby tak nie było, nie zginęłaby poświęcając własnego życia dla dobra misji.
Dalej żyłaby wśród łowczyń, służąc Artemidzie. Od czasu do czasu odwiedzała by brata i dziwiłaby się jak bardzo urósł od ostaniego razu kiedy go widziala. Nie przejmując się że dzieje się tak z powodu ich rzadkich spotkań.
Byłaby przecież zbyt zajęta myśleniem tylko o sobie.
Prawdopodobnie gdyby nie wybrała Artemidy jej życie nie potoczyło by się wcale lepiej.
W końcu altruiści giną jako pierwsi.
A Bianca di Angelo pomimo prób egoistycznego życia, naprawdę nie potrafiła wyplenić z siebie tego pieprzonego altruizmu.
Piszę to wszystko w środku nocy więc, typowo, mogą pojawić się błędy.
Miłej nocki kochani!
Mam nadzieję że mieliście cudowne sny!💙
CZYTASZ
One-shoty; Olipmisjcy Herosi
Fanfic"Uśmiechnął się. I był to najsmutniejszy uśmiech jaki Nico di Angelo widział w całym swoim życiu" "-Niesamowite że te wszystkie osoby zostały tam umieszczone. Patrz tam jest Orion, a tam Kasjopea. A zaraz pod nią Perseusz z Andromedą. Hmmmmm... Pe...