Rozdział 10: Ściana bólu

2 0 1
                                    

*Zurich*

   Elfka o białych jak śnieg włosach była na sali treningowej. Ćwiczyła nowe ciosy na worku treningowym oraz wyładowywała emocje. 

  Nie chciała tu być, ale nie miała głosu. Ojciec wysłał ją na szkolenie wojowników. Miała pójść tropem matki. Miała się nauczyć bronić swój lud, ba! Elfi księżycowi naprawdę mieli zadanie podbijać nowe ziemie. Zabijali bez litości, uczuć.

 Ona taka nie chciała taka być. 

 Walenie w worek przerwał jej  najgorszy trener Luis. Trener obserwował elfa. Nagle generał przycisnął ją do ściany i agresywnie wpił jej się w usta.

  Elfka był przerażona. Łzy spływały jaj po ciele. Już próbowała się wyrwać. Nie udało się jej.

***

Obudziłam się z krzykiem. Znów mnie dręczył mnie ten sam koszmar, który był wspomnieniem. Wiedziąc, że już nie zasnę podeszłam do okna.

Miasto było pogrążone w śnie. Wszyscy spali. Ulice tylko oświetlały lampy uliczne dające oraz księżyc. Była pełnia.

  Tej nocy już nie zasnę. Miałam wtedy większą energię. W kolonii w te noce wymykałam się na spacer. Nikt o tym nie wiedział, że tak interesuje się księżycem.

  Elfy księżycowe tylko biorą z księżyca moc, ale ja byłam inna. Czytałam wiele o tej planetoidzie oraz dowiedziałam się od szamanów.

  Wyrwałam się z transu. Zauważyłam, że wpatrywałam się w niego godzinę. Postanowiłam się przejść po budowli. Ubrałam szare dresy i założyłam czarne trampki.

  Wyszłam z pokoju cicho zamekając za sobą drzwi. Poszłam najpriew zwiedzać drugie piętro. Spacerowałam sobie po czerwonym dywanie. Zauważyłam, że gabinet szefa jest otwarty. 

  Zaskoczyło mnie to, że nie ma przy nich ochraniarzy. Szybko weszłam do pokoju. postanowiłam poszperać mu trochę w papierach. W końcu muszę mieć na niego haczyk . Zaczęłam od biurka.

  W górnej szufladzie leżało nic ważnego. Zamiast tego przykuły moją uwagę żółte teczki. Każda była pod pisana imieniem i nazwiskiem. Zaczęłam przeglądać je aż trafiłam na teczkę z moim imieniem i nazwiskiem.

  Zaciekawiona otworzyłam teczkę. Jako pierwsze pojawiły się wyniki DNA. Nic ciekawego o mnie nie wybadali oprócz drugiego stepu DNA. Był on bardziej rozwinięty. 

  Następnie były zdjęcia na, których byłam ja. Były one zrobione z ukrycia. Powie wam, że mieli dobrze wyszkolonego szpiega. Ja elf z bardziej wyczulonymi zmysłami i wyszkolony do zabijania nie zauważył, że ktoś mu robi zdjęcia z ukrycia.

  Nagle usłyszałam kroki za drzwiami. Szybko włożyłam rzeczy na miejsce i schowałam się do szafy. 

  Wszedł mężczyzna do pokoju. Niezwłocznie udał się do regału z książkami i pociągnął za jeden z tomów.

  W miejscu z regałami ukazywały się teraz drzwi z ciemnego drewna. Pan zniknął za nimi:

- Generale mamy ją - usłyszałam głos mężczyzny - Jest pod czujną kontrolą. Tylko jest osłabiona, generale, jest w ciąży - ciągnął dalej mężczyzna. Usłyszałam charakterystyczny trzask.

  Rozmawiał przez czarne lustro. Metoda była tylko używana przez elfy. Lustro oblewało się gorącym woskiem, który po wylaniu tworzył twarz osoby, z którą chciałeś rozmawiać. Dało się to tylko zrobić lustrem z stali elfowej wydobywane przez właśnie te istoty...

  On..., nie to niemożliwe. Chociaż on może dobrze udawać człowieka, ale bym to zauważyła. Przecież jestem dobrym obserwatorem.

- Ona nic nie podejrzewa. Mała i głupia istota. Kiedy dostane zapłatę, Luis? - to on to wymyślił. Chciał mnie obserwować i rozkazywać. Dopiero kolejne zdanie wywołało we mnie łzy: 

- Jest nie do wytrzymania. Już wiem dlaczego ojciec jej nie chciał - rzekł za ściany.

 Biegiem udałam się do pokoju. Zamknęłam pokój i położyłam się na łóżku. Już nie płakałam. Obiecałam sobie, że już nigdy nie będę płakać. 

    Wzięłam nóż do ręki. Nikt mnie nie kochał. Nikt mnie nie chciał. Przejechałam ostrzem po nadgarstku. Krew powoli skapywała po podłodze.  Umoczyłam polec w krwi i otarłam go w ścianę pozostawiając czerwoną plamę.

  Powtórzyłam tą czynność i zaczęłam malować krwią po ścianę. Pogrążona w transie malowałam przerażające obrazy, które były wspomnieniami. Pisałam też słowa, które zawsze mi w mawiali: "uczucia to słabość", "nie pokazuj słabości wrogom", " nikt cię nie chce", "prawdziwy wojownik jest bez litości", "nikt nie posłucha takiego elfa".

  Teraz ściana służyła jako płótno, a krew  jako tusz, którym malowałam i pisałam swoje emocje. Nie obchodziło mnie, że potem to zobaczą. Nie obchodziło mnie, że mogę się wykrwawić.

  Przecież nikt nie będzie za mną płakał. 

  Przecież nikt mnie nie kocha...

*****

Przepraszam, że tak długo mnie nie było. Brakowało mi weny. 

Proszę nie wykonywać czynności napisanych w rozdziale!!! Zagrażają one zdrowiu i życiu.



ZesłanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz