*Detektyw Oliwier*
Było popołudnie.Czytałem książkę popijając kawę. W domu panowała cisza i spokój. Cichą atmosferę przerwał syn wchodząc do domu:
- Zapłaci mi za to suka! Dowiem się kim jest i ją zniszczę!- nie dziwiły mnie zachowanie Filipa (syn Oliwiera), ale pierwszy raz wkurzyła go dziewczyna.
- Jaka dziewczyna? - wyjrzałem z lektury.
- Anna, Anna Greenlife! - krzyknął po czym nabrał powietrza - Miała czelność wspomnieć o matce przy ciął ej szkole i zniszczyła mi reputację!!!
Nazwisko dziewczyny znałem, ale nie wiedziałem skąd. Skąd wiedziała o śmierci mojej żony. To była tajemnica policji, moja i Filipa.
Uczennica zaczęła mnie intrygować.Nastolatek poszedł do swojego pokoju. Ja postanowiłem się dowiedzieć o niej więcej. Przeszkodził mi jednak dzwonioncy telefon:
- Dzień dobry, Czajkowski (nazwisko Oliwiera)- powiedział mój szef - masz nową sprawę. Chodzi o śmierć Ryszarda Kowalskiego (kto doszedł do tego momentu niech stawi znicz Ryszardowi w komentarzach).
- Dobrze, zacznę jutro - zakończyłem wypowiedź szefa, po czym się mężczyzna rozłączył się.
Jutro czeka mnie ciekawy dzień...
______________________________________*Zurich*
Byłam już na miejscu mojej zbrodni.
Tylko musiałam zebrać ślady mówiące, że ja zamordowałam człowieka.Ślepa uliczka była otoczona policją. Po cichu przeszłam pod taśmą. Zauważyłam kawałek moich włosów. Szybko zebrałam je i schowałam do torby. Zabrałam też biały proszek mający wykryć na podłodze ślady butów.
- Hej! - usłyszałam głos mężczyzny za mną. Pobiegłam do muru i zaczęłam się wspinać. Treningi wspinaczki nie poszły na marne
- Policja proszę stać! - funkcjonariusz krzyczał w moją stronę.Nikt mi nie będzie rozkazywał. Nie bez potrzeby zgłosiłam się na misję z dala od domu.
Zeskoczyłam z muru na drugą stronę i poszłam w kierunku domu.
Już w domu zaczęłam odrabiać lekcje. Było ich mniej niż w wojsku.
Po nauce postanowiłam się przejść. Świeże powietrze zawsze pomagało mi zasnąć. Oprócz tego musiałam jeszcze zabić drugą ofiarę. Schowałam sztylet do pochwy. Wyszłam na dwór.
Miasto wyglądało ponuro tej nocy. Budynki dawały cień, w którym człowiek zostanie zabity. Dzisiaj była pełnia, więc się czułam lepiej niż ostatnio.
Zauważyłam wysoką kobietę. To moja ofiara. Szpiegowałam ją. Zaczynała się rozglądać. Zarzuciłam kaptur i szybko schowałam się za latarnią. Gorszej kryjówki nie dało się wymyślić.
- Pokaż się, mam broń i nie zamierzam się jej użyć - kobieta wyjęła broń kierują na ślepo. Zapomniałam, ona nie widzi w ciemności, ale ja tak. Drżały jej ręce.
Pobiegłam do cienia. Kobieta słysząc szelest skierowała pistolet do cienia.
Podeszłam do niej od tyłu. Nie usłyszała mnie.- Nie bój się. Potrwa to tylko chwilę - powiedziałam jej do uch. Zanim zdążyłam się odwrócić, już wbiłam sztylet w plecy. Osoba podła na chodnik. Teraz trzeba było poczekać aż się wykrwawi. Niestety kobieta ostatkiem sił wystrzeliła pocisk w moją lewą rękę. Kula trafiła w skórę. Jęknęłam z bólu.
Wyjęłam sztylet i obcięłam kawałek jej koszuli. Owinęłam ją ranę, po czym wróciłam do domu.
W domu wyciągnęłam kule oraz opatrzyłam sobię ranę.
Ból był gorszy niż kara w koloni (czyli wojsko). Ból różnił się po ciele sprawiając wrażenie palenia się ciała.
Nie płakałam. Uczucia to słabość, a słabości nie można pokazać. Nikt nie przejmuje się uczuciami innych. Nauczyłam się nie pokazywać emocji. Do bólu się przyzwaczyłam. Można było to zobaczyć po bliznach na plecach, zadawanych codziennie przez istotę, którą nienawidziałam.
CZYTASZ
Zesłana
FantasyCo dziesiątą pełnie księżyca rada elfów wysyła na planetę Ziemie dziesięciu elfów, którzy przebrani za ludzi powoli wybijają rasę ludzką. Agenci wysyłani na tą misję są często elfami gatunku księżycowego. Istoty rozsyłane są na różne kierunki świat...