rozdział 11: szkoła

4 1 0
                                    

*Zurich*

  Obudziłam się w swoim pokoju. Po chwili przypomniało mi się wczorajsza noc. Spojrzałam na ścianę. 

  Na ścianę namalowałam byłam ja w formie elfa. Istota siedziała skulona. Było widać, że jest smutna i załamana psychicznie. Łzy swobodnie kapały na podłogę. Elfka miała dużo nie zagojonych blizn na rękach. Pokrywały się one na sobie tworząc imiona osób, które sprawiały jej ból i zawiodły ją.

  Poszłam do łazienki. Tam odkaziłam i zabandażowałam ranę. 

  Postanowiłam, że dziś pójdę do szkoły. Nie chodziłam do niej od 2 tygodni. Tyle czasu siedziałam uwięziona w pokoju. 

  Umyłam twarz i zęby oraz rozczesałam włosy. Ubrałam się w czarne dżinsy i niebieską dużą bluzę by pokryła ona opatrunek. Spakowałam plecak.

  Wyszłam na dwór. Dzisiaj pogoda była słoneczna. Słońce świeciło na mnie dając ciepło. Ulice nie były zapełnione osobami. Większość już było w pracy lub jeszcze spały. Ludzie spacerujący po ulicach byli pogodni.

  W taką piękną pogodę powinnam i ja mieć taki nastrój. Niestety nie miałam. W mojej głowie chodziła mi tylko myśl o tym co powiedział mój "szef". Starałam się odgonić tą myśl, ale to poszło na marne. Nienawidziłam ich. Zawsze musieli wszystko popsuć, zawsze. Kontrolowali mnie na każdym kroku.

  Nie lubiłam tego. Musiałam wtedy udawać, że jestem głupia by mnie nie zamknęli. Zamknęli jak większość istot, które wiedziały więcej niż powinni.

  Stałam już przed szkołą. Ukazałam maskę obojętności i weszłam do budynku. 

  Nikt mnie nie zauważył, idealnie. Nie lubię być w centrum uwagi. Wszyscy ciebie oceniają i wypalają wzrok w twojej głowie.

  Usiadłam pod klasą. Byłam szczęśliwa, że udało mi się umknąć przed "gwiazdami" szkoły bez zaczepki. To jest już wielkie osiągnięcie. Niestety ktoś przerwał tą miłą chwilę.

  Była to dziewczyna. Miała zamalowaną całą twarz tonami kosmetyków. Była ubrana w krótki czerwony top i czarne legginsy. Od razu było widać, że nie jest inteligentną osobą. Na twarzy widniał złośliwy uśmiech. Po chwili doszły do niej koleżanki.

  Chciała ze mną zmierzyć. Chciała mnie poniżyć. Przyjmuje wyzwanie.

- O kogo my tu mamy. Gwiazdeczka postanowiła pójść do szkoły. Jak ci się mieszkało na ulicy?- typowy tekst. Myślałam, że się postarają. 

- Witaj Julka! Widzę, że po dwóch tygodniach dalej nie odnalazłaś mózgu - odparłam. Mina mina dziewczyny była bezcenna, czyli udało się zgadnąć jej imię. O! Wkurzyła się. Idealnie.

- Ty...! - proszę ta się zaczyna robić nudne. Brak jej kreatywności.

- No właśnie ja. Zaczyna to się robić nudne, nie uważasz? Brak u ciebie kreatywności - odrzekłam znużonym tonem. Dziewczyna zaczęła się robić cała czerwona. Można już to była zauważyć, chociaż miała tonę warstw kosmetyków na twarzy.

 Nic nie powiedziała. Podeszła do mnie bliżej i zamachnęła się prawą ręką. Chciała mnie uderzyć w nos, ale ja byłam szybsza. Zablokowałam rękę oraz zadałam jej cios w brzuch.

  W końcu jakaś rozrywka. Mogę też rozładować emocje w mój najbardziej ulubiony sposób.

 Teraz wyobraziłam sobie, że Julia ta Lusi i mam pełne pole do popisu. Tylko szkoda, że nie mogę ją zabić. Od razu czułam bym się lepiej. 

  Dziewczyna syknęła z bólu. Próbowała mnie kopnąć w twarz. Na marne. Szybka odsunęłam się w bok i podcięłam ją. Z hukiem spadła na podłogę. Zemdlała, ponieważ bardzo mocno obiła sobie głowę. Nikt jej nie nauczył, że podczas upadku nie rusza się głową:

- Pani Greenlife do dyrektora! - zawołała mnie jedna z nauczycielek. Spokojnie wstałam i zarzuciłam plecak na ramię.

  Ciekawe co mi zrobią? Kary cielesne odpadają - zabroniono im. Pisanie zdań jest starodawne i dziecinne jak na szkołę. Sprzątanie odpada - nie będę zabierała pracy woźnych.

   Zamyślana doszłam do gabinetu. Weszłam do niego.

***

   Nie wierze, że pani Kamińska tylko wysłała mnie do kozy na dwie godziny. Za pobicie do nieprzytomności ucznia tylko dwie godziny. 

  Zszokowana weszłam do klasy, w której będę siedziała siedziała następne godziny. Rozejrzałam się. 

  Oprócz mnie do klasy weszło ośmiu chłopców. Mieli wysportowaną sylwetkę  i wyglądali na mało inteligentnych. Jednego chyba widziałam gdy znęcał się nad kujonami. Dopiero teraz do mnie dotarło, że muszę to siedzieć dwie godziny z "gwiazdami szkoły". Nie wiem czy wytrzymam nie dusząc ich. 

  Następnie do pokoju wszedł nauczyciel. Był to starszy mężczyzna o zielonych oczach, które pomimo starego wieku nie straciły błysku. Miał druciane okulary, które dodawały staruszkowi powagi. Ubrany był w czarą koszule w białe paski. Jego nogi opinały wytarte czarne rurki. Założył on wygodne oraz eleganckie buty. Siwe włosy były w artystycznym nieładzie.

  Usiadłam w ostatniej ławce i wyjęłam zeszyt. Zaczęłam rysować. Rysowałam elfa, elfa uwalniającego swą moc.

  Elf ubrany był w białą koszule i szare spodnie. Dopasowywały się idealnie do jego nieskazitelnej błękitnej cery, która była pospolita u elfów snów. Szare oczy patrzyły przed siebie. Jednak można było u elfa zauważyć szalony błysk w oczach jak u elfów księżycowych. Miał kręcone i czarne jak węgiel włosy, które opadały mu na twarz. Na twarzy widać było uśmiech.

  Kara się skończyła. Spakowałam zeszyt ruszyłam do swojej szafki. Otworzyłam ją i wyjęłam buty. Szybko je założyłam i wyszłam z budynku.

  Słońce dalej świeciło mimo późnej godziny. W kawiarniach i restauracjach można było zauważyć dużo osób rozmawiających przy stolikach na zewnątrz. 

  Zauważyłam, że niedaleko mnie stoi Filip wpatrując się w telefon. Ciekawiła mnie ta osoba. Nie był człowiekiem. Był elfem zamaskowanym w ciele człowieka. Nie wiedział o tym. Ciekawiło mnie jego pochodzenie. Przypominał mi moją pewną istotę. Muszę to sprawdzić.

  Niesłyszalnie podeszłam od tyłu do niego. I wyjęłam nożyczki. Szybko obcięłam mu mały kosmyk włosów  i niesłyszalnie schowałam je do kieszeni. Odeszłam od nastolatka i ruszyłam w stronę domu. 

   Czas się dowiedzieć kim jesteś naprawdę Filipie...

ZesłanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz