8. Violin

262 15 2
                                    

Rose's POV
Wieczorem malowałam paznokcie na czerwono uważając, aby nie wyjechać za linię.
Znów czekałam na telefon od Cala.
A może od Jacka z przeprosinami?
Nie chciałam o tym myśleć, więc wzięłam do ręki przypadkową kasetę, która znajdowała się na szafce i włożyłam ją do odtwarzacza. Kliknęłam play na pilocie i położyłam się wygodnie na łóżku, relaksując się.
Dzzdzz
Westchnęłam, zatrzymując film i podeszłam do telefonu. Przyłożyłam do ucha i czekałam na rekcję, która nastąpiła szybciej niż myślałam.
     - Rose, ja...
Odłożyłam słuchawkę, przerywając mu monolog, ale po chwili telefon zadzwonił ponownie.
     - Rose, słuch...
Ponownie odłożyłam słuchawkę, aby nie mieć z nim nic wspólnego.
Może zareagowałam za bardzo?
Dopadły mnie wyrzuty sumienia i już chciałam ja dzwonić, ale ponownie mnie wyprzedził. Uniosłam słuchawkę przykładając ją do ucha.
     - Przepraszam. - powiedziałam tak szybko, aby on nie mógł mnie wyprzedzić. - To było niegrzeczne tak odrzucać połączenia.
     - Słuchaj, Rose. Wypadło mi coś. - powiedział. - Nie planowałem tego. Zasiedziałem się z kimś bardzo ważnym dla mnie.
    - W porządku. - powiedziałam. - Ale nie rób tak następnym razem. - upomniałam go.
Ostatnie, czego potrzebowałam to to, aby po raz kolejny być wystawioną.
     - Czyli będzie następny raz? - zapytał.
     - Nie łap mnie za słówka! - upomniałam go, chichocząc.
     - Spotkamy się jutro?
Przygryzłam wargę, nie wiedząc co odpowiedzieć. Chciałam się zgodzić, ale nie mogłam.
     - Nie mogę, Jack. Mam szkołę. - przypomniałam. - Nie wiem, czy to dobry pomysł się spotykać. Mam narzeczonego.
     - Przecież nie proponuję ci ślubu. - powiedział, na co westchnęłam.
     - W porządku. Jutro mi pasuje.
     - Gdzie mam być?
     - Czekaj o dwunastej pod Amono Charter Lenox High School. - powiedziałam.
     - Rose? - zapytał. Zmarszczyłam brwi, dając mu czas, aby kontynuował. - Włóż spodnie. - dopowiedział i odłożył słuchawkę, zanim zaczęłabym protestować.
Wzięłam głęboki wdech, rozluźniając tym samym ciało. Nawet nie wiedziałam, że tak się denerwowałam przy zwykłej rozmowie. Przygryzłam wargę uśmiechając się lekko.
Po odczekaniu chwili i przemyśleniu całej sprawy, wróciłam ponownie do przerwanej czynności, czyli oglądania filmu.
~*.*.*~
Stanęłam na palcach unosząc dłonie ku górze i lekko przymknęłam oczy. Wytrzymałam tak kilka sekund, a następnie opadłam na płaskie stopy i wygięłam mocno plecy w łuk, pozwalając muzyce mną zawładnąć. Nic nie liczyło się oprócz nas. Nie myślałam o niczym innym niż oplatanie mnie całkowicie przez nuty wydobywające się z fortepianu, na którym grała nasza trenerka. Otworzyłam lekko oczy patrząc na Kate, która była dziś wyjątkowo rozkojarzona; nie trafiała w rytm ani nie mogła ustać na czubkach palców dłużej niż pięć sekund.  
     - Dobrze się czujesz, Kat? - szepnęłam, nie przerywając treningu.
     - To nic takiego. - odpowiedziała niepewnie.
     - Czyli jednak jest coś na rzeczy? - zapytałam, zachęcając ją do wygadania się.
     - Powiedzmy, że problemy rodzinne. - odpowiedziała.
     - Daj znać, jeśli będziesz chciała o tym pogadać. - upewniłam ją.
     - Nie przeszkadzam wam, dziewczynki?
Obie odwróciłyśmy głowę w kierunku naszej trenerki. Ona przestała grać na fortepianie, a oczy oczy wszystkich dziewczyn w sali były skierowane na nas, przez co poczułam gorąco napływające na policzki.
     - Przepraszamy. - powiedziała Kate, przerywając powstałą ciszę.
Po dwudziestu minutach intensywnego treningu udałyśmy się do szatni. Trudziłam się ze zdjęciem butów trochę dłużej niż pozostałe dziewczyny, dlatego gdy weszłam razem z Kate do szatni, żadnej dziewczyny już nie było.
Z torby wyłożyłam ręcznik, żel myjący oraz czystą bieliznę i poszłam pod prysznic. Wybrałam kabinę obok Kate, zasłoniłam zasłonkę dzielącą mnie od innych dziewczyn i rozebrałam się do naga. Wystawiając rękę, powiesiłam ubrania na wieszaczku, który był zamontowany na zewnątrz kabiny, aby ich nie zmoczyć. Puściłam wodę i pozwoliłam całemu potu spłynąć w dół.
     - Rose? - usłyszałam głos należący do koleżanki. Odmruknęłam ciche hm, zachęcające ją do kontynuowania wypowiedzi. -  Ktoś mnie dziś rano okradł.
     - Jak to się stało? - zapytałam, zaciekawiona, a zarazem wystraszona.
    - Weszłam do sklepu, aby kupić papierosy, Położyłam portfel na ladzie i szukałam w torebce karteczki, bo zapisałam jakie bym tym razem chciała. - powiedziała, na chwilę przerywając. - Później już portfela nie widziałam.
     - To okropne. - powiedziałam. - Było tam coś cennego?
     - Pięćset dolarów i prawo jazdy. - odpowiedziała. Wytarłam swoje ciało i ubrałam czystą bieliznę oraz beżowe spodnie i białą bluzkę. - Najgorsze jest to, że widziałam tego chłopaka, patrzyłam mu w oczy.
     - Nie będę udawać, że wiem co czujesz, Kate. - powiedziałam. - Ale myślę, że Twoi rodzice zrozumieją. Nie zgubiłaś tego, więc to nie jest twoja wina.
     - Muszę lecieć.
Uśmiechnęłam się do niej i życzyłam miłego dnia, po czym obie pocałowałyśmy się na pożegnanie w policzki. Usiadłam na ławce zakładając jeszcze szpilki i spakowałam rzeczy do torby, wychodząc z szatni. Zegar wskazywał godzinę dwunastą siedem, więc byłam dosyć zadowolona, że Jack musiał na mnie chwilę czekać. Wyszłam przed szkolę i zobaczyłam blondyna, który stał oparty o murek i palił papierosa. Miał na sobie czarne spodnie, białą koszulę oraz idealnie dopasowane szelki, a na głowie miał nieład. Widziałam, jak dziewczyny z mojej szkoły się na niego gapiły, ale starałam się nie zwracać na to większej uwagi. Podeszłam do niego, na co uśmiechnął się szeroko, zauważając mnie.
     - Woah, wyglądasz - przerwał, szukając odpowiedniego słowa. - inaczej.
Uśmiechnęłam się pod nosem przez jego uwagę i wyjęłam z torebki kluczyki. Otworzyłam samochód wrzucając torbę na tylne siedzenie i złapałam za klamkę od przednich drzwi.
     - Nie jedziemy samochodem, Rose. - usłyszałam za sobą. - To jest blisko.
     - W porządku. Przejdźmy się.
Zamknęłam samochód i schowałam klucze do kieszeni spodni.
Szliśmy przez krótką chwilę, rozkoszując się piękną pogodą dookoła nas. Mijaliśmy wiele różnych, pięknych miejsc. Moją uwagę przykuł zespół grający na skrzypcach. Przysłuchiwałam się nutom i patrzyłam na instrumenty.

Patrzyłam w górę na rozmazany łzami obraz ludzi stojących na statku, ale nie mogłam doszukać się żadnej znajomej twarzy. Widziałam fajerwerki, które puszczali, aby zaalarmować inne statki w pobliżu, że jesteśmy w potrzebie. Gdy szalupa była na wysokości balkoniku, nie myśląc za dużo wyskoczyłam z niej. Chciałam znów być na statku, który tonął, z niewiadomej przyczyny. Nie byłam na tyle zwinna, aby w szybkim tempie znaleźć się z powrotem na Titanicu, więc dwóch panów pomogło mi, żebym nie spadła do wody. Pobiegłam w stronę schodów, słysząc panów grających na skrzypcach, którzy mieli najważniejsze zadanie. 
Uspakajanie panikujących ludzi.

Zachwiałam się, ale nie upadłam na ziemie, bo Jack mnie złapał.
     - Wszystko w porządku? - zapytał.
     - Tak. - skłamałam. - To nic takiego.
Oboje wiedzieliśmy, że coś jest na rzeczy, ale żadne z nas nie chciało się do tego przyznać, Dziękowałam w duchu, że chłopak nie zaczął drążyć tematu, aby dowiedzieć się więcej.
     - Jesteśmy na miejscu. - powiedział, pokazując ręką przepiękny widok. Uśmiechnęłam się zaskoczona wszystkim, co mnie otaczało.
     - Konie?

Titanic: destinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz