2. I lost her

397 33 8
                                    

30 maj 1912
Jack's POV
Minął dokładnie miesiąc od zaginięcia Rose.
Siedziałem w barze razem z Fredrico i piliśmy już siódme piwo. Wiedziałem, że muszę odłożyć alkohol i zacząć w końcu zarabiać, bo za dwa tygodnie kończył mi się darmowy czas w motelu. Fredrico mówił, że w tym wypadku mogę zatrzymać się na nieco dłużej, ale wiedziałem, że musiało być to dla niego uciążliwe, pomimo że miał dużą sieć moteli i mógł sobie na to pozwolić.
Z aresztu wypuścili mnie jeszcze tego samego dnia, jak sprawdzili nagrania z kamer z motelu. Nie miałem nic do ukrycia, więc od razu podsunąłem im ten pomysł.
W tych czasach jesteś winny dopóki nie udowodnisz swojej niewinności.
Co dzień podziwiałem widoki w parku, które przypominały mi o ukochanej. Siedziałem na ławce, obok której Rose zaginęła. Nie było trudno ją znaleźć - w dniu, kiedy wypuścili mnie z aresztu poszedłem do tego parku i faktycznie, znajdowała się obok niej krew. Wierzcie lub nie, wiedziałem co nieco o krwi i bójkach, a to nie wyglądało na śmiertelną plamę.
Rose siedziała mi w głowie i nie chciała z niej wyjść, a milicja już dawno odpuściła sobie tę sprawę. Musiałem zacząć działać na własną rękę, jeżeli chciałem mieć ją z powrotem.
A chciałem. Potrzebowałem jej.
Codziennie o godzinie dwunastej przychodziłem do parku, aby ją spotkać. Przychodzłem i szkicowałem wszystko, co działo się w okół mnie. Moja podświadomość wiedziała, że jej tam nie będzie, ale próbowałem się sam oszukać. Próbowałem żyć tak, jakby nigdy nie zniknęła.
Nie mógłbym spojrzeć na inną kobietę wiedząc, że Rose dalej żyła. A żyła, prawda? Możecie uznać mnie za głupca, ale nasze serca były połączone - poczułbym, jakby coś jej się działo.
     - Wracamy, Dawson. Tobie już na dziś wystarczy - powiedział Fredrico i wziął mnie za ramię, pomagając mi wstać. Zakręciło mi się w głowie i zachwiałem się przez moment, ale potem znów wróciła mi równowaga. - Myślałeś nad jakąś pracą?
- Nie wiem, wyobrażasz sobie mnie jako biznesmena? - zapytałem retorycznie. Szliśmy ulicami Nowego Yorku podziwiając pijackimi oczami panoramę miasta oraz zachód słońca, przenikający między budynkami.
- Od razu biznesmena. - przewrócił oczami. - Zajmij się rysowaniem i sprzedawaj je.
- Jakbyś nie zauważył, robię to całe życie.
- Jack, powiększ działalność. Sprzedawaj drożej rysunki. - krzyknął, a przynajmniej tak mi się wydawało. - Nic nie osiągniesz w życiu chodząc codziennie uchlać się do baru.
- Masz rację, ale po co? To nie zwróci mi Rose.
- A jeżeli zwróci? Zwróci i do kogo Ona wróci? Bezdomnego pijaka? - zapytał. - Kobiety potrzebują stabilności. Zdecydujecie się na ślub i dzieci, z twoimi dziesięcioma centami w kieszeni?
- Nie wróci. - powiedziałem zdecydowanie. - Straciłem ją na zawsze.
- Jack, co powiesz na przeprowadzkę do Montany? - zapytał, na co parsknąłem śmiechem. - Moja narzeczona już tam jest.
- Nie ruszam się stąd bez Rose.
- Sam powiedziałeś, że nie wróci.

Rose's POV
Siedziałam na ogródku czytając Dumę i uprzedzenie. Caledon brał w tym czasie prysznic. Nie wychodziłam z domu przez te kilka tygodni, dlatego że byłam zbyt osłabiona, aby stanąć na nogi. Dalej nie pamiętałam nic sprzed pobudki w piwnicy.
Cale dbał o mnie - wynajął gospodynię domową oraz pielęgniarkę, aby zajmowały się mną całą dobę, bo on pracował. Byłam mu za to bardzo wdzięczna, ale to nie to, czego potrzebowałam.
Męczyło mnie uczucie tęsknoty. Moje ciało domagało się powrotu do kogoś, bądź czegoś, ale nie potrafiłam zlokalizować co to mogło być. Może moja matka, albo ojciec?
Caledon nie zdradzał mi za dużo o mojej rodzinie. Powiedział, że odpowie na wszystkie moje pytania, ale w swoim czasie, teraz muszę odpoczywać. Jak wydobrzeję to przeprowadzę się z powrotem do matki.
Zrobił dla mnie wiele dobrego, chociaż nie czułam w tym domu jak swoim, to nie było to.
Może z czasem poczuję się lepiej.
Cale wyszedł z domu w garniturze i mokrych włosach, przerywając moje myśli.
- Jesteś głodna, Rose? - zapytał, całując mnie w policzek.
Pokręciłam przecząco głową, spuszczając wzrok i odłożyłam książkę na bok. Swoją drogą, piękna książka. Charakter Elizabeth był urzekający - w tych czasach kobiety nie decydowały o sobie i stały tylko obok swoich aroganckich i zarozumiałych mężczyzn. Duma i uprzedzenie ukazuje miłość, jaką może łączyć dwojga ludzi bez względu na przeciwności losu i mówi, że pozory mylą.
- Odpowiadaj, jak do Ciebie mówię! - warknął i uderzył mnie z całej siły w policzek otwartą dłonią.

Titanic: destinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz