W Ośrodku Psychiatrycznym imienia Gilderoya Lockharta, obudził się jeden pacjent. Było kilka minut po północy. Przeczesał ręką swoje potargane czarne włosy i przetarł oczy, po czym założył okrągłe okulary.
Dzisiaj kończył osiemnaście lat. Wstał więc z łóżka i wyjrzał przez okno. Były w nim kraty, ale on jakby ich nie zauważał. Uśmiechał się i powiedział na głos.
— Wszystkiego najlepszego Harry.
Położył się spowrotem w łóżku i zasnął. Spa dobrze, czuł się dobrze. Od dawna nie bolała go blizna, którą miał na czole. Blizna w kształcie błyskawicy.
Nad ranem kiedy wstał, ubrał się w swoje przydługie ubrania. Ruszył do stołówki po śniadanie. Mijając po drodze ludzi, innych pacjentów ośrodka, witał ich niczym dobrych znajomych, sąsiadów i nie tylko.
— Cześć Ginny, moja kochana — powiedział do pięknej rudowłosej dziewczyny w jego wieku, ubranej w strój wolontariuszki szpitalnej.
— O, Harry — odpowiedziała. — Jak się dzisiaj czujesz?
— Wspaniale. Dzisiaj wyjątkowy dzień.
— Ach tak, twoje urodziny. Wszystkiego najlepszego Harry — odpowiedziała z uśmiechem i krótko przytuliła go.
Harry dotarł do stołówki, gdzie dostał śniadanie i leki. Nie miał oporów by zażyć podane środki, nie sprawiał już problemów. Chociaż kiedyś się zdarzało.
— Harry, witaj i wszystkiego najlepszego — powiedziała do niego przechodząca obok kobieta. Wyglądała na starszą, z surowym wyrazem twarzy, w okularach. Była jednak miła i przyjazna.
— Dzień dobry pani McGonagall — odpowiedział radośnie Harry. — I dziękuję za życzenia. To wspaniałe obchodzić urodziny kiedy już nie wisi nade mną wojna z Voldemortem.
— Domyślam się Harry — odparła z uśmiechem. — Dzisiaj masz spotkanie z nowym doktorem, zaraz po śniadaniu. Ja już nie mogę prowadzić twojej kuracji, dużo nie zdziałam mając tak mało czasu odkąd jestem dyrektorem ośrodka, ale doktor Linmer słynie z wyjątkowej skuteczności w przypadkach takich jak twój. Myślę, że co pomoże. Jego gabinet jest tam gdzie odbywaliśmy codzienne spotkania.
Harry zmarszczył brwi, ale po chwili kiwnął głową i jadł dalej.
Kiedy skończył śniadanie, ruszył do gabinetu doktora Linmera. Nikt nie musiał go zaprowadzać, wręcz nie mógł. W jego przypadku było to zabronione. Harry musiał pójść sam, przekonany o istnieniu świata w który wierzył. Przemierzał korytarz, a jego przydługa, rozpięta bluza, falowała za nim niczym szata.
Dotarł do drzwi i zapukał, po czym wszedł usłyszawszy pozwolenie. W środku siedział mężczyzna starszy ale nie wyglądający na starego, z dosyć długą białą brodą. Ubrany był w niebieski garnitur.
— Witaj Harry Potterze. Usiądź proszę — powiedział. — Jestem doktor Linmer. Chętnie zajmę się twoim przypadkiem i pomogę ci wszystko uporządkować.
Harry usiadł niepewnie i przywitał się, po czym zaczął rozglądać się po gabinecie.
— Chciałbym zrobić to dosyć nietypowo. Mam nadzieję, że nie będziesz się czuł niekomfortowo, jakby tak było po prostu powiedz mi — powiedział doktor, a Harry kiwnął tylko w odpowiedzi. — Jeśli możesz, cofnij się jak najdalej w przeszłość do czasu kiedy pierwszy raz miałeś styczność z magią. Następnie będziemy się poruszać do przodu w tej historii, po najważniejszych wspomnieniach jakie wiążesz z magicznym światem, a ja postaram się przedstawiać ci prawdziwą wersję tych zdarzeń. Prosiłbym cię byś pozostał otwarty na tą formę, a po wszystkim sam zdecydujesz co o tym myślisz. Dobrze? No to zaczynajmy.
CZYTASZ
Harry Potter i Doktor Linmer
FanficHarry kończy osiemnaście lat. Jest w Szpitalu Psychiatrycznym, gdzie trafił w jedenaste urodziny. Nikt nie mógł mu pomóc w odróżnieniu świata realnego od tego jaki sobie wymyślił, świata magii, do dzisiaj. Doktor Linmer przejmuje sprawę Harry'ego i...