Wednesday wstała. Dopiero teraz zauważyłam różnicę wzrostu między nami. Mimo, że wyglądała o rok lub dwa lata młodszą, była ode mnie prawie o głowę niższa. Nie jestem za wysoką osobą, więc zdziwiłam się widząc, że ktoś może być o tyle niższy.
Z jej szyi nadal leciała ciurkiem krew. Zabrudziła już większość białego kołnierza swojej sukienki. W końcu przetarła płyn i spojrzała na swoją rękę.
-Trzeba by było zabandażować ranę, którą mi zrobiłaś.
-Ja to zrobiłam!? Przecież ty sama to sobie zrobiłaś!- Zdenerwowały mnie słowa dziewczyny. Nie chciałam jej skrzywdzić. To ona trzymała moją rękę i nie pozwalała mi puścić.
-Ty wymierzyłaś w moją stronę ostre szkło.- Skierowała się do wyjścia, a ja podążyłam za nią.
Znalazłyśmy się w podobnym pokoju do poprzedniego. Był on trochę większy od tego w którym się obudziłam. Prócz łóżka, szafy, półki nocnej i biurka stało tam krzesło i szafka nocna. Lustro wisiało przy szafie. Obramówka była zdobiona złotem. Dzięki drobnym rzeczą przestrzeń nie wydawała się pusta. Książki leżały na półkach. Czarno-złota lampka stała na półce nocnej. O nią oparty był przedmiot, który najbardziej zwrócił moją uwagę. Była to lalka. No, część lalki. Zabawka pozbawiona była głowy. Sukienka jej była czarna. Przypominała mi strojem dziewczynę stojąca przy mnie.
-Ma na imię Marie Antoinette.- Wednesday musiała zauważyć, że przyglądam się lalce.
-Cze...- Chciałam się spytać co się stało lalce, jednak dziewczyna już była na drugim końcu pokoju. Oczyszczała swoją ranę gazą i wodę oczyszczoną. Gdy do niej doszłam zawiązywała już na sobie bandaż.
-Podaj mi sukienkę z szafy.- Przytaknęłam i zrobiłam to co kazała.
Jej garderoba składała się z wielu takich samych rzeczy. Czarnej sukience do kolan z białym kołnierzem. Wzięłam pierwszą z brzegu i podałam w stronę dziewczyny. Gdy spojrzałam się w jej stronę nie miała na sobie zaplamionych krwią rzeczy. Była w samej bieliźnie i rajstopach. Odwróciłam się szybko. Czułam, że to musi być zawstydzające dla obu stron.
-Przepraszam... Ja nie wiedz...
-To tylko bielizna, przecież nie jestem naga.- Przerwała mi swoim spokojnym głosem. Mimo wszystko nadal nie patrzyłam się w jej stronę. Poczułam jak wyciągnęła mi materiał z rąk.
Dopiero teraz zauważyłam, że przy drzwiach leży kusza z strzałami. Przez myśl przeszło mi pytanie czy broń ta należy do niej, a jeśli tak to po co jej to. Ta dziewczyna ma po prostu nietypowe hobby. Była ciekawą osobą. Wiele ludzi stara się dopasować do innych, do jakiś kryteriów które społeczeństwo wymyśliło. Ona jednak była inna. Nie przejmowała się niczyją opinią. Żyła ze swoją rodziną nie patrząc na innych. Wolałam jednak więcej nie widzieć jej z jakąkolwiek bronią. Wiedząc co zrobiła sobie, byłam pewna, że me też może skrzywdzić.
Gdy byłam pewna, że Wednesday jest już gotowa znów spojrzałam się na nią. Zapinała ostatni guzik sukienki.
Zaplamione ubrania leżały na komodzie. Jedna z jej szuflad była otwarta. Leżały tam rzeczy które dziewczyna użyła do wytarcia rany: gaza, woda utleniona i bandaże. Jednak prócz tego był tam czarny skrawek materiału. Wzór coś mi przypominał. Podeszłam bliżej, aby się temu przyjrzeć.
Zaskoczyłam się, gdy zrozumiałam co to jest. Był to fragment mojej sukienki, tej która rozdarła mi się gdy przechodziłam przez płot. Byłam pewna, że wiatr ją zwiał. Chwyciłam to pokazując Wednesday.
-Skąd to masz?- Powiedziałam trochę zdenerwowana.
-Znalazłam.- Nawet się na mnie nie spojrzała.
![](https://img.wattpad.com/cover/214977526-288-k439823.jpg)
CZYTASZ
I nie opuszcze cię aż do śmierci [Lydia Deetz x Wednesday Addams] (wstrzymano)
FanfictionNastoletnia Lydia Deetz widzi umarłych. Gdy zostaje zaproszona na ślub poznaje dziewczynę z wieloma sekretami. Ciekawość pcha ją do dowiedzenia się o tej tajemniczej osobie. Kim ona jest? Z kąd pochodzi? Czy żyje? Postacie i uniwersum są bazowane n...