Leżałam w łóżku przetwarzając swój sen raz jeszcze. Zastanawiałam się co mógł oznaczać. Byłam jeszcze w szoku po tym jak Beetlejuice zbudził mnie. Ból klatki piersiowej ze snu zmienił się w ból chorobowy, jaki odczuwałam przed zaśnięciem, jednak był trochę lżejszy.
Podniosłam lekko się ocierając oczy. Patrząc za okno mogłam powiedzieć, że jest koło południa. Sama się zdziwiłam, jak długo spałam. Dobre przynajmniej w tym było to, że moje ciało się zregenerowało, a tym samym samopoczucie polepszyło.
Przyjaciel siedział nadal przy mnie czekając, aż mu coś odpowiem. Mimo tego, że widać było jego zaniepokojenie, starał się wszystko obrócić w żart.
-Miałam dziś dziwny sen.- Wytłumaczyłam.
-Jakiś koszmar?
-Nie. Bardziej sen typu: "co tu się do cholery dzieje"- Odpowiedziałam z lekkim śmiechem. Duch też się zaśmiał.
Opowiedziałam przyjacielowi swój sen, a następnie BJ powiedział mi co on wczoraj robił. Zapoznał się z wieloma duchami, jednak nie znał powodu ich śmierci, ani mordercy. Nie dziwię się, to dziwne tematy do rozmowy na pierwszym spotkaniu.
Starałam unikać tematów związanych z moimi zniknięciami. Wiedziałam, że się o mnie martwi, jednak coś mi mówiło, że lepiej mu o tym nie mówić. To coś to była głównie moja niepewność co do Addamsów, a głównie do ich najmłodszej córki. Cały ich ród jest przepełniony tajemnicami, które chce poznać, zanim komuś o nich powiem.
Jednak bolało mnie to, że osoba, która zawsze przy mnie była martwi się o mnie. Nie wie do kąd i czemu tak często znikam. Walczę ze sobą, czy zostawić to wszystko i po prostu cieszyć się wyjazdem z Beetlejuicem, czy może, tak jak obiecałam, pomogę rozwiązać tajemnicę, którą nikt inny nie ma zamiaru się zająć. Jednak czułam się zobligowana. Wszystkie komórki ciała wręcz nakazywały mi pójść do rezydencji.
Pukanie do drzwi przeszkodziło mi rozmowę i przemyślenia. Beetlejuice ucichł. Nie zdążyłam nic powiedzieć, a Delia wtargnęła do mojego pokoju.
-Już nie śpisz? Jak się czujesz?- Spytała się energicznie jak zwykle.
-Chyba nadal mam zwidy, że zaczęłam ciebie obchodzić.
-Przecież zawsze mnie obchodziłaś! Zobacz przyniosłam tobie śniadanie, bo wiem, że się źle czujesz.- Podała mi kanapkę z sałatą, którą nawet nie widziałam, że trzyma.
-Dzięki...?- Powiedziałam niepewnie, zastanawiając się co jej jest, że tak się zachowuje.
Następnie złapała moje czoło, sprawdzając czy nie mam gorączki.
-Czuję się znakomicie.- Powiedziałam odkładając jej rękę na materac.
-No dobrze. Krzycz, jeśli czegoś byś potrzebowała.- Powiedziała kobieta wychodząc tak szybko jak przyszła. Ja za to długo się jeszcze zastanawiałam co miało to wszystko znaczyć.
Nadeszła pora obiadu. Beetlejuice jakiś czas temu znikł, a ja obecnie nawet nie czułam bólu, który tak rozpierał mnie wieczorem. Wstałam, aby coś zjeść. Jednak razu gdy otworzyłam drzwi macocha się pojawiła.
-Chyba nie chcesz wyjść w takim stanie?
-Już się dobrze czuje. Che po prostu pójść coś zjeść.- Powiedziałam wiedząc, że po obiedzie udam się do Wednesday. Delia jednak miała inne plany. Zaciągnęła mnie z powrotem do pokoju.
-Przecież jesteś chora! Co jeśli znów zemdlejesz?
-Ale ja nie zem...
-Ja ci przyniosę obiad.- Kobieta znów mi przerwała. Następnie szybko przyniosła coś ze stołówki.
Zaczęłam rozumieć jej dziwne zachowanie. Obwiniała się o to, że wczoraj się źle czułam. Nie rozumiała, że moje osłabnięcie nie było związanie z nią. Chciałam jej to wytłumaczyć, jednak sama nie wiedziałam co było powodem mojego złego samopoczucia.
W dalszych etapach dnia nadal próbowałam wyjść, ale BJ i macocha mnie powstrzymywali tłumacząc "że jestem chora". Już mnie trzęsło. Chciałam się spotkać z dziewczyna do której należał ten tajemniczy dom.
Po kolacji zostałam sama w pokoju. Pomyślałam, że będzie to odpowiedni czas na wyjście. Wstałam szybko zakładając na siebie pierwszą rzecz z brzegu, która była w szafie. Była to jednak z moich czarnych, koronkowych, gotyckich sukienek. Gdy założyłam buty wyjrzałam przez uchylone drzwi, się czy na pewno nikt znajomy mnie nie widzi i wybiegłam. Starałam się dyskretnie przejść przez hol. Miałam nadzieje, że nie spotkam BJ'a lub Delii. Wiedziałam, że jak mnie zobaczą od razu zabiorą mnie z powrotem do pokoju. Po części rozumiem ich obawy: źle się czułam i martwią się, że nadal jestem chora. Jednak już się lepiej czuje i obiecałam Wednesday, że dziś do niej wrócę.
Doszłam do drzwi wyjściowych i opuściłam hotel. Słońce chyliło już się przy zachodowi.
W końcu dotarłam do rezydencji Addamsów. Furtka otworzyła się, gdy do niej podeszłam. Od razu gdy zadzwoniłam do drzwi, Wysoki mężczyzna stanął przede mną. Był olbrzymi, a jego czoło wysokie, przypominał mi potwora Frankensteina. Po smokingu mogłam podejrzewać, że to lokaj tej rodziny.
Chciałam się przedstawić i spytać o Addamsówne, jednak dryblas złapał mnie w pól i przeniósł do środka.
Zanim się obejrzałam rzucił mnie na ziemie w jednym pomieszczeniu. Przypominało ona szklarnie, lub wewnętrzny ogrodu.
-Goście.- Powiedział monotonnym, grubym głosem. Przez chwilę zastanawiałam się do kogo on to powiedział, jednak chwilę potem zza sztalugi i płótna wychyliła się ciemnowłosa pani domu.
-Oh! Dziękuję, Lurch, kochanie.- Powiedziała z uśmiechem na twarzy. Po jej słowach mężczyzna odwrócił się i wyszedł.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale...
-Nie przeszkadzasz, kochanie.- Przerwała mi z uśmiechem na twarzy.
-Przyszłam do Wednesday. Czy mogę się z nią zobaczyć.- Spytałam się, wstając i otrzepując z brudu, który pokrywał podłogę.
-Tak, oczywiście. Powinna gdzieś tu być, kochanie. -Powiedziała z uśmiechem na twarzy. -Wednesday, skarbie! Masz gości!- Zawołała swoją córkę. Niestety nie dostała żadnej odpowiedzi, ani dziewczyna nie zeszła na dół. -Pewnie jest na dworze. Za jakiś czas powinna przyjść. Możesz poczekać chwilę, kochanie?- Spytała się uśmiechając się ciepło.
-Nie ma problemu.- Powiedziałam odwzajemniając niepewnie uśmiech.
![](https://img.wattpad.com/cover/214977526-288-k439823.jpg)
CZYTASZ
I nie opuszcze cię aż do śmierci [Lydia Deetz x Wednesday Addams] (wstrzymano)
FanfictionNastoletnia Lydia Deetz widzi umarłych. Gdy zostaje zaproszona na ślub poznaje dziewczynę z wieloma sekretami. Ciekawość pcha ją do dowiedzenia się o tej tajemniczej osobie. Kim ona jest? Z kąd pochodzi? Czy żyje? Postacie i uniwersum są bazowane n...