Rozdział 1

1.9K 51 7
                                    

Mała dziewczynka była ciagnięta przez swoją matkę w stronę znaną wyłącznie przez kobietę. Starsza uciekała przed czymś lub kimś w popłochu, dziewczynka była tylko ciagnięta. Czuła zdezorientowanie. W środku nocy obudzona przez krzyki, teraz biegła kurczowo trzymając rękę swojej rodzicielki przez ciemny las. Kamienie i patyki wbijały się w jej małe stopy powodując ból przez co roniła łzy. Nie była dzieckiem, które płacze, ale tutejsza sytuacja nie pozwalała jej wstrzymać łez. W pewnej chwili dziewczynka wpadła na ciało kobiety, i gdyby nie trzymała jej ręki znalazła się by na ziemi. Starsza musiała się rozejrzeć. Gdzie teraz? Bez dłuższego namysłu skręciła w prawo, dobiegał z tej strony dźwięk rzeki. Miała nadzieję, że chociaż trochę zagłuszy on dźwięki, które wydają. Matka dziewczyny nie myliła się, rwąca rzeka przecinała im drogę. Nie na długo. Kobieta wykonała ruch ręką, a woda zatrzymała się tworząc przejście. Dziewczynka spojrzała na matkę przestraszona, jak ona to zrobiła? Zaczęła myśleć o omamach jednak wykluczyła je gdy obie przeszły na drugą stronę, a rzeka ponownie ożyła. Ponownie wbiegły w las, mają chwilę by się zatrzymać.
     — Mamo... Gdzie jesteśmy? — wyszeptała dziewczynka rozglądając się naokoło. Czuła się zmęczona, nigdy nie biegała aż tak długo i daleko od swojego domu. Zawsze trzymała się go blisko i nie odchodziła, tak była proszona i prośbę tą spełniała. — Mamo...? — kobieta zatrzymała się i kucnęła przed swoją córką. Złapała ją za rączki i się uśmiechnęła.
     — Skarbie, czasem nie wszystko idzie po czyjejś myśli i teraz jest ten czas. — westchnęła, dziewczynka spojrzała na nią pytająco. Wciąż nie wiedziała do czego zmierza.
     — Mamo, a gdzie jest tata z chim'em? — kolejne pytanie padło w stronę kobiety, zaczynała robić się bezsilna. Z bólem musi okłamywać swoją ukochaną córkę.
     — Napewno są bezpieczni, nie martw się. Dadzą sobie radę. — pogłaskała córkę po policzku. — A teraz będę musiała coś zrobić. Zamknij proszę oczka. — JiYoung zaprzeczyła ruchem głowy. Bała się, dodatkowo wokół było ciemno, dziewczynka bała się ciemności. Zawsze gdy zasypiała miała przy sobie zapaloną świece, która dodawała jej otuchy. — Pamiętasz naszą piosenkę? — dziecko od razu pokiwało energicznie głową. — Oczywiście, że pamiętasz. Jak mogłabyś nie? — kobieta zaśmiała się ciepło. — Zacznij śpiewać i zakryj szybciutko oczka! Pamiętasz? Tylko wtedy ona działa. — dziewczynka szybko zakryła swoje oczy i zaczęła śpiewać. Cicha piosenka wypełniała przestrzeń wokół. Rodzicielka wzięła głębokie wdechy. W ciągu paru sekund kobieta wbiła się w szyję dziewczynki, piosenka, którą śpiewało dziecko zstąpił krzyk bólu. Kobieta przytuliła mocno do siebie córkę jakby miało to uśmierzyć ból. Czuła jak jej córka z minuty na minutę zaczyna zimnieć, a ciało zaczęło stawać się blade. Obiecała sobie, że tego nie zrobi. Zawiodła samą siebie. Wstała z dziewczynką i zaczęła biec, odgłosy psów i gwizdów były coraz to bliżej. Teraz nie mogła popełnić kolejnego błędu, musiała ratować JiYoung. Kobieta zginie, i bardzo dobrze o tym wiedziała. Musiała zginąć. Sama się o to prosiła. Nie sądziła jednak, że nastąpi to tak szybko. Matka dziewczynki stanęła, zaczęła budzić swoją córkę. Po chwili oczy małej zaczęły się otwierać, były w pół czerwone, co oznaczało, że przemiana się przyjęła bez żadnych problemów.   Kobieta uśmiechnęła się do dziecka i postawiła na ziemi, dziewczynka wciąż była zdezorientowana. — Hej piękna, już wszystko jest okej. Teraz słuchaj bardzo, ale to bardzo uważnie. Początki bywają trudne, nawet bardzo trudne, ale wierzę w Ciebie, że dasz sobie radę. Jesteś już duża i nigdy mnie nie zawiodłaś. — starsza chwyciła dłoń córki i wskazała na małe znamię, które znajdowało się na wewnętrznej stronie  nadgarstka. Młodsza spojrzała na znaczek. — To znamię ma Cię chronić. Jeśli zauważysz u kogoś podobne, musisz uważać. Jest szansa, że będzie to ktoś taki sam jak ty. Nie próbuj proszę nawiązywać jakichkolwiek kontaktów z tą osobą. Co jeszcze? — JiYoung spojrzała w stronę,  z której dochodziły hałasy, były coraz bliżej. — Ah tak! Z wiekiem twoje moce będą się pokazywać. Może Cię to boleć, ale nie musi. A teraz pobawimy się w chowanego? — uśmiechnęła się do córki, ta zaprzeczyła ruchem głowy i wtuliła się w ciało matki. Nie chciała nigdzie iść, chciała być przy niej. — Hej, obiecuje, że do Ciebie dołączę.
     — Nie obiecuj czegoś, czego nie jesteś pewna, to są twoje słowa. — odparła wciąż wtulona. — Obie damy im radę!
     — Nie, nie damy. Idź szybko się schowaj. Jeśli stwierdzisz, że nie mam mnie wystarczająco długo... po prostu uciekaj, idź stąd. — tym sposobem dziewczynka wstała z ziemi i zaczęła iść rozglądając się. Nie kontrolowała tego, jakby ktoś ruszał jej małym ciałem bez pozwolenia. Siłą odwróciła głowę, przy kobiecie stał jakiś nieznany dla młodej JiYoung mężczyzna. Nie wyglądało to na rozmowę. Kontrola w ciele wróciła, patrzyła na to wszystko stawiając małe kroki w tył. Nagle przystanęła, w jej oczach odbijał się żar ognia. Ostatnie co usłyszała, to ciche kocham Cię w swojej głowie. Ciało kobiety było rozczłonkowane, a po chwili stanęło w ogniu. Przerażone dziecko szybciej zaczęło się cofać. Przez mrok panujący w lesie nie zauważyła małego urwiska. Krzyknęła spadając, wylądowała w wodzie. Rzeka była bardzo rwąca, a fakt, że dziewczynka nie umiała pływać coraz bardziej ją przerażał. Co chwilę zanurzała się w wodzie by po chwili znów się wynurzyć. Traciła powietrze by znowu je nabrać. Obijała się o kamienie, które napotykała na swojej drodze. Co dziwne nie czuła bólu, nie wiedziała co o tym myśleć. Czy to dobrze? Po paru minutach walki z żywiołem znalazła się poza wodą. Usiadła na kamykach oddcyhając ciężko. Wciąż przed jej oczyma ukazywał się widok płonącego ciała rodzicielki. Co się teraz stanie? Została sama. I gdzie jest brat z ojcem? Czy wciąż żyją? Zza jej pleców dobiegło ciche rżenie. Odwróciła głowę w tamtą stronę by ujrzeć karego konia, przez panującą noc praktycznie nie było go  widać. Jedynie cztery skarpetki na nogach zwierzęcia pozwalało go dojrzeć. Mała wstała i powoli zaczęła podchodzić, nie wiedziała innego wyjścia. Chciała mieć przy sobie kogoś, do kogo mogłaby porozmawiać. Nawet jeżeli nitk by nie odpowiadał. Wyciągnęła w stronę konia dłoń chcąc pogłaskać dzikie zwierzę, ten bez żadnego zlęknięcia czy niepewności dał położyć na sobie dłoń. JiYoung uśmiechnęła się do niej, właśnie, miała dylemat. To on czy ona? Dyskretnie spojrzała w dół. Ona, zdecydowanie ona.
     — To jesteśmy dwie... — wymamrotała wsiadając na karą klacz. Wtuliła się w wyjątkowo gęstą grzywę klaczy. Nie chciała płakać, za dużo wylała łez. Teraz musi przetrwać. Przetrwać dla matki, która poświęciła swoje życie. Od tego momentu wszystko się zmienia. JiYoung stała się nieśmiertelna.

Witam w nowej książce z Jungkook'iem!

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Witam w nowej książce z Jungkook'iem!

I'm not HUMAN // j.jkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz