Rozdział 10

562 34 5
                                    

     — San jesteś? — zawołałam wchodząc do jego domu. Po przeczekaniu paru chwil nikt mi nie odpowiedział. Czyli nie trafiłam z czasem, myślałam, że będzie w domu. W piątki zazwyczaj ma wolne, cóż tym razem się pomyliłam. Westchnęłam siadając na kanapie zmieniając się tym w swoją osobę, odwinęłam bandaż z nadgarstka i położyłam go obok siebie. Kciukiem lekko przejechałam po wcześniej zaopatrzonym nadgarstku. Pomimo czarnego tatuażu znamie wciąż było widoczne, jakby chciało się przebić przez malunek na mojej skórze, jakby chciałby być widoczny. Chyba faktycznie będę musiała nosić ten kawałek materiału, najwidoczniej czasem najprostrze rozwiązania są najlepsze. Ponownie westchnęłam i przymknęłam oczy opierając głowę o oparciu. Po dziesięciu minutach siedzenia w ciszy usłyszałam jak drzwi wejściowe się otwierają, a zaraz po tym ciche szelesty dochodzące z korytarza. Nie minęła minuta, a w pomieszczeniu razem ze mną znalazł się San. Otworzyłam oczy i na niego spojrzałam. Ten zauważając, że nie jest sam podskoczył z krzykiem przestraszony. Dłonią dotknął czoła i przymknął oczy biorąc głębokie wdechy.
     — Czy jest jakiś sposób żeby zamknąć dla ciebie ten dom? — spytał, a ja wzruszyłam ramionami zastanawiając się chwilę.
     — Wymaruj klamkę czosnkiem, może zadziała. — powiedziałam po chwili powodując u niego śmiech. — Wiesz, poznałam twoich znajomych. — zaczęłam gdy zajął miejsce obok mnie i włączył telewizor. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony, ale i zarazem zadowolony. 
     — Czyli poznałaś tego szkraba. Jakie to uczucie patrząc na dziecko, które nazywa się tak samo jak ty? — uśmiechnęłam się widząc przed oczami uśmiech dziewczynki.
     — Są cudowni, ale nie po to przyszłam. — spojrzał na mnie pytająco zerkając potem na mój nadgarstek. — Nie, o rękę też mi nie chodzi. Byłam dziś z DamHe w galerii. Wracając do domu zgarnęłyśmy jej znajomego. Jeon JungKook, może kojarzysz. Wracając, gdy zostaliśmy sami... nie wiem jak to ująć...

Sytuacja w samochodzie
DamHe wysiadła z samochodu zaczynając iść śpiesznie w stronę centrum handlowego, z którego niedawno wyszłyśmy. W ostatniej chwili przypomniało jej się o pewnej rzeczy, którą zapomniała kupić. Ma wyczucie czasu, to jej przyznam. W taki oto sposób zostałam również sam na sam z JungKook'iem siedzącym za mną. Muzyka przerywała cisze, która nastąpiła między nami po opuszczeniu przez DamHe samochodu. Gdyby nie radio czułabym się dziwnie, nikt inny oprócz San'a nie siedział w moim samochodzie. Chyba muszę się do tego przyzwyczaić, jednak chęci, a przymus to co innego. Poprawiłam okulary, które zaczęły zsuwać mi się z nosa i z nudów zaczęłam przysłuchiwać się myślom pobliskich ludzi. Co dziwne w większości było cicho, albo to ja już szwankuje?

" Żyjesz? Trochę pobladłaś "

Usłyszałam nagle w mojej głowie? Zmarszczyłam brwi i rozejrzałam się wokół dyskretnie. Co to do cholery było? Zwariowałam już doszczętnie?
     — Mówiłeś coś? — zagadałam do chłopaka spoglądając w lusterko by na niego spojrzeć.
     — Pytałem czy dobrze się czujesz. — odetchnęłam uśmiechając się lekko do siebie. Tak, zwariowałam, zdecydowanie. Jednak ten głos, brzmiał bardzo realnie. Za realnie.
     — Wszystko dobrze. — ucięłam wracając wzrokiem na widok za oknem. Zmęczenie, standardowe wytłumaczenie San'a. Tylko czy ja kurwa mogę być zmęczona?

" A czujesz się taka? "

Ponownie głos rozszedł się po mojej głowie potwierdzając, że to nie jest moja wyobraźnia. Trzask zamykających się drzwi od auta wyrwało mnie z dziwnego transu. Spojrzałam w bok gdzie znajdowała się jak zwykle uśmiechnięta DamHe.
     — Wszystko okej? Jakaś taka blada jesteś. — powiedziała zmartwiona, chwile na nią patrzyłam w ciszy odpalając po tym samochód.
     — Wszystko gra. Jedźmy. — wymamrotałam wyruszając.
~

     — Masz rację... to absurd. Dla ciebie wszystko jest absurdem. — parsknęłam po przeczytaniu jego myśli. Wstałam z kanapy gwałtownie. Gdy miałam już wychodzić z powrotem wróciłam do salonu, oparta o kanape uważnie słuchałam reporterki.

" Kolejna ofiara nieznanego przestępcy została znaleziona na uboczu klubu. Jak informuje nas policja był to dwudziestosiedmioletni Choi ChanBi. Na miejscu jest już nasza reporterka.

Czy udzieli nam Pan więcej informacji? Są już podejrzani? Mamy zacząć się bać? Musi Pan przyznać, że sprawca jest bardzo dokładny i sprytny. Proszę nie uciekać!

Proszę pani proszę się wycofać, dalej nie wpuszczamy... "

Wypchnęłam polik językiem i zaśmiałam się kpiąco. Spojrzałam na chłopaka, który pusto patrzył w ekran.
     — Masz swój absurd. — ruszyłam do drzwi czując, że jeszcze chwila, a zrobiłabym mu krzywdę.
     — Gdzie idziesz? — spytał w ostatniej chwili doganiając mnie.
     — Zapolować. — odparłam po chwili wychodząc z domu.

Przepraszam za brak rozdziału w tamtym tygodniu, ale leżałam w szpitalu i nie miałam zbytnio jak go napisać

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Przepraszam za brak rozdziału w tamtym tygodniu, ale leżałam w szpitalu i nie miałam zbytnio jak go napisać.

I'm not HUMAN // j.jkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz