ηα ∂ηιє ρσяαηισηєנ ∂υѕzу |¦αѕнєιנι¦|

928 68 22
                                    


Słońce już zaczynało chować się za horyzontem.

Chłodny, letni wiatr targał ich włosy i kazał im wracać do domu, jednak mężczyźni nie zamierzali jeszcze nigdzie się wybierać.

Zasiadając tutaj, nad brzegiem jeziora będącego otoczonym ze wszystkich stron gęstą roślinnością odcięli się od świata zewnętrznego.

Od codziennych problemów. Zmartwień.

Strachu.

Oboje siedzieli w milczeniu na prowizorycznym fotelu będącym w rzeczywistości kilkoma przybitymi do siebie belkami starego drewna, wsłuchując się w szelest czcin i kwakanie kaczek.

- Ash... Jak myślisz? Życie jest piękne.... czy raczej okrutne? - spytał jąkając się trochę.

Blondyn zaśmiał się pod nosem i utkwił swój wzrok na delikatnie drgającej tafli jeziora.

- To zależy jak na nie spojrzysz, Eiji.

Czarnooki milczał. Być może osiemnastolatek zwyczajnie nie chciał odpowiedzieć na jego pytanie.

Spuścił wzrok i zaczął bawić się swoimi palcami.

- Realistycznie. Jakgdyby spojrzeć na nie realistycznie.

- Nie da się, Eiji. Nie da się patrzeć na życie realistycznie. Przecież każdy widzi świat inaczej. Patrzymy na niego przez pryzmat własnych poświadczeń. Myślisz, że ktoś taki jak ja sądzi, że świat jest piękny?

Chłopak milczał wpatrzony w swoje dłonie. Delikatnie speszony podkurczył ramiona bliżej ciała.

- Niektórzy ludzie sprawiają, że świat wydaje się być piękniejszy - zielonooki spojrzał na chłopaka z cieniem uśmiechu na obojętnej twarzy.

Ciemnowłosy uśmiechnął się smutno.

- Wracamy już. Mama będzie się martwić. - odparł wstając.

Wyższy idąc w ślady starszego chłopaka również wstał.

Nieśmiało dotknął jego dłoni.

Brunet odwrócił głowę w jego stronę.

Na jego twarzy malowało się delikatne zdziwienie.

Uśmiechnął się i splótł że sobą ich palce.

- Ash... Dom jest tam... - powiedział nieśmiało, gdy chłopak zaczął prowadzić go w innym kierunku.

- Wiem. Po prostu chcę pójść gdzieś jeszcze.

Dotarli na puste pole, na którym jeszcze nie tak dawno rosło zboże.

Gdy przechadzali się po nim, pod podeszwami ich butów łamały się pozostałe, nieskoszone łodygi.

Ash usiadł na kupce słomy i uniósł głowę zamykając przy tym oczy.

Brunet zajął miejsce obok.

Podziwiał niebo mające w tym momencie dosłownie wszystkie możliwe odcienie barw.
Czerwień, żółć, pomarańcz, róż...

Uniósł minimalnie kąciki ust i sięgnął po dłoń wyższego.

Przez chwilę patrzyli na siebie z ukrytymi gdzieś na dnie ich oczu tajemniczymi iskierkami czułości.

Zielonooki położył się na plecach pociągając za sobą bruneta tak, że leżał on teraz na jego klatce piersiowej.

Uśmiechnął się delikatnie i złożył na jego ustach krótki pocałunek.

Czarnooki uśmiechnął się szeroko.

"Zjechał" trochę na dół i oparł głowę tors chłopaka, wsłuchując się w miarowe bicie jego serca.

Trwali tak w swych objęciach w ciszy.

Niby zwyczajny dotyk że strony drugiej osoby, jednak...

Było to w pewnym sensie magiczne.

Po tym wszystkim, co razem przeszli.

Po tych wylanych łzach i wszystkich chwilach spędzonych razem.

To było coś, na co długo czekał każdy z nich.

Coś, na co zasługiwali.

Czarnowłosy zszedł z blondyna i położył się na trawie obok niego.

W milczeniu patrzyli sobie w oczy.

Ash delikatnie ucałował wierzch jego dłoni, na co Eiji zachichotał.

- Kocham Cię - szepnął ogrzewając swym oddechem jego dłoń.

Dziewiętnastolatek otworzył oczy.

Musiał zasnąć podczas chyba już tysięcznej sesji oglądania zdjęć na których był razem z Ash'em.

Było późno. Powoli dochodziła dwudziesta druga, jednak na dworze było jeszcze dość widno.

Wyszedł z domu i skierował się nad jezioro.

Zajął to samo miejsce w którym siedział w swoim śnie.

Trząsł się z zimna, ale po chwili również pod wpływem płaczu.

Nie dawał rady.

Bardzo dobrze było to po nim widać, choć minął już prawie rok.

Jego rodzina robiła wszystko co mogła, jednak nie mogli nic poradzić na te nie fizyczne rany.

Nie był tym, kim był, gdy opuszczał rodzinny dom udając się na drugi koniec świata.

Wrzucił...

Pusty.

Jakby zostawił swoją duszę gdzieś tam, w Nowym Jorku.

W Ameryce.

Tam, gdzie był Ash.

Choć teraz jest już gdzieś na górze.

Dlaczego?

Dlaczego akurat tak musiało się to skończyć?!

Dlaczego nie był w stanie odpuścić?

Dlaczego mu tego nie powiedział?

Dlaczego się nie pożegnał?

Dlaczego...

Dlaczego go zostawił?

Otarł łzy rękawem i wstał.

Zrobił jeden krok do przodu.

O jeden więcej, niż pozwalała na to długość pomostu.

🌺🌺🌺

Jak zawsze czekam na Wasze komentarze!

Z chęcią przyjmę wszelkie rady i konstruktywną krytykę.

Bayooo!

One-shoty z Banana Fish ☑ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz