Przeszłość cz.2

971 60 81
                                    

Pov. Rosja

A: Czy ty miałeś w ogóle jakiegoś przyjaciela? - Spojrzałem na niego pytająco.

A: Chodziło mi... – Przerwał by dobrać słowa.

A: Czy miałeś kogoś by się zwierzyć? – Zerknął na mnie podpierając głowę o rękę a jego kąciki ust lekko się podniosły.

A: Czy może jestem pierwszy, któremu mi to mówisz? – Uśmiechnąłem się pod nosem.

R: Wydaję się nieprzyjemny ale nie tylko ty wszedłeś niespodziewanie w moje życie. - Takie momenty choć burzą moje jakkolwiek spokojną rutynę bardzo mnie radują. Szkoda, że nie zdarzają się częściej.

A: To którym z kolei jestem? - Trochę zdziwiło mnie jego pytanie ale i też zmieszało. Pamiętając imprezę Ame miał wielu znajomych, z którym mógł porozmawiać. Przez to, że mieszkaliśmy na odludziu nie miałem z kim zamienić słowa nie licząc rodzeństwa i służby, która i tak nas się bała. 

R: Drugi. - Odpowiedziałem a Ameryka podniósł brwi ze zdziwienia. Nie wiem co teraz myśli. Trudno się zaprzyjaźnić kiedy przez ostatnie lata byłeś z dala od świata z ludźmi chcący cię zamordować.

A: To jak ten pierwszy szczęściarz wszedł  do twojego życia? - Zapytał nadal mając łagodną mimikę twarzy.

R: Nie martw się twojego wejścia nikt nie pobije. 

****Kilka lat przed II wojną światową.****

Siedziałem na ławce w parku w najbliższym mieście. Zawsze tam uciekałem  po tym jak uniemożliwiałem ojcu karania rodzeństwa. Jednak nadal byłem młody i słaby.

???: Co się stało? – Powiedziała osoba, która nie wiem skąd się wzięła.  Odwróciłem się by nie patrzył się na wielką opuchliznę na moim oku.

R: ничего co by cię powinno obchodzić. – Powiedziałem by się odczepił lecz to nie pomogło i usiadł obok mnie.

???: Nie bądź gburem. Powiedz.

R: Я не буду się powtarzać. - Wymamrotałem.

???: To może będę zgadywać. – Zamyślił się na chwilę

???: Hmm. Upadek? – Co za nachalny kmiot. 

R: не. - Burknąłem. Może się znudzi i odejdzie.

???: Bójka z rówieśnikami?

R: не.

???: Zrobiłeś coś złego i ojciec cię ukarał. – Nie odpowiedziałem.

???: Uuu. Zgadłem! – Szurał nogami z zadowolenia.

???: Ale super za trzecim razem. Jak to mówią wygrasz jak się koń uśmiechnie. - Spojrzałem się na niego. Był to zielono-biało-czerwony chłopak z ptakiem na środku. Jest taki sam jak ja. Flagowcem.

R: To nie tak szło. – Nie chciałem z nim gadać ale nie chcę by moje uszy bolały.

???: Naprawdę? – Popatrzył się na mnie miodowymi oczami.

???: Ktoś zapłaci za posłanie mnie w złym łóżku. – Podparł ręce na biodrach jak super bohater, który chce walczyć z przestępcami złych powiedzonek. Zaśmiałem się krótko. Co to za koleś? Ma naprawdę dziwne teksty. Nagle wstał z ławki.

???: Może jednak nie wprowadzili mnie w błąd. Uśmiechnąłeś się. To znaczy, że wygrałem. – Stał w takiej pozie, że wydawało mi się że jaśnieje.

???: Jestem Meksyk. – Przedstawił się z promiennym wyrazem twarzy.

R: Rosja. – Odparłem podając mu rękę.

Byle przetrwać [Rusame]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz