Rodzinne spotkanie

831 34 51
                                    

****14.20 czasu neutralnego miasta (15.20 czasu moskiewskiego)****

Pov. Wielka Brytania

Jest niedziela i choć dla niektórych jest to dzień wolny ja tego nie uznaję i siedząc przed biurkiem w domu wypełniałem dokumenty. Nie wiem kiedy ostatni raz wychodziłem na zewnątrz ale nie mogąc od kilku dni znieść światła słonecznego zasłoniłem okna a jedynym oświetleniem była lampka na blacie. Moi ludzie poinformowali mnie, że Kanada wyszedł by pobyć sam. Od dłuższego czasu to robi a miał przygotowywać się do wesela z Japonią a nie ruszyli do przodu z zamówieniami. Muszę z nim o tym pomówić jak wróci. Spojrzałem mimowolnie na prostokątny przedmiot stojący obok lampy - rodzinne zdjęcie na którym byłem ja, moja dawna żona i dwójka niesfornych dzieciaków. Choć nienawidziłem tego zdjęcia to zostawiłem go by przypomnieć o moim największym błędzie. Powinienem już w tamtym czasie pozbyć się Francji. Przez nią moim dzieciom były wpajane te niemoralne idee rewolucyjne i przez nie nie mogę by Stany Zjednoczonej Ameryki wyszedł na ludzi. Tylko Kanada nie ulegając jej opowiastkom został mi wierny. Jednak, kiedy od kilku dni nie chce z nikim rozmawiać wszystkich unikając zaczynam się niepokoić o jego samopoczucie i stan emocjonalny. Mam nadzieję, że nie stało się mu nic złego. Nie ścierpiałbym gdyby on odszedł ode mnie. Powróciłem do uzupełniania papierów w ciszy lecz nie na długo. Usłyszałem pukanie.

n: Proszę Pana. – Powiedział „normalny" wchodząc do pokoju.

WB: Słucham. –Rzekłem skupiając się na dokumentach.

N: Przyszedł kurier z paczką. – Na chwilę zawiesiłem pióro nad dokumentem. Kurier?

WB: Nie powinieneś mi zawracać takimi sprawami.

n: Tak ale on mówił, że ma to dostarczyć do osobistych rąk Wielkiej Brytanii. – Zerknąłem na „normalnego", który wytrwale czekał na moją reakcję. Przez chwilę się zastanawiałem czy przypadkiem coś nie zamawiałem ale nic takiego nie przypomniałem. Jednak patrząc na jego lekko zdenerwowaną postawę zaciekawił mnie tek kurier.

WB; Wprowadź go. – Rozkazałem. „Normalny" wyszedł i po chwili do pokoju wszedł mężczyzna w skafandrze i kasku a w rękach niósł tajemniczą paczkę. Staną przede mną i postawił rzecz na moim biurku. Była niewielka. Po wypisaniu dokumentu i odłożeniu pióra splotłem ręce spoglądając na tajemniczego kuriera.

Wb: Co jest tak ważnego w tej paczce, że musiałeś to osobiście przynieść? – Nie odpowiedział tylko zaczął powoli zdejmować kask. Zdziwił mnie jego gest lecz kiedy zobaczyłem jego twarz zmroziło mnie. Siedziałem w fotelu patrząc się z niedowierzaniem na osobę, która przede mną stała. Przymrużyłem oczy.

WB: Zostawcie nas samych. - Powiedziałem do normalnego. On posłusznie zamknął drzwi i w pokoju nastała cisza. Radowałem się bo myślałem, że go zabił a to by była ujma dla mojej osoby. Jednak byłem jednocześnie zły. Jeżeli naprawdę spełnił warunki będę musiał oddać mu całą agencję człowieka, który był przede mną.

WB: Co się tu sprowadza Stany Zjednoczonej Ameryki? – Syn stał patrząc się na mnie z góry.

A: Przyszedłem do ciebie. Czy nie tego chciałeś? – Powiedział mówiąc spokojnie jednak wyczułem kpinę w jego wypowiedzi. Patrząc na niego nie wyglądał by się zmienił lecz muszę sprawdzić czy Sowiet wywiązał się z umowy.

WB: Czy masz mi coś do powiedzenia? – Zapytałem nadal przyglądając się Stanom Zjednoczonej Ameryki. On jednak pokiwał głową przecząco.

A: Nie. – Odparł krótko.

A: Ale nurtuje mnie jedno pytanie. – Syn podparł się o blat i lekko się pochylił w moją stronę.

A: Jak to się stało, że Wielka Brytania mając ogromną władzę zawarł kolejny raz porozumienie z ZSRR'em? – Znieruchomiałem. Skąd? Czyżby ten Sowiet mu wszystko wyjawił?

Byle przetrwać [Rusame]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz